Boże Nar

Opowiadać jak Jezus. Uroczystość Bożego Narodzenia

Uroczystość Bożego Narodzenia
J 1,1-18

Prolog czwartej Ewangelii jest określany jako uwertura, w której pojawiają się jako zapowiedzi wszystkie ważne tematy jej autora, św. Jana: światłość, prawda, chwała, życie, Syn jako objawienie Ojca. Zatrzymajmy się w rozważaniu przy tym ostatnim temacie. Zakończenie dzisiejszej Ewangelii brzmi: „Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.” Jezus Chrystus stał się człowiekiem i przez trzy lata „pouczał” ludzi o swoim Ojcu i o sobie w relacji do Ojca. Właśnie jako „pouczył” zostało przetłumaczone greckie określenie eksegomai, które ma podwójne znaczenie: „opowiadam”, „wyjaśniam”, „interpretuję”; oraz: „przywodzę”, „rządzę”. Wulgata tłumaczy to określenie jako enarravit, to znaczy „opowiedział”; czyli Ewangelia jest to opowiadanie Jezusa o swoim Ojcu. Zadaniem kapłana jest właśnie opowiedzieć ludziom o tym opowiadaniu Jezusa. Narracja, opowiadanie, jako forma głoszenia Ewangelii jest bardzo dzisiaj ważna. Warto na tą prawdą się zastanowić.

Ostatnio mówi się coraz częściej o teologii narratywnej w odróżnieniu do dotychczasowej, której zarzuca się zbyt abstrakcyjno-pojęciowe myślenie i zarazem oddalenie się od ludzkiego życia z jego problemami. Opowiadanie jest pierwszym, a dzisiaj koniecznym językiem przekazu i wyrażania wiary. Tak wyglądało głoszenie dzieł Bożych u Izraelitów; taką formę głoszenia Ewangelii spotykamy w starożytnych homiliach chrześcijańskich.

Często zastanawiamy się, jak w naszym głoszeniu dotrzeć do współczesnego człowieka, wątpiącego, krytycznego, tracącego wiarę, a nawet niewierzącego. Doświadczyliśmy już, że nie możemy iść do niego wprost z prawdami zawartymi w dogmatach wiary, czy z nakazami wypływającymi z przykazań Bożych.  Zauważamy, że daleko posunięta indywidualizacja życia sprawia, że człowiek oczekuje takiego przekazu, który umożliwia mu osobiste przeżycie słyszanych treści. Taki człowiek musi najpierw poznać życie i naukę Jezusa Chrystusa, tzn. kim On był, czego nauczał, jak nauczał, jak wyglądały jego spotkania z ludźmi, jakie stawiał wymagania, czyli, uogólniając, w jaki sposób głosił sobą miłosierdzie Ojca. Metoda w przekazie tych treści jest jedna: opowiadanie, narracja; prosta, serdeczna, z elementami dialogicznymi (chociaż homilia-kazanie jest zasadniczo monologiem). Powinna to być mowa, którą można sobie „wyobrazić”, aby ona działała na wyobraźnię, na uczucia i na wolę. Tekst homilii musi być dynamiczny, w nim musi się coś dziać, tak jak wiele „się działo”, gdy Jezus głosił. I do tego jeszcze jedno, bardzo ważne – jako kapłan, muszę opowiadać o Jezusie i o Jego opowiadaniu o Ojcu tak, aby słuchający mnie odczuwali, że kocham Go całym sercem i mocno wierzę w głoszoną przeze mnie Ewangelię.

