04.08.24fs

Chleb eucharystyczny. XVIII Niedziela Zwykła

XVIII Niedziela Zwykła – B

Dzisiejszą Ewangelię wypełnia dialog Jezusa z tłumem, w którym objawia się On jako chleb życia dla tych, którzy widzieli znak rozmnożenia chleba (por. 6, 1-15). Ludzie, którzy zaspokoili głód, zatrzymują się w rozumieniu tego, co się dokonało czyli na chlebie jako znaku materialnym, jako fizycznym pokarmie do spożycia. Samo widzenie i materialne doświadczenie nie prowadzi ich jeszcze do wiary. Ludzie widzą w Jezusie tylko wyjątkowego człowieka, proroka, cudotwórcę, ale nie dostrzegają w Nim źródła życia, chleba dającego życie.

Określenie artos „chleb” jest użyte w tej perykopie wiele razy w dwóch znaczeniach, tzn. zwykłego chleba i chleba, którym jest Jezus : „chleb z nieba”, „chleb Boży”, „chleb życia”, „ten chleb”, „chleb prawdziwy”. Synonimem tego określenia jest termin brosis „pokarm”, który występuje 2 razy. Jezus w dialogu z tłumem prostuje błędne rozumienie manny – chleba na pustyni i zarazem niewłaściwą ocenę Jego osoby: „Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu.”

Celebrując Mszę Świętą trzymamy w rękach zwykły chleb, a potem Chleb eucharystyczny czyli samego Jezusa, którego przyjmujemy do naszych serc i podajemy Go wiernym w Komunii świętej. Z jakim rozumieniem i z jakim odczuciem biorę patenę z chlebem i kielich z winem, i odmawiam modlitwę błogosławieństwa w czasie ofiarowania? Czy wykonuję wtedy dostojny gest, a słowa wypowiadam wyraźnie i powoli? Czy od czasu do czasu, także w czasie niedzielnej Mszy Świętej, odmawiam głośno te modlitwy zamiast śpiewanej pieśni? Chodzi oto, aby wierni mogli „położyć” na patenie z chlebem swoje życie przyniesione do kościoła.

Czy słowa konsekracji wypowiadam z namaszczeniem, a czynność podniesienia Hostii i Kielicha wykonuję powoli i dostojnie?
Czy z prawdziwą pobożnością spożywam Ciało i Krew Jezusa Chrystusa? Czy podaję Komunię świętą bez pośpiechu, ukazując przez moment przyjmującemu Ciało Jezusa?
Czy po puryfikacji pateny i kielicha udaję się na miejsce celebransa i w ciszy kontempluję Jezusa w moim sercu, umożliwiając zarazem wiernym osobistą modlitwę.
Zrobię solidny rachunek sumienia z mojego ars celebrandi.

„Widząc – jak wszystko nagle rozbiega się
I jak zatrzaskuje drzwiami przeraźliwie –
Lecz mało kto je zamknął z tym królewskim wczasem i pogodą.
Z jakimi kapłan zamyka Hostię w ołtarzu.”
C. K. Norwid, Na zgon ś.p. Józefa Z[aleskiego]

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

28.07.24fs

”Tajemnico”. XVII Niedziela Zwykła

XVII Niedziela Zwykła – B

W Kościele pierwotnym często opowiadano i wspominano cud rozmnożenia chleba. Jego opisy znajdujemy w Ewangelii Mateusza w rozdziale czternastym, u Łukasza w rozdziale dziewiątym, a u Marka dwa razy, czyli w rozdziale szóstym i ósmym. Opis rozmnożenia chleba w Ewangelii Jana ma w szczególny sposób charakter chrystologiczny. To sam Jezus zwraca uwagę na lud znajdujący się w potrzebie. To sam Jezus stawia pytanie Filipowi o chleb do nakarmienia ludu. Następnie wydaje On sam polecenie, aby ludzie usiedli. Potem wykonuje Jezus czynności, które przypominają ustanowienie Eucharystii.

