prawo czy miłość

Prawo czy miłość? VI Niedziela Wielkanocna

VI Niedziela Wielkanocna – A
J 14, 15-21

Przykazanie miłości chyba nikogo nie oburza. A powinno. Bo przecież wizja miłości nakazanej nijak się ma do tego, jak powszechnie postrzegana jest miłość.

Czym ona jest, skoro możną ją nakazać, skoro można ją ślubować? W rozemocjonowanym świecie miłość postrzegana jest jako uczucie. Któż z nas nie słyszał takich lub podobnych słów: „Ja już go/jej nie kocham”? Tak pojmowana miłość – prędzej czy później – musi wygasnąć. W konsekwencji jest ona również przeciwstawiana prawu, które wydaje się być bezduszne i nieprzystające do płomiennego uczucia.

Nasz Pan Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii aż dwukrotnie koryguje taki rodzaj myślenia: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje” (J 15, 21). Zachowywanie prawa jest zatem jednym z przejawów miłości.

Warto nieustannie przypominać: miłość to nie to samo, co zakochanie. Nie jest ona li tylko uczuciem – jest nade wszystko aktem woli, chęcią dobra dla drugiego. W odniesieniu do Pana Boga jest również pragnieniem pełnienia tego, co mówi, pragnieniem pełnienia Jego woli.

„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). Jakże niewygodne są te słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa. Godzą w fałszywie podsycaną dychotomię prawa i miłości. Prawdziwie miłuje Boga ten, kto przestrzega Jego prawa.

„Przykazania wyjaśniają z kolei odpowiedź miłości, do której udzielenia wobec Boga jest powołany człowiek” (KKK 2083).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

 

obraz

Miłość poza grób. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego
J 20, 1-9

Warto odczytywać słowo Boże w duchu tradycji. Dlatego spójrzmy na Marię Magdalenę, główną bohaterkę dzisiejszej Ewangelii, oczami św. Tomasza z Akwinu.

„Należy stwierdzić, za Augustynem, że Maria Magdalena odnosiła się do Chrystusa z większym zapałem i oddaniem, aniżeli inne kobiety”. Dlatego w Ewangelii wg św. Łukasza napisane jest: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje” (Łk 7, 47). To miłość gna ją do grobu, a wcześniej zaprowadziła ją aż pod krzyż.

Ale to nie koniec. Miłość gna ją dalej: „Z wielkiej bowiem miłości nie zwlekała ze zwiastowaniem uczniom tego, co widziała, lecz pobiegła i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował”. I mówi im: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” (J 20, 2). „Zwróć jednak uwagę, że w kodeksach greckich mamy słowa: Pana mojego, aby wskazać na pełną przywiązania miłość oraz pełen uniżenia afekt”.

Wielka miłość tej, której odpuszczono liczne grzechy, jest i dla nas wzorem. A dokąd gna Twoja miłość?

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

Samarytanka

Spotkanie dwóch pragnień. III Niedziela Wielkiego Postu

III Niedziela Wielkiego Postu – A
J 4, 5-42

W Starym Testamencie studnia jest miejscem, gdzie często miały miejsce… zaręczyny. Wielcy ludzie Starego Testamentu poznawali swoje żony przy studniach, kiedy one przychodziły czerpać wodę. Dlaczego akurat u studni? Tam gdzie woda, jest życie, także życie towarzyskie. A poza tym trzeba było napoić dobytek – wielbłądy i bydło – który miał zaimponować przyszłej małżonce. W Księdze Rodzaju znajdujemy nawet modlitwę kawalera u studni: „Gdy więc dziś przyszedłem do źródła, modliłem się: Panie Boże (…) gdy oto jestem u źródła, niech stanie się tak, żeby ta dziewczyna wyszła czerpać wodę. A gdy jej powiem: Daj mi się napić trochę wody z twego dzbana, niech mi powie: Pij ty, a i wielbłądy twe napoję” (Rdz 24, 42-44; zob. także Rdz 29, 1-13).

