18.06.23fs

Mam tę moc! XI Niedziela Zwykła

XI Niedziela Zwykła – A
Mt 9, 36 – 10, 8

Egzegeci zwracają uwagę,
że odczytywany dziś tekst Ewangelii
– opowiadanie o rozesłaniu Dwunastu –
jest skonstruowany przy użyciu
figury retorycznej zwanej „chiazmem”,
która ma za zadanie
– pomijając szczegóły,
na czym dokładnie polega –
wyeksponować jedną zasadniczą myśl.
Ta zasadnicza myśl, kluczowe zdanie, brzmi:
„Udzielił im WŁADZY”.

Co to za władza?
To moc wyrzucania duchów nieczystych,
moc uzdrawiania chorych,
moc leczenia dolegliwości.

Władza – nie nad człowiekiem,
ale nad ludzką niemocą.

Władza dana Dwunastu
i zadana Kościołowi.

Jako ksiądz mam tę MOC:
MOC uzdrawiania zniewolonych duchowo,
MOC rozgrzeszania grzeszących,
MOC namaszczania chorych,
MOC posługiwania słabym ludziom,
MOC pochylania się nad ludzką niemocą…

Mam taką MOC,
mam taką WŁADZĘ.

Czy nie pomyliła mi się jeszcze
z uzurpowaną władzą
nad niemocnymi ludźmi?

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

Österreichischer_Meister_001

Miłosierdzie czy ofiara? X Niedziela Zwykła

X Niedziela Zwykła – A

„On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników»” (Mt 9, 12-13).

Wszyscy jesteśmy chorzy. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. „Aby jednak zrozumieli, że nikt nie jest zdrowy, polecił im przemyśleć znaczenie słów: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary” – że Prawo zacieśnione do przestrzegania ofiar nie może udzielić pomocy, że wszyscy ludzie dostępują zbawienia w zastrzeżonym darze miłosierdzia” (św. Hilary z Poitiers).

Bóg pragnie miłosierdzia, a nie krwawej ofiary (por. Oz 6, 6). A czymże ono jest, jeśli nie Jego miłością objawiająca się w zetknięciu z nędza i grzechem człowieka? Bóg pragnie okazać miłosierdzie. Nie pragnie ofiar ze zwierząt – „Niemożliwe jest bowiem, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy” (Hbr 10, 4).

Jedynie ofiara Człowieka mogła usunąć grzech popełniony przez ludzi. „On to został wydany za nasze grzechy” (Rz 4, 25). Napięcie między miłosierdziem i ofiarą ustaje w osobie Jezusa Chrystusa, gdyż najdoskonalszym wyrazem miłosierdzia Boga jest ofiara Jego Syna złożona na krzyżu. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

04.06.23fs

Odpowiedź na miłość. Uroczystość Najświętszej Trójcy

Niedziela Najświętszej Trójcy – A
J 3, 16-18

Przygotować kazanie na uroczystość Najświętszej Trójcy to jest jedno z najtrudniejszych zadań kapłana. Jakie to jest wyzwanie, wystarczy zatrzymać się nad tekstem prefacji z takimi sformułowaniami: „Ty (…) jednym jesteś Bogiem (…) nie przez jedność osoby, lecz przez to, że Trójca ma jedną naturę. (…) wielbimy odrębność osób, jedność w istocie i równość w majestacie”. W czasie studiów seminaryjnych wysłuchaliśmy wiele wykładów na ten temat, no ale jak stanąć z nimi na ambonie,  przed wiernymi?

„Rozjaśnienie” przychodzi, gdy sięgniemy po słowa Jezusa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Trójca Przenajświętsza to Miłość (!): Ojciec miłuje Syna w Duchu Świętym, a Syn z tego Źródła „bierze” niejako tę miłość i przynosi ją na ziemię. Kto ją przyjmie, czyli uwierzy w Jezusa Chrystusa, ten będzie zbawiony.

Czy Bóg mógł zrobić więcej dla człowieka? – pyta św. Bonawentura, największy teolog franciszkański:

„Nie obdarował Bóg duszy złotem, lecz Osobą, nie posłał sługi, lecz Syna, z Nim zaś dał wszystko, czym był, wszystko, co miał, wszystko, co mógł: Czy mogła pójść dalej miłość?”

