kuszenie-1-duccio-22

Wydawanie na śmierć. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – C
Łk 4, 1-13

Całe życie naszego Pana Jezusa Chrystusa było ścieraniem się z „Księciem tego świata” (J 12, 31). Ta walka przeciwko szatanowi osiągnęła swój szczyt  w wielkich kuszeniach, które stanowią ramy publicznego życia Pana Jezusa. Pierwsze kuszenie – pobyt na pustyni. Ostatnie kuszenie – Ogród Oliwny i śmierć na krzyżu.

Kuszenie Chrystusa dotyczyło tego, w jaki sposób Syn Boży wypełni swoje boskie posłannictwo wśród ludzi. Wybierze mękę na krzyżu, jak to zaplanował Ojciec, czy też pójdzie na łatwiznę i zostanie spektakularnym cudotwórcą, a ostatecznie zrezygnuje z męki i śmierci? „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem” (Łk 4, 3); „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół!” (Łk 4, 9); „jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!” (Mt 27, 40). Chrystus wybrał drogę krzyża, drogę miłości, drogę zaplanowaną przez Ojca.

„Jedyną drogą znalezienia siebie i życia jest zatracenie siebie. Z im większą odwagą ludzie zatracali siebie i w pełni się oddawali, im lepiej nauczyli się zapominania o sobie, tym większe i bogatsze stawało się ich życie” (J. Ratzinger). „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24). Kluczowe jest zapomnienie o sobie, wydanie siebie.

„Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane”. Sprawując Najświętszą Ofiarę pamiętajmy o tym, że to wydawanie się na śmierć winno być stałym elementem naszego kapłańskiego życia.

Jeśli zapomnisz o sobie, jeśli wydasz swoje życie z miłości do Boga i ludzi, zyskasz je. Wydanie siebie z miłością to droga do zyskania życia. „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

Jezus

Teleologia pokus. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – B
Mk 1, 12-15

To mądre słowo „teleologia”
od zawsze (odkąd je poznałem) mi się podobało.
Może dlatego, że brzmi prawie jak „teologia”,
przez co też może się nieco z „teologią” mylić…
Dotyczy jednak czegoś innego.
Odnosi się bowiem ono do badania celowości
różnych rzeczy, zjawisk, procesów.

Jaki jest więc cel pokus?
Po co one są?
Czemu jesteśmy im poddawani?
Dlaczego musimy się z nimi zmagać?

Można by odpowiedzieć krótko
za Świętym Augustynem:
„Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu
nie może trwać bez pokusy,
ponieważ właśnie postęp duchowy
dokonuje się przez pokusy”.

A więc pokusy są nam potrzebne,
byśmy poprzez walkę z nimi,
poprzez zmagania o ich przezwyciężenie,
mogli się duchowo rozwijać,
umacniać, dojrzewać.

Ale warto jeszcze spojrzeć na Jezusa,
o którym tekst dzisiejszej Ewangelii mówi,
że także pokus doświadczał.
Ba! Został w to doświadczenie kuszenia na pustyni
wypchnięty (gr. ekballō) przez Ducha!

Zmierzył się z pokusami,
a ich przezwyciężenie w Jego przypadku
poskutkowało doświadczeniem
„rajskiego” pokoju i harmonii
zobrazowanymi w Ewangelii
poprzez beztroskie przebywanie wśród dzikich zwierząt
i przez aniołów, którzy Mu usługiwali.

Kusi do złego Zły – to oczywiste –
ale może jest tak,
że w samo doświadczenie kuszenia
wprowadza nas Duch Boży?
Bo On wie, że jest nam ono potrzebne,
tak jak potrzebny nam jest ciągły duchowy postęp?

Proszę więc dziś Bożego Ducha,
który i mnie wyprowadza na wielkopostną pustynię,
na której wśród wielu zapewne walk,
jednymi z ważniejszych będą walki z pokusami,
bym mógł je Jego mocą przezwyciężać,
a dzięki temu duchowo wzrastać
i doświadczać w sobie „rajskiego” pokoju i harmonii.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

1 dev1

Jak rozpoznać antychrysta. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – A

Antychryst nie będzie nazywany antychrystem, gdyż nie miałby wówczas żadnych zwolenników. Nie będzie nosić czerwonych rajtuz, nie będzie zionąć siarką, nie będzie też dzierżyć wideł ani wymachiwać zakończonym strzałką ogonem niczym Mefistofeles w „Fauście”. Ta maskarada pomogła szatanowi przekonać ludzi o swoim nieistnieniu. Gdy nikt go nie uznaje, tym większą ma on moc. Bóg określił samego siebie mianem „Ja, który jestem”; szatan definiuje siebie jako „ja, którego nie ma”.

Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdziemy potwierdzenia dla powszechnego mitu o szatanie jako błaźnie przebranym za pierwszego „czerwonego”. Zamiast tego opisywany jest on jako upadły anioł z nieba, jako „książę tego świata”, którego celem jest wmawianie ludziom, że inny świat nie istnieje. Jego logika jest prosta: jeśli nie ma nieba to nie ma też piekła; jeśli nie ma piekła to nie ma też grzechu; jeśli grzech nie istnieje, to nie ma też sędziego, a jeśli sąd nie istnieje, to zło jest dobre, a dobro – złe. Lecz przede wszystkim, ponad tymi wszystkimi opisami, nasz Zbawiciel mówi nam, iż szatan będzie tak bardzo podobny do Niego, że oszuka nawet wybrańców – i na pewno żaden szatan kiedykolwiek widziany w książkach obrazkowych nie mógłby oszukać wybrańców.

W jaki sposób zdobędzie zwolenników dla swojej religii w dzisiejszych czasach? W czasach poprzedzających komunizm wierzono w Rosji, że pojawi się on w przebraniu Wielkiego Humanisty, że będzie mówił o pokoju, dobrobycie oraz obfitości nie jako środkach prowadzących nas do Boga, lecz rozumianych jako cel sam w sobie. Będzie pisał książki o nowej idei Boga, aby mówić ludziom to, co – w obliczu ich własnego stylu życia – chcieliby usłyszeć; wprowadzi wiarę w astrologię, aby obciążyć winą za grzechy nie ludzką wolę, a gwiazdy; będzie wynajdywał dowody psychologiczne na to, że nie istnieje wina, a jedynie wyparta seksualność; każe ludziom umierać ze wstydu, gdy inni zarzucą im nietolerancję i brak liberalizmu; on sam będzie tak liberalny, że tolerancję zrówna z obojętnością wobec prawa i niesprawiedliwości, wobec błędu i prawdy. Rozpowszechni kłamstwo, jakoby ludzie tylko wtedy mogliby stać się lepszymi, jeśli najpierw naprawią społeczeństwo – i w ten sposób staną się takimi egoistami, że nigdy nie zabraknie środka zapalnego do następnej wojny. Będzie wspierać naukę z tym jedynym sukcesem, że przemysł zbrojny zniszczy jeden cud nauki za pomocą innego; będzie wspierał rozwody pod pretekstem tego, że nowy partner jest „niezbędny do życia”; będzie pomnażał miłość do miłości, pomniejszając jednocześnie miłość do osoby; będzie powoływać się na religię, aby unicestwić religię; będzie nawet mówić o Chrystusie i nazywać Go największym spośród ludzi; będzie głosić, iż jego misja polega na tym, aby wyzwolić ludzi z kajdan zabobonu i faszyzmu – nie definiując nigdy tych pojęć. Będzie wymyślał zabawy dla dzieci i będzie decydował, kto może, a kto nie może pobierać się i rozwodzić, kto może urodzić dziecko, a kto nie. Uprzejmymi gestami będzie wyciągać ze swych kieszeni tabliczki czekolady dla dzieciątek i butelki z mlekiem dla Hotentotów.

Będzie kusił chrześcijan tymi samymi trzema pokusami, którymi wystawiał na próbę Chrystusa.

Kuszenie do tego, aby –  jako ziemski Mesjasz – zamienił On kamienie w chleb, stanie się kuszeniem do tego, aby przefrymarczyć wolność za bezpieczeństwo, przy czym chleb stanie się polityczną bronią, gdyż tylko ci będą mogli go jeść, którzy będą myśleć tak jak on.

Kuszenie Chrystusa do tego, aby zdziałał cud i aby – pokładając ufność w obietnicę [daną w Piśmie Świętym] rzucił się ze szczytu świątyni, stanie się wezwaniem do tego, aby z czystych wyżyn Prawdy, na których panuje wiara i rozsądek, rzucić się w otchłanie wypełnione masą pustych haseł i propagandy. Nie potrzebuje on głoszenia niezmiennych zasad na dziedzińcach świątyń, lecz propagandy, aby organizować tłumy, gdyż w taki właśnie sposób zwykły człowiek steruje reakcjami zwykłych ludzi. Opinie, a nie prawdy, objaśniacze, a nie nauczyciele; badania Gallupa, a nie zasady; natura, a nie łaska – za tymi złotymi cielcami zaczną podążać ludzie, odchodząc od swego Zbawiciela.

Trzecie kuszenie, w którym szatan próbował skłonić Chrystusa, by oddał mu cześć w zamian za wszystkie królestwa świata, stanie się kuszeniem do tego, aby mieć nową religię bez Krzyża, liturgię bez przyszłego świata, religią, która niszczy religię lub politykę, która jest religią – taką która oddaje Cezarowi nawet to, co jest Boskie.

