modlitwa

Miłość konkretna. VII Niedziela Zwykła

VII Niedziela Zwykła – C
Łk 6, 27-38

Bardzo konkretnie wzywa mnie dziś Pan
do konkretnej miłości.

Miłować – nie na poziomie uczuć,
ale na poziomie konkretnych postaw:
miłować – czyli dobrze czynić, błogosławić, modlić się…

Dobrze czynić tym,
którzy mi nie czynią dobrze, a raczej źle.
Błogosławić tym,
którzy mi nie błogosławią, tylko mnie przeklinają.
Modlić się za tych,
którzy bardziej są skłonni mnie oczernić,
niż się za mnie pomodlić.

Tak mają miłować dzieci Ojca, bo tak miłuje Ojciec.

Jeśli jednak miłuję tylko tych, którzy mnie miłują,
jeśli dobrze czynię, błogosławię i modlę się za tych tylko,
którzy mogą mi się tym samym odwdzięczyć,
to czy mogę nazwać się synem Najwyższego?
Chyba raczej aż dotąd Go nie znam…
Bo Ojciec jest dobry dla WSZYSTKICH,
WSZYSTKICH kocha.

***

Modlę się dziś o takie doświadczenie miłości Ojca
i umiejętność okazywania takiej miłości WSZYSTKIM.
O umiejętność okazywania wszystkim
MIŁOŚCI KONKRETNEJ.

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

Jezus naucza

O nadziei „zbyt krótkiej” i prawdziwym bogactwie. VI Niedziela Zwykła

VI Niedziela Zwykła – C
Łk 6, 17.20-26

„Błogosławieństwa są paradoksem – kryteria tego świata zostają obalone, gdy tylko spojrzymy na rzeczy we właściwym świetle, a mianowicie według miary Ojca, która jest inna niż miara świata” (Benedykt XVI).

Błogosławieństwa przewartościowują rzeczywistość i uczą spojrzenia na człowieka i świat z Bożej perspektywy. Tym samym ukazują gdzie powinniśmy zakorzenić naszą nadzieję: „Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją” (Jr 17, 7). „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku” (Jr 17, 5).

Myliłby się jednak ten, który uważałby, że pokładanie nadziei w Bogu jest wystarczające. Można mieć nadzieję „zbyt krótką”, sięgającą jedynie ku życiu ziemskiemu. Św. Paweł pisze bardzo mocno: „Jeżeli tylko W TYM ŻYCIU w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15, 19). Nie pisze on o złej nadziei, ale o nadziei w Chrystusie, która jest ograniczona do ziemskiego życia. Jest ona godna politowania! Kluczowe i rozstrzygające okazuję się być otwarcie na zmartwychwstanie, na życie wieczne. Nadzieja ograniczona do doczesności okazuje się być „martwą nadzieją”. A przecież „Bóg przez powstanie z martwych Jezus Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” (1 P 1, 3).

„Żywa nadzieja”, ufność zakorzeniona w Bogu, idzie w parze z dobrowolnym ubóstwem: „im bardziej człowiek odrywa się od dóbr ziemskich, tym bardziej pragnie niebieskich” (R. Garrigou-Lagrange OP). „Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?” (Jk 2, 5). Zatem antynomia nie zachodzi między bogatymi a ubogimi, lecz pomiędzy bogatymi w oczach świata, a bogatymi „według miary Ojca”. Powracają słowa Benedykta XVI: „Błogosławieństwa są paradoksem – kryteria tego świata zostają obalone, gdy tylko spojrzymy na rzeczy we właściwym świetle, a mianowicie według miary Ojca, która jest inna niż miara świata”.

Pan Bóg pragnie, aby każdy z nas był bogaty. Nie bogatym według miary tego świata, lecz według Jego miary. „Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi” (Ap 3, 17). Pan Bóg nie wzywa nas do bycia ubogimi, lecz do stania się bogatymi: „Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże” (Łk 6, 20). Czyż można posiadać więcej niż królestwo Boże?

O to królestwo Boże w naszej duszy modlimy się dziś w kolekcie: „daj, abyśmy z pomocą Twojej łaski stali się godnym mieszkaniem dla Ciebie”. To królestwo Boże jest prawdziwym bogactwem, które czyni błogosławionym. Królestwo Boże, którym jest sam Trójjedyny Bóg.

„Pan częścią dziedzictwa i kielicha mego (…) i bardzo mi jest miłe to moje dziedzictwo” (Ps 16, 5a.6b).