Trzy wyrażenia mówią w tym tekście o Jezusie i Jego działaniu: lambanein, tzn. „wziął chleb”, eucharistein, co oznacza „odmówił dziękczynienie” oraz didomi, co się tłumaczy „dać”, „rozdać”. Te same terminy występują w opisie ustanowienia Eucharystii w czasie Ostatniej Wieczerzy, jakie znajdujemy u synoptyków i u św. Pawła (1 Kor 11, 23-24). Pierwsi chrześcijanie czytając opis rozmnożenia chleba lub go słuchając, biegli myślą do wydarzenia w Wieczerniku. Nas ten cud prowadzi do sprawowania Mszy Świętej i skłania nas do refleksji nad naszym ars celebrandi. ”Biorę chleb”, pochylam się lekko nad ołtarzem i nieco wolniej, z namaszczeniem, wypowiadam słowa konsekracji – czy jest tak? Wierni wyczuwają w moim glosie i w mojej postawie ton „dziękczynienia” za ten cud, który się teraz dokonuje – czy staram się o to? A potem w czasie udzielania Komunii św. powoli, z szacunkiem, ukazując przez moment Hostię, „daję” ten Chleb wiernym – czy stać mnie na to?

Warto tu jeszcze zatrzymać się na słowami, które Jezus wypowiedział do uczniów po nakarmieniu ludzi: „Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło”. No właśnie, jak wygląda wykonywana przeze mnie puryfikacja pateny i kielicha? Czy jest ona znakiem mojej czci wobec Eucharystii? W średniowieczu partykuły nazywano „złotymi ziarnami” i pieczołowicie je zbierano. Nawet jeśli ich moim okiem nie widzę, to przecież one na naczyniach mogą jeszcze być, stąd potrzeba dokładnej puryfikacji. I jeszcze jedno: gdy wracam po Komunii do ołtarza to nie powinienem wsypywać pozostałych Hostii do puszki, lecz je przekładać palcami. Taki gest jest wyrazem czci wobec Ciała Pańskiego, a i do wiernych też „przemawia”.

Jak Cię zrozumieć,
Tajemnico
serca
otwartego mieczem

Biało-czerwony strumieniu
płynący Słowem czasu

Tajemnico Chleba

trzymam Cię
lękiem wiary
odnalezionej w cierpieniu

i patrzę

wzruszeniem drgają
wszystkie struny modlitwy
świat staje się
kolebką szczęścia

i wznoszę ręce
pełne Życia
ku nadziei

jak Cię zrozumieć, Tajemnico
Boga
i człowieka

Zginam kolano
i milczę

M. Balicki, Jak Cię zrozumieć, Tajemnico?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

103908742914

Urlopowe wskazówki. XVI Niedziela Zwykła

XVI Niedziela Zwykła – B
Mk 6, 30-34

Jako że sezon urlopowo-wakacyjny w pełni,
dlatego Pan Bóg, który zawsze jest „na czasie”,
daje mi dziś w swoim słowie wskazówki
jak czas wypoczynku właściwie przeżyć.

Po pierwsze uczy mnie,
że odpoczynek jest dobry, jest potrzebny,
że jest naturalną konsekwencją wcześniejszego trudu pracy.
Jezus zaprasza swych uczniów, by udali się na odpoczynek
po tym, jak natrudzili się na swojej pierwszej misji.
Kto bowiem ciężko pracuje, musi też dobrze odpoczywać.
I o taką możliwość dobrego wypoczynku muszę się zatroszczyć,
a czasem nawet zawalczyć!

Później pokazuje mi,
że w czasie odpoczynku wciąż chce być przy mnie.
To bardzo ciekawe w „dzisiejszej” Ewangelii:
Jezus każe uczniom iść samym, osobno, na pustkowie,
okazuje się jednak,
że On sam ich nie zostawia:
wyrusza wraz z nimi i towarzyszy im.
Także ze mną chce być cały czas,
ale ja muszę zadbać o to,
by odpoczywając, ciągle być z Nim,
by o Nim nie zapominać!

W końcu Pan daje mi przykład
umiejętności rezygnacji z odpoczynku,
gdy zachodzi taka potrzeba:
ulitował się nad tłumem czekających na Niego
i zaczął ich pouczać.
Bo czasem trzeba umieć zrezygnować
z możliwości odpoczywania, które jest ważne,
z „świętego prawa” do urlopu czy dnia wolnego,
na rzecz spraw, które są o wiele ważniejsze.
I to podczas urlopu muszę mieć w pamięci!