I dzisiejsza Ewangelia o Samarytance dzieję się u studni. Przy studni Jakubowej pragnienie Boga spotyka się z pragnieniem ludzkiego serca. Pan Jezus przyszedł do studni w samo południe. Z pewnością jest zmęczony i spragniony. Czeka na wybrankę serca. I ona przychodzi: Samarytanka. Choć Pan Jezus i Samarytanka są spragnieni wody, to jednak jest w nich – i w każdym z nas – głębsze pragnienie: pragnienie miłości.

Oczywiście każdy z nas ma różne pragnienia. Ale nie ma zapewne takiej osoby, która nie pragnęłaby miłości. „Nie ma człowieka, który by nie kochał, lecz wolno spytać, co kocha?” – pisał św. Augustyn. Pragnienie miłości jest jednak nie tylko pragnieniem człowieka, ale przede wszystkim pragnienie Boga, który sam jest Miłością. Bóg pragnie każdego z nas i pragnie, abyśmy Go pragnęli (KKK 2560). Chrystus czeka również na Ciebie i na mnie. Czeka na nas szczególnie na pustyni Wielkiego Postu, w czasie, w którym ograniczamy nasze pragnienia przez post i jałmużnę; w czasie kiedy pytamy samych siebie: co kochamy? i odkrywamy w sobie ten podstawowy głód – głód miłości.

W innym miejscu Ewangelii św. Jana Chrystus mówi: „<Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza>. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7, 37-38). Bóg pragnie cię tak mocno, że chce w tobie zamieszkać. Chce, by w tobie wytrysnęło Źródło Wody Żywej, chce rozlać w tobie Swoją Miłość – Ducha Świętego. Woda, którą Jezus da – Duch Święty – gasi pragnienie miłości, bo Bóg, który jest Miłością jest wtedy w nas! To „Duch Święty jest „wodą żywą”, która w sercu modlącego się „wytryska ku życiu wiecznemu” (por. KKK 2652).

W I czytaniu usłyszeliśmy o tym, jak Pan Bóg się zjawia i wskazuje Mojżeszowi istnienie wody w miejscu wprost niemożliwym – w skale. Przecież wydawać by się mogło, że aby zdobyć wodę na pustyni, trzeba wykopać studnię… Odnieśmy to do siebie. Poszukajmy Źródła, czyli Boga, tam, gdzie się Go najmniej spodziewamy – nie poza sobą, ale w sobie. Tak podpowiadał Orygenes: „działanie Jego polega teraz na tym, aby z duszy każdego z was usunąć ziemię i otworzyć twoje źródło. On przecież jest w twym wnętrzu, a nie przychodzi z zewnątrz”. Podobnie wzywał św. Augustyn: „Gdzie zdążacie tułając się? Powróćcie do waszego serca, gdyż we wnętrzu człowieka mieszka Chrystus”.

Po uderzeniu przez Mojżesza laską w twardą skałę, wytrysnęła woda. Istnieje jeszcze twardszy i mniej czuły materiał – ludzkie serce (por. Dyrektorium Homiletyczne, 70). Słuchaliśmy dzisiaj w psalmie: „Niech nie twardnieją wasze serca”. Nasze serce jest niczym skała – wcale nie spodziewalibyśmy się, że może z niego wypłynąć strumień wody żywej. Stwardniałe, niczym spękana ziemia, od braku wody miłości, od braku Boga: „Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody” (Ps 62, 2). A On żali się przez proroka Jeremiasza: „opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody” (Jr 2, 13).

„Panie, pragnienia ludzkich serc Ty zaspokoisz sam”. Tak! Tylko Bóg może zaspokoić pragnienia naszego serca. I tylko człowiek może zaspokoić pragnienie Boga. Pragnienie miłości, pragnienie Boga i człowieka, spełnia się, „ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5), jak słyszeliśmy w II czytaniu.

Boże, „[u]derz w moje serce, jak Mojżesz uderzył w skałę, aby wdarła się w nie Twoja miłość!” (abp Fulton J. Sheen).