Wśród całej tej jego pozornej miłości do ludzkości i jego gładkiej mowy o wolności i równości ukrywać się będzie wielki sekret, którego nikomu nie zdradzi: nie będzie wierzył w Boga. Ponieważ jego religią będzie braterstwo bez ojcostwa Boga, oszuka nawet wybrańców. Ustanowi on antykościół, który będzie małpować Kościół, gdyż on, szatan, jest małpą Boga. [Ów antykościół] będzie posiadał wszystkie cechy Kościoła, ale w wypaczonej postaci, będzie też wyzuty ze swej Boskiej treści. Będzie mistycznym ciałem antychrysta, które z wyglądu będzie bardzo przypominać mistyczne Ciało Chrystusa.

abp Fulton J. Sheen

(za: abpsheen.pl)

ręce kapł

„Uduchowiony” kapłan. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – C
Łk 4, 1-13

Opowiadanie o kuszeniu Jezusa na pustyni znajduje się we wszystkich trzech Ewangeliach synoptycznych. Mateusz pisze, że „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię” (4, 1); podobnie Marek: „Duch wyprowadził Go na pustynię” (1, 12). Ci Ewangeliści używając czasowników w czasie przeszłym, mówią o jednorazowym, zakończonym czynie Ducha Świętego. Natomiast u Łukasza czytamy, że Jezus „przebywał w Duchu na pustyni”. Ten fakt podkreślają egzegeci (m.in. Mickiewicz, Fausti) tłumacząc, że „Duch prowadził Go na pustyni”. Taka interpretacja opiera się na użytym przez Łukasza czasowniku w czasie przeszłym niedokonanym: egeto –„był prowadzony”. Sformułowanie to wyraża więc prawdę o stałej obecności Ducha Świętego w czasie pobytu Jezusa na pustyni.

W ciągu wieków stawiano wiele pytań i toczono dyskusje o prawdziwości  opisywanych wydarzeń: Czy Jezus był rzeczywiście kuszony, a może jest to tylko kompozycja literacka? Dziś przeważa opinia, że Jezus był rzeczywiście kuszony,  ale w wymiarze duchowym i wewnętrznym. Zapewne to sam Jezus podzielił się z uczniami swoim doświadczeniem walki z szatanem, aby ich przygotować do zmagania się ze złem. Jezus prowadzony przez Ducha Świętego pokonuje szatana na pustyni. Ta prawda powinna zapaść głęboko w serca jego uczniów.

Czy ta prawda jest ciągle odnawiana w moim sercu? Czy pozwalam Duchowi Świętemu „wyprowadzać” mnie na pustynię? Czy pozwalam Mu, aby mi tam towarzyszył? Jak często przeżywam „pustynne” chwile? Bez nich jestem przecież tak podatny na pokusy szatana i może nawet „skazany” na przegranie. Czy robię od czasu do czasu dni skupienia? Gdzie? Może w Łagiewnikach? Tam pod bazyliką jest piękna droga krzyżowa z tekstami Siostry Faustyny. Tam jest adoracja Najświętszego Sakramentu w kościele klasztornym i w kaplicy przy bazylice. A czy uczestniczyłem w nieco dłuższych rekolekcjach, w całkowitej ciszy? Wspaniałe warunki do walki z szatanem stwarzają tygodniowe rekolekcje Lectio divina u Księży Salwatorianów w Krakowie. A Duch Święty czyni tam cuda. Warto popatrzeć na twarze i na postawę osób świeckich, którzy potrafią cztery razy dziennie, po godzinie, medytować jeden tekst Ewangelii; no, a mnie, kapłana, może często nie stać, aby poświęcić tej praktyce chociaż pół godziny.

Kardynał J. Ratzinger w jednym ze swoich kazań mówił: „Drodzy Bracia w urzędzie kapłańskim, widać, że skupienie, bycie samemu skupionym, jest decydującą częścią naszej kapłańskiej posługi. Nie możemy jej dobrze wypełniać, jeżeli sami jesteśmy nieskupionymi, rozproszonymi i rozdartymi, powierzchownymi ludźmi. (…) gdy szukamy godziny skupienia (…), to nie jest ucieczka przed pracą duszpasterską, lecz jej nieodzowne centrum. (…) Duch Święty skupia i wzywa nas do tego, byśmy szukali skupienia nie jako straty czasu, lecz jako wejścia w tajemnice życia, w to, co naprawdę niesie, bez czego praca traci znaczenie, staje się pusta. (…) Kapłan powinien być przede wszystkim uduchowionym człowiekiem. Potrzebujemy ‘uduchowionych duchownych’ (J. Ratzinger, Głosiciele Słowa i słudzy Waszej radości. Opera Omnia XII).

Czy jestem takim kapłanem, „uduchowionym” kapłanem? Trudno siebie samego ocenić, ale potrafię przecież odpowiedzieć na pytanie: Co robię, aby takim się stawać? A może już dawno zgodziłem się na bycie przeciętnym, powierzchownym kapłanem?

Ks. dr Roman Stafin – pomocniczy ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.