No więc: czy nie powinienem popracować nad moim przepowiadaniem, aby nabierało ono jeszcze mocniej charakteru opowiadania, narracji?

ks. Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

22.12.24fs

Duchowy „pośpiech”. IV Niedziela Adwentu

IV Niedziela Adwentu – C

„Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta (…) i pozdrowiła Elżbietę.” W kazaniach głoszonych o nawiedzeniu Elżbiety przez Maryję, uzasadniamy zapewne często jej daleką wędrówkę chęcią pomocy jej krewnej, która znajduje się w ciąży, być może już zaawansowanej. Ale czy doświadczona kobieta, jaką była Elżbieta, potrzebowała pomocy młodej dziewczyny? Zapewne miała ona także w pobliżu gotowych ją wspierać swoich krewnych i sąsiadów. Odkryjmy inny motyw wędrówki Maryi do Elżbiety. Otóż Maryja czuje się obdarowana i idzie do Elżbiety, aby podzielić się z nią swoim szczęściem bycia matką Bożego Syna. Tak też odbiera jej przybycie Elżbieta, skoro wydaje okrzyk i mówi: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”.

Przez pryzmat obdarowania Maryi Bożym Synem i jej dzielenia się Nim z Elżbietą, popatrzę na moje kapłaństwo i zobowiązania z nim związane. Jestem jako kapłan wybrany i obdarowany jak nikt inny. Chrystus powołał mnie, abym Jego głosił, Jego „sprowadzał” na ołtarz,  Jego podawał ludziom i swoim życiem na co dzień dawał o Nim świadectwo. Te zadania wypływają z mojego bycia obdarowanym, czyli – nawiązując do pozdrowienia Elżbiety – bycia „błogosławionym”. Czy ludzie, którzy na mnie patrzą, mnie słuchają, ze mną przebywają, odczuwają to moje obdarowanie, tzn. obecność Jezusa Chrystusa we mnie?

Maryja idzie „z pośpiechem” do Elżbiety. Łukasz używa tutaj określenia meta spoudes, co zostało właśnie przetłumaczone jako „z pośpiechem”. W listach Nowego Testamentu to słowo jako rzeczownik oznacza „gorliwość wierzących”, a także „żarliwe zatroskanie o kogoś” (Rz 12,8.11; 2 Kor 7,11-12 i inne). Pośpiech Maryi był więc wyrazem jej gorliwości w niesieniu Jezusa do Elżbiety i znakiem troski o jej duchowe dobro. Oto Maryja pokazuje mi motyw i sposób dzielenia się otrzymanym darem. Motyw to moje zatroskanie o duchowe dobro, czyli o rozwój wiary tych, którzy zostali mi powierzeni; aby poznali lepiej i ukochali mocniej Jezusa Chrystusa. A sposób? – powinienem to czynić „z pośpiechem”, tzn. wykorzystywać każdą sytuację, aby nieść Chrystusa do ludzi, nie ociągać się. Taka pokusa ciągle mi zagraża, a wyraża się ona w moim tłumaczeniu się wobec siebie samego: to za trudne dla mnie, to mnie nie dotyczy, niech to inni robią, to i tak nic nie da, itd. Moja „twórczość” w usprawiedliwianiu się jest pewno pokaźna.

Przy takiej postawie odrzucam natchnienia i marnuję sytuacje, w których ktoś czekał na Chrystusa, a ja nie zaniosłem Go do niego na czas. „Pośpiech” duchowy jest to więc wykorzystywanie każdej chwili, aby Jezusowi pozwolić siebie ubogacić i potem podzielić się Nim z drugim człowiekiem.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

165498465254

Radość kapłańska. III Niedziela Adwentu

III Niedziela Adwentu – C
Łk 3, 10-18

Jakiej radości, radości w życiu kapłańskim,
uczy nas – w Niedzielę Radości – Ewangelia?

Słyszymy dziś o Janie Chrzcicielu,
o którym niektórzy myśleli, że jest Mesjaszem,
a który sam o sobie mówi wprost,
że tylko Go poprzedza.
Mesjasz – „Mocniejszy” – idzie za nim,
a Jan jest tak mały,
że nie jest nawet godzien
rozwiązać rzemyków u Jego sandałów.

Taka postawa Jana jest źródłem jego radości.
Mówi o tym – co zapisał Ewangelista Jan – tak:
„Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany […].
Przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go,
doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca.
Ta zaś moja radość doszła do szczytu.
Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 28-30).