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

VINZ

Stępione słowo. VI Niedziela Zwykła

VI Niedziela Zwykła – A
Mt 5, 17-37

Mamy tendencję do stępiania słowa Bożego, do łagodzenia radykalizmu Ewangelii. Spójrzmy choćby na fragment dzisiejszej perykopy: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego” (Mt 5, 21-22). Nie my pierwsi chcielibyśmy odruchowo złagodzić przekaz naszego Pana. Świadczy o tym fakt, że w wielu rękopisach do powyższych słów dodano zwrot „bez powodu”: „A kto by rzekł swemu bratu bez powodu: Raka…”.

Z podobnym problemem mierzył się św. Jan Chryzostom: „Wielu ludziom trudno w to uwierzyć, żeby za samo tylko słowo miała nas spotkać tak wielka kara. Toteż niektórzy powiadają, że należy to rozumieć jako przenośnię. Ale boję się, żebyśmy takim tłumaczeniem nie zwiedli samych siebie i lekceważąc słowa, jakie wypowiadamy, nie narazili się na karę wieczną” (św. Jan Chryzostom).

Stępianie słowa Bożego może wynikać również z naszego obycia i pozornej znajomości. Czy ktoś z nas zwrócił kiedykolwiek uwagę na to, o czym pisze św. Hieronim? „Nie powiedział [Pan]: „Jeśli ty masz coś przeciw twemu bratu”, ale: „Jeśli brat twój ma coś przeciwko tobie”, aby twardsza konieczność pojednania była na ciebie nałożona. Jak długo więc nie możemy przebłagać brata, nie wiem, czy możemy ofiarować Bogu nasze dary” (św. Hieronim).

Warto wczytywać się na nowo w słowo Boże, żebyśmy innym tłumaczeniem i łagodzeniem radykalizmu Ewangelii „nie zwiedli samych siebie”…

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

Stefan_Lochner_-_Last_Judgement_-_circa_1435

Największa ze wszystkich łask. XXXIII Niedziela Zwykła

XXXIII Niedziela Zwykła – C
Łk 21, 5-19

Raz po raz słyszymy kolejne zapowiedzi końca świata. Jak na nie reagować? Na pewno nie tak, jak Tesaloniczanie, o których możemy przeczytać w dzisiejszym II czytaniu. Słysząc o końcu świata porzucili pracę i z założonymi rękami czekali na paruzję (por. 2 Tes 3, 11‑12).

W zapowiedziach dotyczących bliskiego końca świata jest jednak sporo racji: koniec świata naprawdę jest tuż tuż. Dlatego, że końcem świata będzie dla Ciebie Twoja śmierć. „Śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie” (KKK 1021). To będzie koniec.

Już po śmierci nie będzie można wybrać, zmienić zdania. „Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie, albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba, albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki” (KKK 1022).

Dlatego też konieczna jest wytrwałość, dzięki której możliwe jest ostateczne wytrwanie w dobrym, w łasce uświęcającej. Św. Augustyn, a także inni liczni teologowie byli przekonani, że to wytrwanie do końca jest największą spośród wszystkich łask, które możemy otrzymać od Boga. Jest najważniejsza, ponieważ do jej istoty należy to, iż człowiek nią obdarzony z pewnością umrze w stanie przyjaźni z Bogiem, bez grzechu śmiertelnego i osiągnie zbawienie (por. św. Augustyn, De dono perseverantiae – O łasce wytrwania, 1). Kogo nasz Pan Jezus Chrystus nie zastanie w łasce uświęcającej w momencie śmierci, tego życie spłonie jako słoma (por. Ml 3, 19).

„Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21, 19). Módl się często o tę największą ze wszystkich łask – łaskę wytrwania przy Chrystusie aż do końca; o dobrą śmierć, aby być na nią gotowym.