A jak już wezmę sobie do serca
te Boże urlopowe wskazówki,
to może uda mi się
prawdziwie pobożnie odpocząć.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

benedict-xvi-adoration

Podwójne posłanie. XV Niedziela Zwykła

XV Niedziela Zwykła – B
Mk 6, 7-13

„…i zaczął rozsyłać ich…” (Mk 6, 7)

Nie: rozesłał. Ale: „zaczął rozsyłać”, ponieważ Chrystus ciągle nas posyła. Nie tylko do ludzi, ponieważ ciągłe wychodzenie, działanie odśrodkowe, musiałoby skończyć się wyjałowieniem. Chrystus posyła nas również do własnego wnętrza.

Droga do wnętrza człowieka wiedzie przez adorację Najświętszego Sakramentu. To właśnie przed Panem – prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie obecnym – mogę całkowicie otworzyć swoją duszę. Niczym Anna, matka Samuela: „Wylałam duszę moją przed Panem” (1 Sm 1, 15).

Tego podwójnego posłania nie da się rozdzielić. Kościół z natury jest misyjny, ale jest również powołany do tego, by trwać przed Panem. Więcej – bycie z Chrystusem jest pierwsze: „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki” (Mk 3, 14).

„Być u Jego boku i być posłańcem w drodze do ludzi – tego się nie da rozdzielić. Tylko ten, kto jest przy Nim, poznaje Go i może Go w sposób właściwy głosić. Ten, kto jest z Nim, nie zachowuje tego dla siebie, lecz musi przekazywać dalej to, co znalazł. (…) Zechciejmy polubić bycie przy Panu. Wtedy możemy wszystko Jemu powiedzieć, z Nim omówić swoje pytania, swoje troski i swoje obawy. Możemy także wyrazić swoje nadzieje, swoją wdzięczność, rozczarowania, prośby i nadzieje. Wtedy ciągle możemy Mu powtarzać: Panie, ześlij robotników na Twoje żniwo! Panie, pomóż mi być dobrym robotnikiem Twojej winnicy!” (Benedykt XVI).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

5.07.24fs

Iść drogą Mistrza. XIV Niedziela Zwykła

XIV Niedziela Zwykła – B

Niewiara jest jednym z podstawowych tematów Ewangelii wg św. Marka. W tej perykopie spotyka się Jezus z niewiarą swoich rodaków. Co prawda zgromadzeni w synagodze w Nazarecie byli – według opinii egzegetów – w pierwszej chwili pozytywnie zdziwieni, ale ono dotyczyło tego wszystkiego, czego Jezus dokonał, zanim pojawił się w Nazarecie. Rozdział piąty poprzedzający ten tekst opisuje właśnie wyjątkowe czyny Jezusa: uciszenie burzy na jeziorze, uzdrowienie opętanych, kobiety cierpiącej na krwotok i córki Jaira. Wieść o czynach Jezusa zapewne dotarła także do mieszkańców Nazaretu.

Dlaczego więc słuchając Go „powątpiewali o Nim”? Sobie samym stawiali pytania: „Skąd On to ma?”; „Czy nie jest to cieśla?” Użyte jest tutaj określenie houtos, tzn. „ten” („on”). Ma ono pejoratywne znaczenie; pytający nie wymieniają przecież Jego imienia. W ten sposób rodacy Jezusa upodabniają się do uczonych w Piśmie, Jego przeciwników, którzy też nie nazywali Jezusa po imieniu, gdy odpuścił grzechy paralitykowi: „Czemu On [houtos – „ten”] tak mówi. On bluźni” (2, 7). Takie sformułowanie miało zdeprecjonować Jezusa i to, co On uczynił. Jezus „dziwił się ich niedowiarstwu”, niedowiarstwu swoich rodaków.

Zapewne zaskakuje nas fakt, że po takim przykrym doświadczeniu, które Jezus przeżył razem z uczniami w swojej ojczyźnie, posyła ich do głoszenia Ewangelii. A może jednak jest to właściwe miejsce i właściwy czas, aby to uczynić? Na własnym przykładzie Jezus chce przygotować uczniów na takie sytuacje, gdy ludzie – jak On to określa – „was nie przyjmą i nie będą was słuchać” (6, 11).

