kopia-768x513

Modlić się sercem. XXII Niedziela Zwykła

XXII Niedziela Zwykła B

„Ten lud czci mnie tylko wargami, lecz sercem swym jest daleko ode mnie.” (7, 6). Te słowa proroka Izajasza, przytoczone przez Jezusa w rozmowie z faryzeuszami, określają trafnie istotę i styl pobożności chrześcijańskiej. Jakże często jako kapłani ubolewamy nad tym, że modlitwa, uczestnictwo we Mszy Świętej, nie wpływają we właściwy sposób na życie wiernych. Często motywem uczestniczenia we Mszy niedzielnej są: wypełnienie przykazania, zachowanie miejscowej tradycji, presja rodziny. Tak wielu nie przychodzi do kościoła z potrzeby serca, z pragnienia głębokiego spotkania się z Jezusem Chrystusem. Brak takiego pragnienia wpływa na sposób uczestniczenia w Eucharystii., tzn. modlą się tylko wargi, a serce jest „daleko” od tego, co dokonuje się na ołtarzu. Taką postawę określa się rytualizmem religijnym, który uniemożliwia człowiekowi życie wiarą.

Rozważając tę prawdę powinienem zastanowić się nad moim sposobem oddawania czci Bogu, gdy odprawiam Mszę Świętą, czy też prowadzę nabożeństwa. Następujące pytania pomogą mi dokonać refleksji nad jakością sprawowanej przeze mnie liturgii:

– Czy zachowuję chwile ciszy po wprowadzeniu do aktu pokutnego, po wezwaniu „Módlmy się”, po przyjęciu Komunii św. i puryfikacji naczyń?
– Czy odmawiam wolno modlitwy w czasie nabożeństw – różaniec, litanię?
– Czy w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu wprowadzam dłuższe chwile ciszy?

Jeśli nie mam takich praktyk, to może dotknęła mnie już „choroba” rytualizmu! Nie czczę już Boga sercem, lecz tylko wargami. Serce potrzebuje czasu, aby nadążyć za wargami!

Człowiek, który przychodzi do kościoła z li tylko wyżej wymienionych, zewnętrznych motywów i patrzy na kapłana, który przy ołtarzu się spieszy, nie odkryje Mszy Świętej jako głębokiego spotkania z Jezusem Chrystusem. Razem z kapłanem „spełni” tylko niedzielny obowiązek.

W czasie najbliższej medytacji zatrzymam się dłużej nad słowami Jana Pawła II o ojcu Pio: „Ojciec Pio uczy kapłanów, jak mają stawać się uległymi i ofiarnymi narzędziami łaski Bożej, która uzdrawia ludzi docierając do samych korzeni ich choroby, przywracając im pokój serca. Ołtarz i konfesjonał były dwoma biegunami jego życia: charyzmatyczna głębia, z jaką sprawował święte Misteria, jest niezwykle zbawiennym świadectwem, które może uchronić kapłanów przed pokusą rutyny i pomóc im w codziennym odkrywaniu niewyczerpanego skarbca odnowy duchowej, moralnej i społecznej złożonego w ich dłoniach”  (Przemówienie z 3 maja 1999 roku).

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

3.09.23fs

„Pójść” z miłości. XXII Niedziela Zwykła

XXII Niedziela Zwykła – A
Mt 16, 21-27

W słowach tej Ewangelii Jezus Chrystus poucza, co znaczy być Jego prawdziwym uczniem. Prawdę tę wyraża w jednym, bogatym w treść zdaniu, zawierającym trzy wymiary bycia Jego uczniem: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” Jezus wypowiada te słowa po pierwszej zapowiedzi swej męki, a więc mówi o konsekwencjach wejścia uczniów na Jego drogę cierpienia.

„Niech się zaprze samego siebie…” – użyty tutaj czasownik aparneomai oznacza „wyrzec się kogoś”, „zaprzeczać jakimkolwiek powiązaniom”. Uczeń nie może niczego przedkładać nad pójście za Jezusem. Musi być wolny od wszelkich więzów. Powinien zrezygnować z własnych egoistycznych pragnień i dążeń, nawet dopuszczalnych; chodzi o to, aby podporządkować swoje życie całkowicie woli Chrystusa. Wyrzeczenie jest znakiem gotowości do przyjęcia krzyża i już jego początkiem.

– Przywiązanie do kogo lub do czego utrudnia mi pójście za Chrystusem?
– Jakie zajęcia zabierają mi czas, który powinienem poświęcić na spotkanie z Chrystusem?
– Na jakie konkretne wyrzeczenie zdobyłem się ostatnio?

„…niech weźmie krzyż swój” – O tym Jezus już mówił w mowie misyjnej (10, 38n); był z uczniami w drodze do Jerozolimy, gdzie czekał na Niego krzyż. I teraz też tak ma być, tzn. uczeń powinien nieść krzyż w różnych jego postaciach i być gotowym nawet na nim umrzeć. Rzymską praktykę niesienia krzyża przez skazańców i śmierci na nim, przyjął Jezus jako formę zbawczego cierpienia. Jego niesienie krzyża jest wezwaniem dla uczniów, aby ze względu na Niego przyjmowali wszelkie cierpienie.