Jak ja odpowiadam na tę – taką – miłość?; przecież jestem obdarzony kapłaństwem – Czy Boża miłość do mnie „mogła pójść dalej”? Sposób odpowiedzi na nią podsuwa mi święty Jan Paweł II. W tej modlitwie wyraża on istotę medytacji:

„Panie Jezu, stajemy przed Tobą, wiedząc, że nas wzywasz i nas kochasz takimi, jakimi jesteśmy. (…) Nasze życie nie ma sensu bez Ciebie. Chcemy nauczyć się przebywać z Tym, który nas kocha, ponieważ z takim Przyjacielem można przetrzymać wszystko. (…) Wierząc, mając nadzieję i kochając, adorujemy Cię w prostej postawie obecności, ciszy i oczekiwania, co chce być również wyrazem odpowiedzi na słowa „Zostańcie tu i czuwajcie ze mną” (Mt 26, 36). Ty przewyższasz ubóstwo naszych myśli, uczuć i słów; stąd chcemy nauczyć się adorować, podziwiając Twoją tajemnicę, kochając ją, jaka jest, i milcząc wyciszeniem przyjaciela w postawie oddania. (…) Dzięki Tobie nasza zdolność do wyciszenia i adoracji przemieni się w zdolność do kochania i służenia” (Adoracja Najświętszego Sakramentu. 30 spotkań z Jezusem, 122-123).

Będę odpowiadał na miłość Bożą „milcząc wyciszeniem przyjaciela w postawie oddania”.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

21.05.23fs

Tego Jezus (chyba) nie umie… Wniebowstąpienie Pańskie

Wniebowstąpienie Pańskie – A
Mt 28, 16-20

Czego nie umie?
Żegnać się, rozstawać.
Przynajmniej na ludzkich zasadach…

Bo nasze – ludzkie – pożegnania
zakładają dłuższy lub krótszy
czas rozłąki,
czas „niewidzenia” się,
czas bycia na odległość…
Stąd nasze pożegnalne:
„Do widzenia!”, „Do zobaczenia!”, „Na razie!”…

Jezus przed wniebowstąpieniem
mówi zupełnie inaczej:
„Jestem z wami!”
Jestem z wami na zawsze,
aż do skończenia świata!

Powiedział tak,
ponieważ tak naprawdę nie odszedł gdzieś daleko,
tylko zmienił sposób „bycia”:
„Jego odejście jest nowym sposobem bliskości,
trwałej obecności” – jak pisał Benedykt XVI.

Dlatego, medytując dziś nad sceną Wniebowstąpienia,
nie powinienem stać z zadartą w górę głową,
wypatrując Go między chmurami,
jakby to tam, gdzieś w oddali, miał przebywać…

Ale, dziękując Mu za to,
że nigdy z nami definitywnie,
na ludzki sposób
się nie pożegnał,
powinienem rozejrzeć się wokół siebie,
by Jego obecność i bliskość dostrzec.
Powinienem rozejrzeć się uważnie,
by przenikliwym wzrokiem wiary dostrzec,
że zawsze, przez wszystkie dni
On z nami, ze mną
JEST.

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

prawo czy miłość

Prawo czy miłość? VI Niedziela Wielkanocna

VI Niedziela Wielkanocna – A
J 14, 15-21

Przykazanie miłości chyba nikogo nie oburza. A powinno. Bo przecież wizja miłości nakazanej nijak się ma do tego, jak powszechnie postrzegana jest miłość.

Czym ona jest, skoro możną ją nakazać, skoro można ją ślubować? W rozemocjonowanym świecie miłość postrzegana jest jako uczucie. Któż z nas nie słyszał takich lub podobnych słów: „Ja już go/jej nie kocham”? Tak pojmowana miłość – prędzej czy później – musi wygasnąć. W konsekwencji jest ona również przeciwstawiana prawu, które wydaje się być bezduszne i nieprzystające do płomiennego uczucia.

Nasz Pan Jezus Chrystus w dzisiejszej Ewangelii aż dwukrotnie koryguje taki rodzaj myślenia: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje” (J 15, 21). Zachowywanie prawa jest zatem jednym z przejawów miłości.