„Oto jestem, Panie. Dzień mój ma się ku końcowi. Jeżeli zrobiłem dziś coś dobrego, dziękuję Ci za to, Panie. Jeżeli zgrzeszyłem, Twoja miłość niech przebaczy mi moją ciągle powtarzającą się słabość. W tej ciszy nocnej, w której wyczuwam Ciebie – myślę o innej nocy, o tej, która nadejdzie, gdy oczy moje po raz ostami ujrzą światło ziemi. Śmierć nadejdzie tak samo, jak nadchodzi noc, równie nieunikniona i tak jak ona głęboka. Spraw, aby była najpiękniejszą z mych nocy. Zasypiając dzisiejszego wieczora, ofiaruję Ci duszę moją tak, jakby to była godzina mej śmierci. Ojcze, przyjmij mnie. Spraw, bym zasypiając spokojnie, nauczył się umierać” (R. Guardini).

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

1 z 10

Wdzięczność odtrutką na narzekanie. XXVIII Niedziela Zwykła

XXVIII Niedziela Zwykła – C
Łk 17, 11-19

Głównym tematem dzisiejszej liturgii słowa jest wdzięczność.

„Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: «Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi!»” (2 Krl 5, 15).

„Za wszystko dziękujcie Bogu, taka jest bowiem wola Boża względem was w Jezusie Chrystusie” (werset przed Ewangelią; por 1 Tes 5, 18).

„Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?»” (Łk 11, 17-18).

Widzimy, że częstą przyczyną ludzkich cierpień jest niezadowolenie z rzeczywistości. Ludzie wybiegają swoimi pragnieniami poza to, co jest im dane, a przez to nie patrzą na życie realnie i stają się niezdolni do radości z tego, co jest. Żyjąc pragnieniami wchodzą w konflikt z własną rzeczywistością. Lekarstwem na to zgorzknienie jest wdzięczność.

Być wdzięcznym znaczy nie przyjmować rzeczy oczywistymi. Znaczy żyć logiką, która nieustannie podążą drogą od daru do Dawcy. Wdzięczność jest konieczna, ponieważ zasiewa w naszych sercach radość i jest odtrutką na narzekanie.

Bł. Henryk Suzo powtarzał, że narzekanie to modlitwa demonów. „Jeżeli narzekamy na czasy, w których przyszło nam żyć, to tak, jakbyśmy mówili Bogu: Ja wiem lepiej od Ciebie, co jest dla mnie dobre. Ja wiem lepiej od Ciebie, kiedy powinienem się urodzić. Narzekanie to brak wiary w to, że Bóg jest i działa w moim życiu, to jak mówienie do Wszechmocnego: „Ja wiem lepiej niż Ty, jaką drogą powinienem dojść do zbawienia”. Tam, gdzie w życiu pojawia się prawdziwa wiara, nie ma miejsca na narzekanie, gdyż za nią idzie nadzieja i miłość. Człowiek uczy się akceptować codzienność jako daną od Boga. I nawet w trudnych i bardzo niesprzyjających warunkach stara się zachować pokój i pogodę ducha. Narzekanie i roszczeniowe podejście do życia bierze się z pustki wewnętrznej, przeżywania życia bez Boga” (Krzysztof Pałys OP).

Niech nasze kapłańskie życie będzie miało kształt eucharystyczny. Nie tylko kształt ofiary, lecz również dziękczynienia. Niech będzie wypełnione wdzięcznością.

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

IMG_8807

Zagubiony kapłan. XXIV Niedziela Zwykła

XXIV Niedziela Zwykła – C
Łk 15, 1-32

Trzy przypowieści o zagubionych: owcy, drachmie i synach warto czytać razem. Tak przecież wygłasza je nasz Pan Jezus Chrystus.

Owca gubi się na polu, gubi się daleko od domu – tak, jak młodszy syn. Natomiast drachma gubi się w domu – tak, jak starszy syn. Widzimy zatem, że można się zgubić zarówno daleko od domu, jak i w domu. Starszy syn chociaż fizycznie domu nie opuścił, swoim sercem był bardzo daleko od ojca. Można się zgubić opuszczając Kościół, ale można też się pogubić pozornie trwając w Kościele.