Radość z umniejszenia, wobec Tego, który wzrasta.
Radość ze słuchania Jego głosu.
Radość z przyjaźni z Nim.
Radość z podejmowania misji bycia Jego posłańcem.
Radość z bycia słabszym wobec Mocniejszego.
To jest radość kapłańska.

***

Raz usłyszałem, jak mówiono o pewnym księdzu,
że, gdy celebruje on Mszę Świętą, wówczas „znika za ołtarzem”.
Robi to w ten sposób, że odwraca od siebie uwagę wszystkich
i skupia ją na tym, co dzieje się na ołtarzu.
„Znika za ołtarzem”, by stał się bardziej widoczny Chrystus.
Cóż za piękny komplement wobec kapłana!

Obym też zasługiwał na taki komplement,
gdy cała moja posługa – nie tylko ta przy ołtarzu,
gdy całe moje życie
będzie „znikaniem” i robieniem miejsca Chrystusowi,
będzie takim umniejszaniem się – z radością,
by On wzrastał!

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

Dziewica Maryja

Nieprzyjaźń dobrą nowiną. Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

Każdy z nas boleśnie doświadcza własnej grzeszności. Zwłaszcza wtedy, gdy zbliżamy się do świętych tajemnic wyrywa się z nas okrzyk: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8). Z dzisiejszej liturgii słowa przebija jednak promyk nadziei, gdyż płynie odpowiedź na tę sytuację: „Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa” (Flp 1, 6; II czytanie).

O jaką nadzieję chodzi? Dzisiejsza uroczystość podpowiada nam, że tą nadzieją jest nadzieja na życie z Bogiem, na wypełnienie Łaską (czyli Bogiem samym), którego doświadczyła Maryja. To jednak stan finalny, do którego nieustannie dążymy. Czy możemy liczyć na jakąś pomoc w jego osiągnięciu?

„Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono ugodzi cię w głowę, ty ugodzisz je w piętę” (Rdz 3,15; I czytanie). Protoewangelia – pierwsza dobra nowina. Przeważnie tej dobrej nowiny szukamy w drugiej części tego wersetu. Jednak jest ona także zawarta w pierwszej części.

Czy może być coś dobrego we wprowadzeniu nieprzyjaźni? Może. Pan Bóg wprowadzając nieprzyjaźń między człowiekiem i Szatanem usuwa przyczynę niebezpieczeństwa. Bo człowiek w trakcie rozmowy z wężem wszedł z nim w relację, zawiązał namiastkę przyjaźni. Co więcej: razem popełnili zło, stali się wspólnikami. Wiemy dobrze, że jednym z najsilniejszych spoiw jest wspólnie popełniony grzech. Bóg wprowadza nieprzyjaźń, rozrywa więzy, z których sam człowiek – flirtujący ze złem – nie jest w stanie się wyrwać.

Grzech czyni nagim, odziera z łaski. Dlatego Pan Bóg nie tylko wyrwał człowieka z grzechu, lecz także „sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór” (Rdz 3, 21), w którym możemy dopatrywać się symbolu łaski, która – jak skóry – również chroni człowieka.

Niech doświadczenie naszej grzeszności, odarcia z godności, nie hamuje nas w odważnym głoszeniu Ewangelii – dobrej nowiny o tym, że Pan odcina od zła i osłania łaską. Trzeba Mu tylko na to pozwolić. Choć Maryja nie doświadczyła zła, to pozwoliła, aby Pan okrył Ją łaską, by dokonały się w Jej życiu wielkie dzieła. Niech motywacją do ciągłej walki ze złem, w której wspomaga nas wstawiennictwo Niepokalanej, będą dla nas słowa poety: „Maryją stać się muszę i Boga rodzić ze mnie” (Anioł Ślązak).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

advent-2995867_1920

„Ociężałe” serce. I Niedziela Adwentu

I Niedziela Adwentu – C 

Dzisiejsza Ewangelia składa się z dwóch części. W pierwszej z nich Jezus przedstawia scenariusz końca świata; mówi o „wydarzeniach zagrażających ziemi” i o ludziach, którzy „mdleć będą ze strachu”. Określenia te, opisujące czasy ostateczne, można także odnieść do Kościoła; do trudnych okresów jego historii, ale także do czasów obecnych i do tych, które mogą nastąpić.