Warto nieustannie przypominać: miłość to nie to samo, co zakochanie. Nie jest ona li tylko uczuciem – jest nade wszystko aktem woli, chęcią dobra dla drugiego. W odniesieniu do Pana Boga jest również pragnieniem pełnienia tego, co mówi, pragnieniem pełnienia Jego woli.

„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). Jakże niewygodne są te słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa. Godzą w fałszywie podsycaną dychotomię prawa i miłości. Prawdziwie miłuje Boga ten, kto przestrzega Jego prawa.

„Przykazania wyjaśniają z kolei odpowiedź miłości, do której udzielenia wobec Boga jest powołany człowiek” (KKK 2083).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

 

7.05.23fb

Wolność od lęku. V Niedziela Wielkanocna

V Niedziela wielkanocna – A
J 14, 1-12

„Niech się nie trwoży serce wasze” – tak zaczyna Jezus głosić dzisiaj naukę swoim uczniom; głosi ją także mnie: „Niech się nie trwoży serce twoje, kapłanie”. A ja tak często – może nawet ciągle? – czegoś się lękam, czegoś się boję, coś mnie niepokoi: że nie poradzę sobie z tą klasą, że nie dogadam się z proboszczem/wikarym, że tym kazaniem nie dotrę do ludzi, że temu zagubionemu człowiekowi nie potrafię pomóc, że od tej mojej dolegliwości ciała już się nie uwolnię, że z tego nałogu już nie ma wyjścia, itd.

„Wierzycie w Boga? I we mnie wierzcie!” – tym pytaniem i zarazem stwierdzeniem Jezus podaje sposób na wolność od wszelkich lęków, obaw i niepokojów. To wiara w Niego, Jezusa, Syna Bożego, a przez Niego w Ojca daje prawdziwą wolność. Czy mnie rzeczywiście daje?

„Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze mnie nie poznałeś?” Czy ja, kapłan, powołany przez Chrystusa, znam mojego Mistrza? Gdyby tak teraz Jezus przyszedł na ziemię, czy nie zrobiłby mi wyrzutu: „Kapłanie, mój synu, jeszcze mnie nie poznałeś?” I może miałby rację dziś, po dwudziestu, trzydziestu, i więcej latach mojego kapłańskiego życia. Mój duchowy rozwój może się dokonywać tylko przez coraz lepsze poznawanie Jezusa Chrystusa, Jego życia i Jego nauki, czyli przez głęboką medytację Ewangelii.

Postanawiam: Codziennie wieczorem spędzę przed Najświętszym Sakramentem przynajmniej pół godziny z Ewangelią w ręku. Jest wielu kapłanów, którzy doświadczyli, że już po kilku miesiącach tej systematycznie sprawowanej praktyki, mogli odczuć duchowe „odświeżenie” i w konsekwencji zmianę myślenia, wartościowania, oceniania spraw i ludzi, jakości podejmowanych decyzji; kapłan wtedy staje się po prostu coraz bardziej wolny od tego wszystkiego, czego dotychczas się lękał, co go obciążało i zarazem osłabiało ewangeliczny „smak” jego posługi.

„Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których ja dokonuję” – czy kiedykolwiek chociaż delikatnie przemknęła mi myśl, że to jest możliwe? A może te słowa dotychczas zostawiałem zawsze – i szybko – z niedowierzaniem? To, co Jezus powiedział jest naprawdę możliwe! W jaki sposób? Następne pytanie: Jakie było największe dzieło, którego Jezus dokonał? Odpowiedź: Wypełnienie woli Ojca. I ja mogę zrobić to samo. Trwając codziennie przed Jezusem, Synem Bożym, obecnym w Najświętszym Sakramencie, będę poznawał wolę Ojca wobec mnie i będę zarazem czerpał siłę, aby wykonać to wszystko, co On wobec mnie zamierzył. Poznawanie i wypełnianie woli Bożej daje prawdziwą wolność od ludzkich niepokojów, obaw i lęków, które moje kapłańskie serce – w stylu tego świata –chcą opanować.