Spróbujmy na chwilę utożsamić się ze starszym synem, który jak drachma gubi się w domu. Na czym polega to wewnętrzne zagubienie starszego syna? Jego pierwsze słowa wypowiedziane spontanicznie w gniewie bardzo dobrze ilustrują to, co nosił w swoim sercu: „Tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem żadnego twojego nakazu”. Starszy syn, podobnie jak jego brat, zastąpił ojcowską miłość relacją pana i sługi.

Na czym zatem może polegać nasze kapłańskie zagubienie? Na tym, że tracąc relację do Ojca zamieniliśmy naszą kapłańską posługę na rutynową służbę; na pracę w konkretnych godzinach, po których następuje zrzucenie sutanny, ubrania „roboczego”.

Ewangelia mówi, że młodszy syn zastanowił się i postanowił wrócić do Ojca. Dosłownie po grecku jest tam nie tyle „zastanowił się”, co raczej „wrócił do siebie”, „wszedł do siebie”. Wrócić, czyli przyjść tam, gdzie kiedyś się było.

Weźmy przykład z młodszego syna, wróćmy do siebie. Wróćmy do tego, co kiedyś praktykowaliśmy, a co z czasem zagubiliśmy. Tak bardzo praktycznie, bez górnolotnych frazesów: do porannej medytacji, adoracji Najświętszego Sakramentu, rozważania słowa Bożego, lektury duchownej, przygotowania do sprawowania Najświętszej Ofiary i dziękczynienia.

Pamiętasz jeszcze te seminaryjne praktyki?

„Bracie miły, jeżeli chcesz być gorliwym i świętym kapłanem, łącz życie czynne z bogomyślnym, a stąd ukochaj rozmyślanie, jak podczas pobytu w seminarium medytowałeś codziennie, i to z wielką serca pociechą, tak czyń i w kapłaństwie, bo jak słusznie powiedział pewien biskup, ci przede wszystkim należą do lepszych kapłanów, którzy najwięcej zwyczajów i praktyk przechowali z życia seminaryjnego” (św. Józef Sebastian Pelczar).

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

PIO

Ogień żarliwej miłości. XX Niedziela Zwykła

XX Niedziela Zwykła – C
Łk 12, 49-53

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”.
/ Łk 12, 49 /

Miłość każdego chrześcijanina, a zwłaszcza kapłana, winna charakteryzować się żarliwością o chwałę Bożą i zbawienie dusz. Jak poucza nas wybitna znawca życia duchowego – R. Garrigou-Lagrange OP: „Ta miłość w gorliwej duszy chrześcijańskiej powinna się stać tak gorącą, by zasłużyć na miano żarliwości”.

Żarliwość to żar miłości – miłości duchowej, trwałej. Nie można jej mylić z zapałem uczuciowym, entuzjazmem, który łatwo się uzewnętrznia wybuchając wielkim płomieniem i równie łatwo gaśnie.

Celem żarliwości nie jest podejmowanie rzeczy nadzwyczajnych, oryginalnych, lecz pełnienie możliwie jak najlepiej rzeczy „zwykłych”: godne celebrowanie Najświętszej Ofiary, ofiarna posługa w konfesjonale, bycie wiernym w modlitwie w jej różnych formach. Potrzebny jest nam nieustannie ten ogień codziennej żarliwości. „Oczywiście nie ten ogień, który niszczy to, co się posiada, lecz ten, który powiększa dobrą wolę, oczyszcza złote naczynia w domu Pana, a spala siano i słomę” (św. Ambroży).

Czy masz jeszcze w sobie ogień żarliwej miłości? Czy przygotowujesz się jeszcze do celebracji Najświętszej Ofiary? Czy czynisz dziękczynienie? A może mógłbyś powiedzieć wraz ze św. Janem Chryzostomem: „Ale my staliśmy się zimniejszymi od popiołu i nieczulszymi od umarłych”.

„Przyczyną upadku kapłana jest brak skupienia podczas Mszy Świętej. (…) Mój Boże, jakże trzeba współczuć kapłanowi, gdy to robi jak najzwyklejszą rzecz” (św. Jan Maria Vianney). Bylejakość w stosunku do największej świętości jest pewnym znakiem na wygaśnięcie żaru miłości.