Dla znacznej części wierzących taki okres jest już teraz: utrata wiary, szczególnie przez ludzi młodych, postępujący proces laicyzacji, deprecjonowanie życia od narodzenia do śmierci w sposób dotychczas niespotykany, agresywna krytyka Kościoła i duchownych, itd. W rozmowach z wiernymi jako kapłani zauważamy, że wielu z nich w tych zjawiskach widzi znaki apokaliptycznego czasu. Pojawiają się także postawy, w których widoczny jest ludzki strach przed tym, co jeszcze może nastąpić.

W drugiej części Ewangelii Jezus podaje wskazania, co należy czynić, aby przygotować się na nadejście końca świata, który wiąże się z przyjściem Syna Człowieczego. Wskazówki Jezusa można także odnieść do sposobu konfrontacji ze złem, którego teraz doświadczamy. Jezus wzywa do czujności i do modlitwy, aby nasze „serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych”.

Jako kapłan rozmawiam z ludźmi, słucham ich, oceniam rzeczywistość, w której żyjemy, daję wskazówki i rady. Czy płyną one z serca otwartego na głos Boży, uduchowionego, wolnego od sądów tego świata? A może doświadczam sam „ociężałości” mojego serca i dlatego to, co się wokół mnie dzieje – teraz w Kościele – napełnia mnie nie tylko niepokojem, ale nawet lękiem.

Ocena „jakości” mojego serca zawiera się w pytaniu: Czy byłbym gotów stanąć przed Synem Człowieczym – teraz? Serce kapłana, serce wolne od obciążeń tego świata w sferze myśli, uczuć i pragnień, doświadcza pokoju, który się ostoi w konfrontacji ze złem w tym malutkim świecie, w którym żyje, ale i też w spojrzeniu na zło w skali globalnej. Z serca kapłana, uduchowionego szczególnie przez medytację Słowa Bożego i adorację Jezusa w Najświętszym Sakramencie, popłynie modlitwa: „Panie Jezu, Ty wszystko widzisz, Ty wszystko wiesz, oddaję Ci siebie i tych, z którymi żyje i pracuję. Ty jesteś Panem dziejów świata. Niech się dzieje wola Twoja!”.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

24.11.24FS

Być „nie z tego świata”. Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata – B
J 18, 33b-37

„Czy ty jesteś królem żydowskim? – pyta Piłat Jezusa. Żydzi oczekiwali  obiecanego Mesjasza, który zniesie panowanie pogan i będzie rządził odrodzonym królestwem Izraela; wielu widziało go w Jezusie. Także Piłat patrzył na Jezusa w aspekcie politycznym żydowskiego mesjanizmu. Według obowiązującego w cesarstwie rzymskim lex Iulia de maiestate uzurpowanie sobie przez kogoś bycie królem było przestępstwem, a gdyby doprowadziło to do buntu groziła kara śmierci. Dlatego też Sanhedryn jerozolimski pragnąc uwolnić się od Jezusa, przekazał Go Piłatowi. Jezus ukazuje naturę swojego mesjańskiego królowania w diametralnie innym wymiarze. Odpowiada Piłatowi: „Królestwo moje nie jest z tego świata.” Tę prawdę Jezus wyraża także w innych okolicznościach przedstawionych w Ewangelii Marka. W rozmowie z Nikodemem Jezus mówi wyraźnie, że aby wejść do Jego królestwa trzeba „narodzić się powtórnie”, tzn. z wody i Ducha (por. 3, 3); w innym miejscu powie o sobie: „nie jestem z tego świata” (8, 23), a o swoich uczniach, że „nie są z tego świata” (15, 19; 17, 14-16).

W rozmowie z Piłatem Jezus dodaje: „(…) królestwo moje nie jest stąd”. Greckie słowo, które zostało przetłumaczone jako „stąd”, inaczej „z tego miejsca”, oznacza pochodzenie. Jezus pochodzi od Ojca, a Jego uczniowie otrzymują życie Boże przez Jezusa, jak też wszyscy w Niego wierzący.