„Co ten, czy tamten ksiądz ma mi mówić, jak ja mam żyć!” Przecież tego rodzaju uwagi (sądy) docierają do nas, kapłanów, bezpośrednio lub w relacji naszych wiernych. Wielu wierzących ulega wpływowi liberalnych i zarazem często ateistycznych ideologii, które hołdują całkowitej wolności człowieka i stoją w jawnej sprzeczności do zasad wiary katolickiej. Jak powinna być nasza postawa? Przykro jest nam, a nawet więcej, boleśnie odczuwamy, gdy głoszone przez nas słowo Boże, w którego przygotowanie włożyliśmy wiele pracy i serca, nie jest przez ludzi przyjmowane. Jezusa przecież też słuchali i widzieli cuda, które czynił, a jednak Go odrzucali. Jakże mocno może być zamknięte serce człowieka; widzi, słyszy, a gdzieś w swojej głębi mówi: nie. Oto tajemnica daru, którym Bóg obdarzył człowieka, czyli tajemnica ludzkiej wolności!

Nasze zadanie: Iść dalej i głosić. Jezus Chrystus, nasz Pan i Mistrz nas posyła. I jeszcze przypomnienie fundamentalnej zasady mojej kapłańskiej posługi: Wszystko, co mnie spotyka w moim życiu i w mojej służbie, powinienem interpretować przez pryzmat historii Jezusa z Nazaretu.

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

23.0624fs

„Jeszcze” brak wiary. XII Niedziela Zwykła

XII Niedziela Zwykła – B

Jezus do żywiołów, jakimi są wicher i wzburzone morze, zwraca się tak jak do demonów, których wypędza z opętanych. W egzorcyzmie, którego dokonał w Kafarnaum (1, 25), jak też przy uciszeniu burzy na jeziorze, Jezus używa tego samego czasownika fimoun, co znaczy „milczeć”. Podobny związek widać w następnej perykopie Ewangelii Marka, w której jest mowa o wyrzuceniu złych duchów i o ich zagładzie w jeziorze (5, 1-20).

Uciszając burzę Jezus odpowiada na wołanie uczniów o ratunek i zarazem zadaje im dwa retoryczne pytania: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” W tłumaczeniu dosłownym drugie pytanie brzmi: „Jeszcze nie macie wiary?” Można by wyczuć u Jezusa pewne zniecierpliwienie, że Jego uczniowie „jeszcze” nie mają wiary, a przecież powinni już ją mieć po tym, co usłyszeli od Jezusa i jak widzieli Jego czyny: uzdrowienie opętanego, teściowej Szymona, trędowatego, paralityka, człowieka z uschłą ręką i inne liczne uzdrowienia (por. Mk 1-3).

Jezus był z uczniami w łodzi, a oni przerażeni wołali: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” Uczniowie dotychczas tak naprawdę nie pojęli, że Jezus jest obecny w ich życiu. Czyżby już zapomnieli o obietnicy, jaką On im złożył przy powołaniu ich na rybaków ludzi? Przecież wtedy zostawili wszystko i „poszli za Nim” pełni ufności (por. 1, 16-20). Ten ich brak wiary, który się uwidocznił w niebezpieczeństwie spowodowanym burzą na jeziorze, stoi w kontraście do postaw ludzi spuszczających paralityka przez dach domu, kobiety cierpiącej na krwotok, Jaira, niewidomego pod Jerychem, o czym opowiada Marek w następnych rozdziałach. Te wszystkie osoby okazały bezgraniczną wiarę w moc Jezusa; ich wiarę Jezus chwali. Uczniowie natomiast zadziwieni tym, co Jezus uczynił – uspokoił morze – pytają: „Kim On właściwie jest?” Jest to dla ich powołania i jego realizacji fundamentalne pytanie o tożsamość Jezusa, ich Mistrza.