Padnij na kolana przed Najświętszym Sakramentem i proś Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana: „Rozlałeś na ziemi Twój ogień z nieba pochodzący, dzięki któremu dusze ludzkie zostają oczyszczone. Roznieć go i w moim sercu tak zimnym, ogrzej moją duszę Twoją miłością” (Nerses Sznorhali).

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

samaritan

Bliskość. XV Niedziela Zwykła

XV Niedziela Zwykła – C

Kluczem otwierającym zrozumienie dzisiejszej liturgii słowa oraz jej głównym motywem jest bliskość.
Pan Bóg wzruszony głęboko  (gr. splachnidzomai – poruszenie wnętrzności) nędzą człowieka, która jest konsekwencją grzechu, staje się  dla nas kimś bliskim. Przez Wcielenie Jezus Chrystus stał się obrazem Boga niewidzialnego (por. II czytanie: Kol 1, 15); stał się człowiekiem, naszym bliźnim. To On jest Miłosiernym Samarytaninem ciągle zbliżającym się do nas i ratującym nas z zagrożenia śmierci.
Choć nie zawsze odczuwamy bliskość Boga, to przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie uczy nas, że On jest blisko nas przez swoją troskę. Św. Augustyn w winie i oliwie widzi zapowiedź sakramentów – to w nich doświadczamy bliskości Boga i Jego ratunku.
Warto również zauważyć, że zapłata za gospodę jest nad wyraz hojna – dwa denary wystarczały na ponad dwadzieścia dni pobytu w gospodzie. Pan Bóg troszczy się o nas z niezwykłą hojnością!
Uświadomienie sobie tego nie może nie wywołać w nas dogłębnego wzruszenia (gr. splachnidzomai). Doświadczenie miłosierdzia z rąk Miłosiernego Samarytanina i w gospodzie Kościoła skłania nas do czynienia miłosierdzia innym.
I my mamy być blisko drugiego człowieka. Na tym polega przykazanie miłości, aby stać się bliźnim, gotowym czynić dobro. Nie pytać kto jest moim bliźnim, ale samemu stawać się nim dla innych.
Nie jest to niewykonalne, ponieważ przykazanie miłości jest nie tylko nakazem z zewnątrz, ale Chrystus przez swoją łaskę pragnie nam również w tym dopomagać. Dlatego też w pierwszym czytaniu znajdujemy dziś słowa: przykazanie, słowo Boga „jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić” (Pwt 30, 14).
Bliskość Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Bliskość Jezusa Chrystusa i Jego hojna troska o nas w Kościele i przez święte sakramenty.
Czy odpowiedzią na Jego bliskość będzie nasze bycie bliźnim wobec drugiego człowieka…? Tylko będąc blisko można dostrzec jego prawdziwe potrzeby.

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

Paderborner_Dom_Dreihasenfenster

Liturgiczny taniec. Uroczystość Trójcy Świętej

Uroczystość Trójcy Świętej – C
J 16, 12-15

Liturgia to taniec. Pełen Ducha Miłości taniec Ojca i Syna. Perychoreza. Do tego tańca trzeba trojga.

Dlatego też Liturgia jest trynitarna ze swej natury. Wypływa bowiem ze Źródła, którym jest Bóg w Trójcy Świętej jedyny. Celebracja liturgiczna jest jedynie (i aż!) epifanią Liturgii dokonującej się w łonie Trójcy. To moment, w którym konkretna wspólnota Kościoła uczestniczy w Liturgii niebiańskiej. To włączenie w boski taniec.

Aby dobrze tańczyć należy bezwzględnie znać kroki, ponieważ w tańcu nie można się na nich skupiać. Pamiętasz dokładnie kroki liturgicznego tańca? Kiedy ostatni raz otworzyłeś jego instrukcję zawartą na pierwszych stronach (ostatniego wydania) Mszału?

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.