Jak powinienem przeżywać chwile z Jezusem, sam na sam? Każdy z nas będzie to czynił na swój sposób, jedyny i niepowtarzalny. Warto jednak posłuchać rady Mistrza Eckharta: „Wolne serce zanurza się w umiłowanej nade wszystko woli Bożej i wyrzeka swego. W takim to sercu czerpać musi siłę i moc każdy, najmniejszy nawet czyn, zamierzony przez człowieka. Módl się z tak wielką mocą, że aż zapragniesz żeby modlitwa objęła wszystkie twe członki i władze, oczy, usta, serce i wszystkie zmysły. I nie przerywaj jej, dopóki nie poczujesz, że jednym się stajesz z Tym, którego masz przed sobą, do którego się modlisz – z Bogiem.”

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

16.04.23fs (2)

Radość z wiary. Niedziela Bożego Miłosierdzia

Niedziela Bożego Miłosierdzia – A
1 P 1, 3-9; J 20, 19-31

Trudno jest wierzyć, gdy się nie widzi.
Trudno jest wierzyć, gdy nie można dotknąć.
Trudno jest wierzyć, gdy tyle różnych obaw.
Trudno jest wierzyć, gdy tak wiele wątpliwości.
Trudno jest wierzyć, gdy brakuje dowodów.
Trudno jest wierzyć, gdy się nie rozumie.
Trudno jest wierzyć, gdy doznaje się smutku.
Trudno jest wierzyć, gdy nękają różnorodne doświadczenia.

Miłosierny Bóg-Ojciec
wcale nie obiecuje mi,
że zabierze te trudności,
ale mówi,
że pośród nich
w swoim wielkim miłosierdziu
przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa
na nowo rodzi mnie do żywej NADZIEI.

Miłosierny Bóg-Syn
nie chce siłą wyciągnąć mnie
z mojego zamknięcia
spowodowanego takimi czy innymi obawami.
Wchodzi w to moje zamknięcie
z darem POKOJU.

Miłosierny Bóg-Duch Święty
nie zaciemnia mojego umysłu
wymazując z pamięci wyrządzone wcześniej zło
i popełnione przeze mnie grzechy.
Jest posłany na odpuszczenie grzechów.
PRZEBACZA.

Miłosierny Bóg obiecuje szczęście – błogosławieństwo.
Zwłaszcza tym, którzy nie wiedzieli, a uwierzyli.
Miłosierny Bóg wyzwala RADOŚĆ.
I to nie byle jaką radość:
radość niewymowną i pełną chwały.
RADOŚĆ płynącą z wiary.

***

Boże zawsze miłosierny
– umocnij moją wiarę!

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

obraz

Miłość poza grób. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego
J 20, 1-9

Warto odczytywać słowo Boże w duchu tradycji. Dlatego spójrzmy na Marię Magdalenę, główną bohaterkę dzisiejszej Ewangelii, oczami św. Tomasza z Akwinu.

„Należy stwierdzić, za Augustynem, że Maria Magdalena odnosiła się do Chrystusa z większym zapałem i oddaniem, aniżeli inne kobiety”. Dlatego w Ewangelii wg św. Łukasza napisane jest: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje” (Łk 7, 47). To miłość gna ją do grobu, a wcześniej zaprowadziła ją aż pod krzyż.

Ale to nie koniec. Miłość gna ją dalej: „Z wielkiej bowiem miłości nie zwlekała ze zwiastowaniem uczniom tego, co widziała, lecz pobiegła i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował”. I mówi im: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono” (J 20, 2). „Zwróć jednak uwagę, że w kodeksach greckich mamy słowa: Pana mojego, aby wskazać na pełną przywiązania miłość oraz pełen uniżenia afekt”.

Wielka miłość tej, której odpuszczono liczne grzechy, jest i dla nas wzorem. A dokąd gna Twoja miłość?

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

2.04.23fs

Łagodny Król. Niedziela Męki Pańskiej

Niedziela Męki Pańskiej – A
Mt 21, 1-11

„Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy.” Jezus przybywa na Syjon, czyli do mieszkańców Jerozolimy, nie jako władczy i surowy król, lecz jako król łagodny, który przynosi zbawienie. Jezus nie przybywa na koniu, który w starożytności symbolizował wojnę, lecz na osiołku, co oznacza, że przybywa jako król pokoju. Osiołek kojarzy się też z pracą i dźwiganiem ciężarów; Jezus nie przychodzi więc, aby ciemiężyć, lecz aby przyjmować ciężary ludzi i je nosić.