Czym jest wiara? Jest poznaniem Boga i zarazem wyrażeniem ufności w Jego moc. Przez wiarę poznajemy Boga – sam rozum Go nie ogarnie – i gdy mówimy „wierzę w Boga”, to zarazem chcemy wyznać, że „wierzę Bogu”, a w tym wyrażeniu już jest obecna postawa ufności. Wierzę komuś, tzn. ufam mu. Siostra Faustyna przez wierne wypełnianie praktyk religijnych, a szczególnie medytacji, dochodzi do głębokiego przekonania, które tak formułuje: „Poznałam Go dobrze: Bóg jest miłością (…). Zaufałam Bogu i nie lękam się niczego (Dz. 589). Nie rozumiem, jak można nie ufać Temu, który wszystko może; z Nim wszystko, a bez Niego – nic” (Dz. 358).

Czy ja, kapłan, poznałem „już” – w kontraście do Jezusowego „jeszcze nie” pod adresem uczniów – Boga? Co świadczy o tym, że Mu bezgranicznie zaufałem? Czy rzeczywiście w moim życiu i w mojej pracy czynię „z Nim wszystko, a bez Niego – nic”?

Jeśli tak jest, to jak należałoby interpretować moje lęki w sytuacjach trudnych?

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

888_592922

Ziarnko. XI Niedziela Zwykła

XI Niedziela Zwykła – B
Mk 4, 26-34

BÓG daje wzrost,
pomnaża dobro,
stwarza szanse rozwoju.
Nasienie wrzucone w ziemię
kiełkuje i rośnie
jako źdźbło, potem kłos,
aż wydaje pełne ziarno w kłosie
– dzięki NIEMU!

Podobnie maleńkie ziarnko gorczycy
wsiane w ziemię wyrasta
i staje się wielkim drzewem
dającym schronienie ptakom podniebnym
– dzięki NIEMU!

Tak i królestwo Boże
wzrasta,
pomnaża się,
rozwija
– dzięki NIEMU!

Ale JA
mogę tak często
lub przynajmniej czasem
wrzucać w glebę
wydeptanej codzienności
jakieś ziarnko małego dobra.

Zazwyczaj tak niewiele trzeba:
życzliwy uśmiech,
dobre słowo,
podanie dłoni,
chwila rozmowy,
troskliwe zapytanie,
spojrzenie w oczy,
kurtuazyjna pomoc…

Może z tego właśnie ziarnka
– dzięki NIEMU –
wyrośnie wielkie drzewo dobra
w Jego królestwie?

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

f877f57d9dd9c241ade1c0d5ffcfba31

Grzechy zapomniane. X Niedziela Zwykła

X Niedziela Zwykła – B
Mk 3, 20-35

Rzadko się o nich mówi. Mało kto potrafi wymienić ich listę, która przecież znajdowała się dawniej w katechizmach.

Mowa oczywiście o grzechach przeciwko Duchowi Świętemu. W dzisiejszej Ewangelii czytamy bardzo mocne słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa: „Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3, 28-29).

Na czym polega ten grzech przeciwko Duchowi Świętemu, który jest grzechem wiecznym, nieodpuszczalnym? Na czym polega bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu? Św. Tomasz z Akwinu mówi, że chodzi o grzech „nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenie grzechów”.

Grzech przeciwko Duchowi Świętemu to postawa zatwardziałego serca. Każdy grzech może się nim stać, jeśli człowiek nie chce się z tego grzechu nawrócić. W Liście do Hebrajczyków przeczytamy: „Bo dla rozmyślnie grzeszących, kiedy mają znajomość prawdy, już nie ma ofiary za grzechy, ale straszne oczekiwanie sądu i potęga ognia, który pożre wrogów” (10, 26-27).

Tradycyjnie katechizm katolicki wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu. Przyglądnijmy się pokrótce tym grzechom:

  1. O łasce Bożej rozpaczać – popełnia się ów grzech wtedy, gdy człowiek świadomie popada w rozpacz, mówiąc sobie, że nie ma już dla niego ratunku, że Bóg nie może kochać tak wielkiego grzesznika.
  2. Przeciwko miłosierdziu Bożemu zuchwale grzeszyć – to dość częsta postawa, która może przejawiać się poprzez mówienie sobie: „Popełnię ten grzech, bo przecież Pan Bóg jest miłosierny i się wyspowiadam”.
  3. Uznanej prawdzie chrześcijańskiej się sprzeciwiać – to w sposób stały i świadomy mówienie „nie” oficjalnej nauce Kościoła. To chyba jeden z najczęstszych grzechów przeciw Duchowi Świętemu… „Jestem katolikiem, ale…”.
  4. Bliźniemu łaski Bożej zazdrościć – już sama zazdrość jest grzechem, a zazdrość o Bożą łaskę jest grzechem szczególnym.
  5. Na zbawienne napomnienia zatwardziałe mieć serce – człowiek zamknięty na napomnienia i trwający w grzechu jest również zamknięty na Boże przebaczenie.
  6. Rozmyślnie trwać w „niepokucieˮ – ta postawa może się przejawiać w odkładaniu spowiedzi będąc w stanie grzechu śmiertelnego.

Dla człowiek trwającego w tych grzechach przeciwko Duchowi Świętemu jest oczywiście nadzieja. Wystarczy, że nawróci się i porzuci postawę zatwardziałego serca. Módlmy się za tych, którzy trwają w tym zamknięciu na Bożą łaskę, aby jak najszybciej otwarli swoje serca na Boże miłosierdzie.

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

01.06.24fs

Droga Kościoła. IX Niedziela Zwykła

IX Niedziela Zwykła – B

W pierwszym rozdziale swojej Ewangelii Marek opowiadał o Jezusie, który wszedł do synagogi w Kafarnaum, nauczał i uzdrowił opętanego. Ta działalność Jezusa wprawiła wielu w zdumienie, a nawet byli pełni podziwu. Z inną reakcją spotyka się Jezus, gdy jego uczniowie zostali „przyłapani” przez faryzeuszy jak zrywali kłosy w szabat, aby zaspokoić głód. Jeszcze ostrzejsza była ich reakcja, gdy Jezus uzdrowił w szabat człowieka z uschłą ręką. Różnymi zakazami było obwarowane przestrzeganie tradycji w judaizmie, np. zakaz spożywania posiłku z publicznymi grzesznikami, czy też zwyczaje związane z przestrzeganiem postów. Natomiast zachowanie przepisów związanych z obchodami szabatu miało znaczenie priorytetowe. Były one znakiem wierności prawu Mojżeszowemu i przynależności do ludu Bożego. Na zarzut naruszenia szabatu przez uzdrowienie człowieka, Jezus odpowiada faryzeuszom: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.” Dla dobra człowieka Jezus, który jest ostatecznie panem szabatu, zawiesza przepisy dotyczące jego zachowywania.

Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis pisze: „Kościół nie może odstąpić człowieka, którego ‘los’ — to znaczy wybranie i powołanie, narodziny i śmierć, zbawienie lub odrzucenie — w tak ścisły i nierozerwalny sposób zespolone są z Chrystusem (…). Człowiek w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem ‘wspólnotowego’, i zarazem ‘społecznego’ — w obrębie własnej rodziny, w obrębie tylu różnych społeczności, środowisk, w obrębie swojego narodu czy ludu (…), w obrębie całej ludzkości — ten człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnice Wcielenia i Odkupienia” (14).

Troska o dobro człowieka, to droga jaką szedł Jezus i wyznaczył ją Kościołowi, a w nim w szczególny sposób kapłanom. Czy nie zapominam o tej drodze, szczególnie wtedy, gdy pojawiają się sytuacje, w których mogłoby dojść do nieporozumień z wiernymi? Przykłady: oto na spotkaniu z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych, padają z ich strony różne propozycje dotyczące obrzędów Mszy Świętej sprawowanej w ten szczególny dzień dla całej rodziny. Albo też do kancelarii parafialnej przychodzą nowożeńcy z gotowym programem liturgii Mszy Świętej, w czasie której zawrą sakramentalny związek małżeński. Niektóre propozycje zarówno jednych jak i drugich nie odpowiadają normom liturgicznym.

Powiem im „nie”, czy będę z nimi cierpliwie rozmawiał, uzasadniając moje argumenty i tak dążąc do kompromisu, który pozwala zachować w znacznym stopniu ducha liturgii i jej piękno? Czy potrafię się wtedy wsłuchać w słowa Jezusa, że „szabat został ustanowiony dla człowieka” oraz w głos Jana Pawła II, że to człowiek jest „drogą Kościoła”?