Otrzymałem życie Boże na chrzcie. Zostało ono ubogacone przez sakramenty  bierzmowania i kapłaństwa. Pielęgnuję to życie przyjmując codziennie Ciało i Krew Jezusa. Buduję w ten sposób królestwo Jezusa już na tej ziemi? Czy nie jest tak, że zasady funkcjonowania królestwa ziemskiego są jeszcze mocno obecne w moim myśleniu i odczuwalne w działaniu? Jan Paweł II w pierwszym swoim liście skierowanym do kapłanów na Wielki Czwartek 1979 roku pisze tak: „Osobowość kapłańska musi być dla drugich wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem (…). Może nam się czasem wydawać, że [ludzie] tego nie chcą. Że chcą, abyśmy byli we wszystkim ‘tacy sami’. Czasem wręcz zdaje się, że tego od nas się domagają. Tutaj wszakże potrzebny jest ‘zmysł wiary’ i ‘dar rozeznania’. Bardzo łatwo bowiem ulec pozorom i paść ofiarą zasadniczego złudzenia. Ci, którzy domagają się zeświecczenia życia kapłańskiego, którzy dają poklask różnym jego przejawom, opuszczą nas z całą pewnością wówczas, gdy już ulegniemy pokusie. Wówczas przestaniemy być potrzebni i popularni. Epoka nasza cechuje się różnymi formami ‘manipulacji’, ‘instrumentalizowania’ człowieka. Nie możemy ulec żadnej z nich. Ostatecznie zawsze potrzebny ludziom okaże się tylko kapłan świadomy pełnego sensu swego kapłaństwa: kapłan, który głęboko wierzy, który odważnie wyznaje, który żarliwie się modli, który z całym przekonaniem naucza, który służy (7).

Zrobię dzisiaj solidny rachunek sumienia: Jakie objawy zeświecczenia zauważam w moim kapłańskim życiu i w mojej duszpasterskiej pracy? Czy nie szukam popularności za cenę wierności nauce Kościoła?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Higuera

Jesienna tęsknota. XXXIII Niedziela Zwykła

XXXIII Niedziela Zwykła – B
Mk 13, 24-32

Jezus powróci.
Jego powrót owiany jest tajemnicą,
a tę aurę tajemniczości wzmacniają ewangeliczne obrazy
mówiące o okolicznościach Jego powrotu.
Te obrazy mogą wzbudzać zdziwienie, a nawet trwogę.
Jeśli przeczytamy cały trzynasty rozdział Ewangelii Marka,
mówiący o klęskach, katastrofach, wojnach,
fałszywych prorokach, zwodzicielach,
nienawiści, osądach i ucisku,
to może budzić się w nas uzasadniony niepokój.
A do tego, gdy dziś odczytujemy ten tekst, za oknem mamy jesień –
porę roku, która sama w sobie dla wielu jest powodem złego samopoczucia.
Wszystko to razem tworzy jakąś przytłaczającą, beznadziejną atmosferę.
I gdzieś w głębi odzywa się tęsknota za latem.

Piękna to tęsknota!
I bardzo trafna!
Bo Jezus dziś mówi,
że Jego przyjście będzie niczym lato,
czas, w którym wszystko jest pełne życia,
czas owocowania, wydawania plonów,
czas radości, zasłużonego odpoczynku.
Tak, wszystkie te „straszne”, niepokojące zjawiska muszą wcześniej nastąpić,
ale one nie są końcem, one są jedynie zapowiedzią końca.
A koniec będzie jak lato.

Potrzeba nam uważnej obserwacji
i właściwego odczytania tych znaków, tych zapowiedzi,
ale ostatecznie nie chodzi o skupianie się na nich.
Jak obserwacja drzew, roślin,
choćby tej figi, o której mówi Jezus,
prowadzi do wyciągnięcia wniosku o bliskości lata,
tak pełne ufności przyglądanie się tym – nawet strasznym – znakom czasu,
winno nas prowadzić do rozpoznania bliskości Jego przyjścia.
A dostrzeżenie ich powinno właściwie budzić w nas radość.
Bo tęsknota to oczekiwanie pełne radości,
czas pewnego braku,
po którym następuje jednak kumulacja radości ze spotkania.

