27.10.24fs

„Jezusie, zmiłuj się nade mną!”

XXX Niedziela Zwykła
Mk 10, 46-52

W dziesięciu pierwszych rozdziałach Marek przedstawia nauczanie Jezusa o byciu Jego uczniem. Cud uzdrowienia Bartymeusza, jedyny w drugiej części tej Ewangelii, jest ostatnim etapem tego procesu i zarazem jego syntezą. Wiele ważnego w tym opisie się dzieje. Bartymeusz to jedyna uzdrowiona osoba, której imię zostało zapisane w Ewangelii Marka. W tej historii ujawniają się – pojawiają się po raz pierwszy – trzy prawdy: Jezus jest wzywany po imieniu, nazwany jest Synem Dawida i przyjmując to określenie, Jezus pozwala na ujawnienie Jego mesjańskiej tożsamości; aż dotąd stanowiła ona sekret.

Popatrzmy na słowa, zachowanie i postawę tego człowieka. Bartymeusz rozpytując innych dowiaduje się, że Jezus tamtędy przechodzi. Zaczyna wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Zwracając się do Jezusa określeniem „Synu Dawida”, wyraża starotestamentalne przekonanie o pojawieniu się Króla Mesjasza, który wskrzesi Dawidową monarchię. Natomiast prośba „ulituj się nade mną” jest wołaniem z Psalmów (2, 4; 7, 27; 10, 13). Upominany woła jeszcze mocniej. Już teraz wyraża sobą i w słowach daleko więcej niż ludzie, którzy go otaczają. Jezus usłyszał to wołanie i polecił go zawołać, a ów „zerwał się i przyszedł do Jezusa”. Wtedy usłyszał: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” – tak kończy Marek opis tego wyjątkowego wydarzenia, określającego postawę ucznia Jezusa Chrystusa.

Prawdziwy uczeń, którego wzorem jest niewidomy Bartymeusz, szuka Jezusa, pyta o niego innych, gdy go spotyka woła do Niego o pomoc; doświadczając jej idzie za Jezusem. Od czego zacznę odnawiać moje bycie uczniem Jezusa Chrystusa? Może właśnie od wołania, bo ja już wiem, gdzie Go mogę spotkać. Właśnie będę wołał jak Bartymeusz: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Zapewne znane są nam „Opowieści pielgrzyma”. Autor przez znaczną część swojego życia, chodził po lasach i stepach, powtarzając w rytm oddechu nieco zmienione wołanie niewidomego z tej Ewangelii: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!” Doświadczał kontemplacyjno-mistycznych spotkań z Jezusem.

Ja też postanawiam wołać: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną”. Przez to  wołanie, wydobywające się z głębi serca, Jezus będzie:
– porządkował moje myśli,
– uspokajał moją wyobraźnię,
– pokonywał moje niepokoje i lęki,
– napełniał moje serce Jego pokojem,
– pomagał doświadczyć Jego bliskości
– nadawał moc moim słowom,
– ubogacał moje relacje ze współbraćmi i wiernymi.

Tylko wtedy, gdy wykrzyczę moją nędzę, przyznając się do mojej pustki, będę w stanie przyjąć Boże miłosierdzie. Wtedy spełni się na mnie prośba niewidomego „Panie, abym przejrzał’ i wtedy tak naprawdę pójdę na nowo i bezkompromisowo za Nim.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

22.10.22fs

…że nie jestem jak inni ludzie. XXX Niedziela Zwykła

XXX Niedziela Zwykła – C

Faryzeusz i celnik – dwa bieguny na świątynnej posadzce, gdzie człowiek przed Bogiem otwiera swoje serce. Który biegun jest mi bliższy? Oczywiście każdy z nas bez zastanowienia najprawdopodobniej odpowie, że ten drugi. I już sama taka odpowiedź powinna dawać do myślenia i pobudzić w nas refleksję czy aby przypadkiem w tej odpowiedzi nie ma jakiejś nutki pychy. Skoro tak szybko ustawiłem siebie w pozytywnym świetle, to może warto się nad tym zastanowić.