– Czy obciąża mnie bardzo jakieś cierpienie i chętnie bym się od niego uwolnił?
– Czy zdobyłem się ostatnio na jakąś ofiarę, aby komuś pomóc nieść jego krzyż?

„…niech mnie naśladuje” – Użyte tutaj określenie akolouthein oznacza „naśladować kogoś”, „upodabniać się do kogoś”. To wezwanie Jezusa nie jest zwykłym zaproszeniem do towarzyszenia Jemu, lecz podejmowaniem przez ucznia takich działań, które będą kontynuacją tego, co czynił sam Jezus. Uczeń angażuje się całym sobą w to misyjne dzieło, które prowadził Jezus; uczeń czyni to także wtedy, gdy jego zaangażowanie jest związane z cierpieniem, a nawet może prowadzić do śmierci.

– Czy pytam Jezusa, szczególnie w sytuacjach trudnych, jaka jest Jego wola?
– Czy po doświadczeniu mojej słabości w naśladowaniu Chrystusa, spotykam się z Nim – jak najwcześniej – w sakramencie pokuty?

Myślę, że to rozważanie konkluduje dobrze myśl Kardynała Josepha Ratzingera z jego wprowadzenia do drogi krzyżowej: Jezus mówi nam, „co oznacza zdanie, które w Ewangeliach synoptycznych antycypuje te centralne słowa Jego orędzia: ‘Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje’ (Mt 16, 24). W (…) tych słowach sam Jezus nam objaśnia, czym jest ‘droga krzyżowa’ – jak mamy nad nią medytować i nią podążać: droga krzyżowa jest drogą utraty siebie, czyli drogą prawdziwej miłości. Tę drogę On przed nami przebył, tej drogi chce nas uczyć (…)” (Ratzinger, Opera omnia IV, 776).

Nigdy dość medytować, że „wyrzekanie się siebie” to miłość, że „wzięcie i niesienie krzyża” to też miłość i że „naśladować” Jezusa można tylko z miłości do Niego.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

 

28.08.22

Kto się wywyższa, będzie poniżony. XXII Niedziela Zwykła

XXII Niedziela Zwykła – C

Nauczanie Jezusa zawarte w dzisiejszej Ewangelii to przykład kolejnych Jego wskazówek, które w naszych czasach stają w poprzek obowiązującej mentalności. Mówienie  o pokorze, o zajmowaniu ostatnich miejsc, czy też o konieczności uniżenia w relacjach międzyludzkich, aby zyskać jakieś dodatkowe punkty w relacjach z Bogiem, nie mieści się w sposobie myślenia większości współczesnych ludzi. Ktoś, kto tak próbuje postępować w dzisiejszej mentalności może zyskać raczej opinię mięczaka i nieudacznika niż kogoś, kto miałby być przykładem dla innych.

Jezus zaś mówi jasno i wyraźnie, a Jego słowa rozpruwają współczesną mentalność, niby ostry, obosieczny miecz: Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Dla współczesnych mędrców – a może raczej mądrali – słowa takie są po prostu nie do przyjęcia. Przecież – w dzisiejszej obiegowej opinii – powinno być całkiem odwrotnie! Trzeba rękami i nogami wpychać się na piedestał. Trzeba za wszelką cenę rozpychać się łokciami, aby do czegoś dojść, coś osiągnąć, zrobić karierę i jakoś ustawić się w tym życiu.

Byłoby jeszcze pół biedy, gdyby takie myślenie było obecne w życiu i postępowaniu tych, którzy Jezusa nie znają albo żyją z dala od Niego. Problem w tym jednak, że w wielu wypadkach takie myślenie kieruje postępowaniem tych, którzy mienią się uczniami Jezusa, a także i nawet – o zgrozo – tych, których Jezus wybrał, aby szli za nim drogą powołania kapłańskiego czy zakonnego. Jak wiele nieraz jest w nas pychy, jak wiele chęci dominowania nad innymi, jak wiele dążenia do tego, by zajść wyżej, osiągnąć więcej, zdobyć lepsze miejsce w hierarchii, wie tylko Bóg i nasze sumienie, o ile jeszcze nie została stępiona jego wrażliwość.

A Jezus mówi wyraźnie: Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. A w innym znanym miejscu – piętnując myślenie i układy tego świata – przestrzega swoich uczniów: Nie tak będzie między wami! I być może po to dopuszcza tak wiele różnych upokorzeń, które tak boleśnie nas dzisiaj dotykają, aby jakoś pomóc nam wszystkim przejrzeć na oczy i uświadomić sobie, że droga pychy i wywyższania się nad innych zawsze prowadzi donikąd. Bo przecież Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornych łaskę daje.

o. Jerzy Krupa CSsR – misjonarz, rekolekcjonista, aktualnie przebywający na placówce w Głogowie, a pochodzący z diecezji tarnowskiej. Prowadzi misje parafialne i rekolekcje w różnych częściach Polski.