Tak warto przeżywać jesienne tęsknoty!

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

wdowa

Nie rozmienić kapłaństwa na drobne. XXXII Niedziela Zwykła

XXXII Niedziela Zwykła – B

Nasz Pan Jezus Chrystus stawia dziś przed nami za wzór ubogą wdowę. Wrzuciła ona do skarbony dwa lepty, czyli jeden kwadrans. Miała bardzo mało, a jednak wrzuciła wszystko. Przecież nawet gdyby ofiarowała połowę swego mienia – i tak byłaby godna podziwu!

„Ona pozbawiła się wszystkiego, co miała, nawet więcej niż pozbawiła wszystkiego, ona samą siebie ofiarowała” (św. Jan Chryzostom, Homilia na List do Filipian, 15). Wrzuciła wszystko, całe swoje życie (gr. bios; por. Mk 12, 44). Dlatego nie ma przypadku, że fragment ten ewangelista Marek umieszcza tuż przed opisem męki Jezusa. W ubogiej wdowie widzi bowiem zapowiedź Chrystusowego ofiarowania.

Czy ja mojego kapłaństwa nie rozmieniłem na drobne? Jaka jest moja ofiarność? Czy pamiętam o naturze Chrystusowego kapłaństwa? O tym, że kapłan ma równocześnie być żertwą?

Proszę Cię Panie Jezu Chryste, Najwyższy i Wieczny Kapłanie, bym umiał dawać siebie w całości, bym szukał tylko Ciebie.

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

03.11.24fs

Wróć do twojego serca. XXXI Niedziela Zwykła

XXXI Niedziela Zwykła – B
Mk 12, 28b-34

Jestem kapłanem. Człowiekiem jakże obdarowanym przez Boga. A to obdarowanie jest wyrazem tego, że Bóg mnie miłuje. Czy jestem o tym głęboko przekonany? Czy doświadczam miłości Boga w moim życiu? Jeżeli uwierzę, że Bóg jest miłością, jeżeli jej doświadczę, to odpowiem na nią także moją miłością: „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”, całym… całą… to znaczy niepodzielonym/ą. Czy tak jest w moim kapłańskim życiu?

– bo jeśli idę na ambonę, oczekując uznania od księży i wiernych za głoszone słowo Boże, to wtedy moje „ego” zagarnia moje serce;
– bo jeśli urządzenie mieszkania, kupno samochodu, czy kolejna wycieczka na  dłuższy czas wypełniają moje myśli i pragnienia, to wtedy chęć posiadania rzeczy materialnych wypiera pragnienie „posiadania” Boga;
– bo jeśli przeglądając Internet „utknąłem” przy obrazach eksponujących ludzkie ciało, to wtedy Boże piękno, które jest w moim sercu, zaczyna się zacierać.

Te trzy skutki grzechu pierworodnego: pycha, chciwość i nieczystość, rozdzierają serce kapłana i okradają je z miłości Boga.

Miłość Jezusa do mnie jest radykalna; On chce mnie mieć całego: całe moje serce, całą moją duszę, cały mój umysł; wszystkie moje myśli, wszystkie moje pragnienia, wszystkie moje dążenia. Ale nie za darmo! On chce wszystko moje mieć, aby wszystko mi dać! Całkowite oddanie się kapłana Jezusowej miłości, daje mu prawdziwe szczęście, które wierni widzą w jego oczach, wyczuwają w jego słowach, doświadczają w jego zachowaniu.

Jak to jest z moją miłością do Jezusa, teraz, po kilku albo i też po wielu latach mojego kapłańskiego życia? Kiedy ostatni raz wyznałem Jezusowi, że Go kocham? W każdej chwili mogę zacząć Go miłować na nowo, całym sercem. Św. Augustyn po latach błądzenia wołał: Późno Cię umiłowałem. Piękności tak, a tak nowa, późno Cię umiłowałem.