Powyżej cytowany tekst z Księgi Zachariasza (9,9) Biblia Tysiąclecia w II wydaniu przedstawia tak: „Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy.” Jezus jest więc królem łagodnym i pokornym. Odznaczając się takimi cechami jest dla nas, kapłanów, naszym Królem, Mistrzem i wzorem do naśladowania. Pokora i wypływająca z niej łagodność, to „królowe” cnót i nie można bez nich wyobrazić sobie życia i posługi kapłana. Wiemy jak trudno jest je praktykować, ponieważ pycha jako skutek grzechu pierworodnego, obciąża nas mocno i sprawia, że nasze ego daje często – i mocno – znać o sobie na co dzień.

Czy stać mnie (czy walczę o…) na pokorę i łagodność:

– gdy niesforny uczeń kolejny raz utrudnia prowadzenie katechezy?
– gdy słyszę krytyczny głos ze strony parafianina?
– gdy penitent nie wyraża wystarczającej skruchy po wyznaniu grzechu?
– gdy do mnie chwalą mojego współpracownika?
– gdy współbrat zauważa nieszczerość mojego postępowania?
– gdy przełożony – wg mnie – nie ma racji w ocenie danej sytuacji?
– gdy wymagania ze strony rodziców dzieci pierwszokomunijnych czy bierzmowanych, naruszają zaplanowany porządek nabożeństw?
– gdy wysuwane przez nowożeńców życzenia dotyczące ich ślubu, są sprzeczne z zasadami liturgii?
– gdy…

Święty Franciszek Salezy, apostoł Bożej miłości, był bardzo cenionym kierownikiem duchowym osób duchownych i świeckich. Pisał listy do przełożonych domów zakonnych założonego razem ze świętą Franciszką de Chantal zgromadzenia Sióstr Wizytek, dając im duchowe rady. W liście do jednej z sióstr pisze tak:

„Moja siostro, zawsze, gdy zauważysz, że twoje serce oddaliło się od łagodności, uchwyć je koniuszkami palców, aby go postawić na właściwym miejscu, ale nie z zaciśnięta pięścią i nie gwałtownie.”

Przypominajmy – „koniuszkami palców” –  swemu sercu, aby ogarniało drugiego człowieka łagodnością!

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej,

19.03.23fs

Niewidomi. IV Niedziela Wielkiego Postu

IV Niedziela Wielkiego Postu – A
J 9, 1-41

Genialna dyskusja,
którą śledzimy w odczytywanej dziś Ewangelii,
prowadzi do wyciągnięcia intrygującego wniosku:
problemem, o którym mówi cała historia,
nie jest ślepota niewidomego od urodzenia –
z tym Jezus poradził sobie bardzo szybko…

Prawdziwym problemem
jest ślepota tych,
którzy nie potrafią ZOBACZYĆ
dobra, które się dokonało,
cudu, który poruszył serce,
interwencji Boga, który pomógł potrzebującemu.

Nie mogli tego zobaczyć,
bo – jak dobrze to (nomen omen) WIDAĆ
w podejmowanej przez nich dyskusji –
ich oczy zasłoniły:
niewiara,
szukająca sensacji ciekawość,
wypaczona poprawność względem przepisów prawa,
pyszne mniemanie o swojej wiedzy, pozycji i pobożności,
pogarda wobec drugiego człowieka,
gotowość wydawania jedynie słusznych osądów
i ostatecznie fałszywe przekonanie o swojej racji.

Prawdziwie NIEWIDOMI.

Kontrast jest bardzo wymowny:
z jednaj strony niewidomy – już widzący,
nie tyle dlatego, że jego oczy przejrzały,
ale przede wszystkim dlatego,
że jego serce UWIERZYŁO,
a z drugiej strony ci,
których oczy od początku aż do końca są niby zdrowe,
ale stan ich serca wywołuje totalną ŚLEPOTĘ.

***

Modlę się więc dziś o wielkopostne nawrócenie mojego serca,
by z wiarą potrafiło dostrzegać działanie Boga,
którego dobro czeka na zauważenie.

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.