„Boże najcierpliwszy
proszę najprościej
daj mi zwykłą dobroć
dłuższą od miłości”
/J. Twardowski, Boże/

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

26.05.24fs

Zwątpienie. Uroczystość Najświętszej Trójcy

Uroczystość Najświętszej Trójcy – B
Mt 28, 16-20

Opowiadanie o zmartwychwstaniu Jezusa osiąga swój szczególny moment w perykopie z dzisiejszej Ewangelii. Jezus przekazuje uczniom nakaz misyjny. W naszym rozważaniu zatrzymamy się jednak na reakcji uczniów wobec ukazania się Jezusa: „A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili.” Egzegeci dyskutują do dziś o postawie uczniów: Jedni oddali pokłon, a inni wątpili? A może ich wątpienie odnosi się do czasu przed zmartwychwstaniem? Albo też ci sami, którzy oddali pokłon zarazem też wątpili? W tym zdaniu występują dwa czasowniki: proskynesan, tzn. „oddać pokłon” i edistasan, czyli „wątpić”. Były to dwie jednoczesne czynności. Przy czym wszyscy uczniowie oddali pokłon Jezusowi, a tylko niektórzy z nich wątpili – taka jest przeważająca opinia egzegetów. Dla zrozumienia tego tekstu i postawy uczniów warto przypomnieć sobie zachowanie Piotra idącego po falach do Jezusa. Piotr tonąc woła o ratunek. Jezus przychodzi mu z pomocą, ale wyrzuca mu słabość jego wiary: „Czemu zwątpiłeś [edistasas], małej wiary?” Zwątpienie Piotra wynika z jego małej wiary. W Ewangelii, którą rozważamy, uczniowie spotkali przecież zmartwychwstałego Jezusa, a jednak niektórzy z nich nie byli wolni od zwątpienia, które – tak można sądzić – wynikało z ich słabej wiary.

Msza Święta, którą sprawujemy, jest właśnie takim jednym wielkim „oddaniem pokłonu” Bogu. Czy oddajemy ten pokłon z sercem wypełnionym głęboką wiarą w to, że Syn Boży jest w niej obecny i sam składa swemu Ojcu ofiarę z siebie za nas? Zatrzymajmy się nad tekstem o Eucharystii jako tajemnicy wiary, pochodzący od Adrienny von Speyr, szwajcarskiej lekarki i mistyczki. Jej duchowej drodze towarzyszył Hans Urs von Balthazar (1905-1988), jeden z najwybitniejszych teologów dwudziestego wieku. Mistycy doświadczają spotkania z Jezusem we Mszy Świętej bardzo głęboko. I dobrze, że się z nami swoimi przeżyciami dzielą, chociaż nie jest nam łatwo zrozumieć i przyjąć ich przekaz. Adrienne von Speyr pisze tak: „Cała Eucharystia jest czystą tajemnicą wiary. Pan daje ją Kościołowi w sposób wyraźny jako tajemnicę. Nie daruje jej w takiej odsłonie, aby ona stała się wiedzą (…). Tajemnicy jako takiej [wiara] nie potrafi pojąć. A jednak musi pojąć [przyjąć], wierząc, że Pan jest tutaj obecny w sposób fizyczny. Ta wiara jest przecież warunkiem tego, że Duch Pana może działać w wierzącym [człowieku]” (Adrienne, 106-107).

Nie potrafimy (i nie chciejmy) ogarnąć rozumem tego cudownego dzieła, które dokonuje się we Mszy Świętej; możemy go tylko przyjąć wierząc! Nie chciejmy, aby „nasza wiara [– jak pisze ta mistyczka –] stała się wiedzą”; mając tylko wiedzę, a nie mając wiary, bylibyśmy bardzo biedni.

„Oczy błądzące smutno
popatrzcie. Czy ujrzycie
w maleńkiej białej hostii
Jezusa całe życie?

(…)

Oczy błądzące smutne
popatrzcie. Czy wierzycie?
Komunię świętą przyjąć
to żyć tym Jego życiem.”

J. Twardowski

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.