To właśnie faryzeusz – sam i według własnego osądu – postawił siebie na piedestale w odniesieniu do Boga. Jakże ten post i dziesięcina dawały mu poczucie bezpieczeństwa i pewności siebie. Niemal tak samo, jak nam daje takie poczucie codziennie odprawiana Msza święta i skrupulatnie – bez jakiejkolwiek opuszczonej godziny – odmawiany brewiarz. Czy jednak o to chodzi, abyśmy stając przed Bogiem „bili Go po oczach” swoimi prawdziwymi i domniemanymi zasługami?

Nie mam nic przeciw gorliwej modlitwie brewiarzowej i codziennie sprawowanej Eucharystii. Jako redemptorysta – za przykładem Świętego Założyciela i za wskazaniami naszego zakonnego prawodawstwa – jestem do w jakiś sposób szczególnie zobligowany do ciągłego zagłębiania się w Słowo Boże i Tajemnicę Eucharystii. Jednak obecność tych spraw w naszym życiu nie może mieć na celu zdobywania jakichś kolejnych punktów w oczach Bożych, aby w ostatecznym rozrachunku otrzymać zasłużoną nagrodę. Gdyby tak miało być, to bylibyśmy bliżsi dawnym przodownikom pracy, którzy wyrabiali 200 procent normy, aby zapunktować i osiągnąć z tego jakieś wymierne korzyści.

A tymczasem nasze wypełnianie kapłańskich obowiązków – codzienna Eucharystia, wierność Liturgii Godzin, czy też głoszenie Słowa Bożego na tak bardzo różnych odcinkach swojego zaangażowania i wiele innych czynności kapłańskich – ma nas prowadzić do jeszcze większej pokory przed Bogiem, tak jak przypomina dzisiaj starotestamentalny Mędrzec, mówiąc, że modlitwa pokornego przeniknie obłoki. A gdy tak się dzieje, to człowiek dzień po dniu dorasta i dojrzewa do pokory celnika – którego Jezus daje nam dziś za wzór – aby zamiast podkreślać swoje prawdziwe i domniemane zasługi, umieć stanąć w pokorze i mówić: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.

o. Jerzy Krupa CSsR – misjonarz, rekolekcjonista, aktualnie przebywający na placówce w Głogowie, a pochodzący z diecezji tarnowskiej. Prowadzi misje parafialne i rekolekcje w różnych częściach Polski.

ciemność

Krzyk nadziei. XXX Niedziela Zwykła

XXX Niedziela Zwykła – B
Mk 10, 46-52

Ewangelia jest bardzo życiowa. Jeśli oczywiście wierzymy Jezusowi! Tak – jeśli wierzymy, to staje się ona pytaniem, na które należy odpowiedzieć. Jest życiowa, bo zastaje nas takimi jakimi jesteśmy, akurat w takim a nie innym położeniu. Ewangelia – jeśli jej słuchamy sercem – przychodzi do nas także wtedy, kiedy schodzimy w dół,  do Jerycha… A to się dokonuje, gdy dajemy opanować się złym myślom, podejmujemy niewłaściwe wybory, grzeszymy albo ulegamy intelektualnej pysze. To Pan Jezus, który przechodzi, bo On jest zawsze w drodze, jeśli Go zatrzymamy, zabierze nas ku górze. Żyjemy przecież po to, żeby iść ku Niemu.

Bartymeusz z dzisiejszego fragmentu Ewangelii jest bardzo zdeterminowany, uparty, zatrzymuje Jezusa, nie daje się uciszyć innym. I dzięki temu staje się uczniem Pana. On widzi; nie tylko oczami ciała, ale i sercem! Na cóż bowiem uzdrowienie ciała, jeśli serce jest chore?

Wsłuchajmy się dzisiaj w KRZYK (gr. kradzo) Bartymeusza, człowieka, który woła o ratunek dla swojego życia, które cenił.

I jeszcze jedno jest bardzo ważne. Gdy już podbiegł do Jezusa, Pan pyta go o to, co chce, żeby uczynić dla jego życia. Można zapytać: po co? Jezus chce usłyszeć jak on się modli i do kogo się modli! Warto zobaczyć tutaj Jezusa i Bartymenusza stojącego bardzo blisko siebie… Przed kim stoi Bartymeusz? Zawołał do Jezusa tak, jak w Ewangeliach tylko bardzo bliscy Jezusowi: rabbuni. Zatem z krzyku nadziei wyłoniła się wiara człowieka, który stał się uczniem widzącym przede wszystkim sercem.

Ks. mgr lic. Tomasz Rąpała – rekolekcjonista w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.