Zapewne w moim dotychczasowym życiu miałem wiele możliwości, aby umiłować Pana tak naprawdę, głęboko i… tego jeszcze może nie zrobiłem. Nadszedł więc czas, aby to wreszcie uczynić – nigdy nie jest za późno! Św. Augustyn daje taką radę:

Wróćcie do serca; dlaczego odchodzicie od siebie i gubicie się przez was? Dlaczego chodzicie po samotnych drogach? Błądzicie, włócząc się, powróćcie. Do kogo? Do Pana. Skory jest [do wysłuchania]. Najpierw wróć do twojego serca.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

27.10.24fs

„Jezusie, zmiłuj się nade mną!”

XXX Niedziela Zwykła
Mk 10, 46-52

W dziesięciu pierwszych rozdziałach Marek przedstawia nauczanie Jezusa o byciu Jego uczniem. Cud uzdrowienia Bartymeusza, jedyny w drugiej części tej Ewangelii, jest ostatnim etapem tego procesu i zarazem jego syntezą. Wiele ważnego w tym opisie się dzieje. Bartymeusz to jedyna uzdrowiona osoba, której imię zostało zapisane w Ewangelii Marka. W tej historii ujawniają się – pojawiają się po raz pierwszy – trzy prawdy: Jezus jest wzywany po imieniu, nazwany jest Synem Dawida i przyjmując to określenie, Jezus pozwala na ujawnienie Jego mesjańskiej tożsamości; aż dotąd stanowiła ona sekret.

Popatrzmy na słowa, zachowanie i postawę tego człowieka. Bartymeusz rozpytując innych dowiaduje się, że Jezus tamtędy przechodzi. Zaczyna wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Zwracając się do Jezusa określeniem „Synu Dawida”, wyraża starotestamentalne przekonanie o pojawieniu się Króla Mesjasza, który wskrzesi Dawidową monarchię. Natomiast prośba „ulituj się nade mną” jest wołaniem z Psalmów (2, 4; 7, 27; 10, 13). Upominany woła jeszcze mocniej. Już teraz wyraża sobą i w słowach daleko więcej niż ludzie, którzy go otaczają. Jezus usłyszał to wołanie i polecił go zawołać, a ów „zerwał się i przyszedł do Jezusa”. Wtedy usłyszał: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” – tak kończy Marek opis tego wyjątkowego wydarzenia, określającego postawę ucznia Jezusa Chrystusa.

Prawdziwy uczeń, którego wzorem jest niewidomy Bartymeusz, szuka Jezusa, pyta o niego innych, gdy go spotyka woła do Niego o pomoc; doświadczając jej idzie za Jezusem. Od czego zacznę odnawiać moje bycie uczniem Jezusa Chrystusa? Może właśnie od wołania, bo ja już wiem, gdzie Go mogę spotkać. Właśnie będę wołał jak Bartymeusz: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Zapewne znane są nam „Opowieści pielgrzyma”. Autor przez znaczną część swojego życia, chodził po lasach i stepach, powtarzając w rytm oddechu nieco zmienione wołanie niewidomego z tej Ewangelii: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!” Doświadczał kontemplacyjno-mistycznych spotkań z Jezusem.

Ja też postanawiam wołać: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną”. Przez to  wołanie, wydobywające się z głębi serca, Jezus będzie:
– porządkował moje myśli,
– uspokajał moją wyobraźnię,
– pokonywał moje niepokoje i lęki,
– napełniał moje serce Jego pokojem,
– pomagał doświadczyć Jego bliskości
– nadawał moc moim słowom,
– ubogacał moje relacje ze współbraćmi i wiernymi.

Tylko wtedy, gdy wykrzyczę moją nędzę, przyznając się do mojej pustki, będę w stanie przyjąć Boże miłosierdzie. Wtedy spełni się na mnie prośba niewidomego „Panie, abym przejrzał’ i wtedy tak naprawdę pójdę na nowo i bezkompromisowo za Nim.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.