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

zachód słońca

Nie bój się. V Niedziela Zwykła

V Niedziela Zwykła – C
Łk 5, 1-11

Cudowny połów przedstawiony przez Łukasza w tej Ewangelii tworzy bezpośredni kontekst powołania Szymona, Jakuba i Jana. Dwie wypowiedzi Jezusa są tutaj kluczowe: „Wypłyń na głębię” oraz „Nie bój się”. Wezwanie Jezusa do ponownego wypłynięcia na połów wydaje się być oderwane od rzeczywistości; nie dawało ono nadziei na powodzenie. Przecież pracując całą noc uczniowie nic nie ułowili. Pomimo ludzkich wątpliwości co do sensowności podjęcia ponownie połowu, na słowo Jezusa czynią to.

Połów był obfity. Szymona i jego towarzyszy „w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali”. Na określenie słowa „zdumienie” użyty jest tutaj rzeczownik thambos, który wyraża podziw, zachwyt, czy też religijny lęk, w sytuacji, w której kończą się ludzkie możliwości i spodziewana jest ingerencja Boga. To wyjątkowe wydarzenie sprawiło, że Szymon Piotr upada Jezusowi do kolan i wyznaje swoją grzeszność. Uświadamia sobie, że ma do czynienia ze słowem samego Boga.

Użyty przez Szymona tytuł „Pan” wyraża – także w innych częściach tej Ewangelii – wielką godność Jezusa, równą godności samego Boga. Szymon Piotr czuje się niegodny tak bliskiej obecności Boga. Jezus kieruje do niego kolejne słowa: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił.” Zwrot „nie bój się” występuje dość często w Starym Testamencie i to wtedy, gdy trzeba kogoś podnieść na duchu w obliczu trudności, czy też niebezpieczeństw, wobec których człowiek jest bezradny. W taki właśnie sposób zwraca się Bóg do człowieka, powołując go do zadań, które po ludzku sądząc przekraczają jego możliwości.

To uspokajające zapewnienie Jezusa występuje wiele razy także w Nowym Testamencie miedzy innymi w opisie zapowiedzi narodzenia Jana Chrzciciela i w scenie Zwiastowania. W tekstach zawierających zwrot „nie bój się” Jezus występuje jako ten, kto ma władzę i autorytet. W rozważanej tutaj perykopie ewangelicznej Jego słowo „nie bój się” odnosi się nie tylko do lęku spowodowanego nadzwyczajnym połowem, ale przede wszystkim dotyczy ono przyszłych zadań Szymona Piotra i jego towarzyszy: „odtąd ludzi będziesz łowił”; a to w języku oryginalnym znaczy „odtąd będziesz chwytał ludzi”. Owo „chwytanie” dokonywać się będzie po to, aby ludzi ratować przed duchową śmiercią i zapewnić im zbawienie.

Jako kapłani doświadczamy dziś, że ideologie neomarksistowskie „łowią” ludzi, szczególnie młodych i prowadzą ich ku duchowej śmierci. W konfrontacji z procesem laicyzacji i ateizacji jesteśmy często bezradni; jakże często żadne nasze słowo nie dociera do tych ludzi. Mimo wielu wysiłków duszpasterskich nasze „połowy” są mizerne. Ogarnia nas niekiedy niechęcenie. W doświadczeniu ludzkiej ograniczoności trzeba nam na nowo wsłuchać się w słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Wypłyń na głębię”. Wiemy dobrze co trzeba zrobić: trzeba mieć czas przed Panem, wiele czasu, aby trwać przed Nim na modlitwie i chcieć słyszeć to Jego słowo. A także inne słowo Jezusa jest tu konieczne: „nie bój się” i pójdź za mną, tak jak uczniowie z tej Ewangelii, którzy „zostawili wszystko i poszli za Nim”; wstać z kolan i iść za Nim na nowo, i nieustannie – przyjdzie czas zdumienia na obfitością połowu.

Kardynał Josef Ratzinger w jednym ze swoich kazań mówił do kapłanów o odwadze wypłynięcia „na ocean powołania, do świata, który zamyka się przed Chrystusem” i podaje motywy tej odwagi: „W takiej wędrówce są godziny ciemności, lęku przed samym sobą, obawy przed wielkością tajemnicy, przed bezsilnością naszego działania. Ale jest też rozumienie tego, że moc Chrystusa jest większa niż nasza bezsilność, a Jego miłosierdzie większe niż nasza porażka. (…) w tej przygodzie ze słowem, w tym wyruszeniu ku temu, co wydaje się niemal absurdalne (…) Pan woła nas nowym imieniem, a my stale na nowo możemy uświadamiać sobie Jego wielkość” (J. Ratzinger, Opera Omnia XII, 663).

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

church-pews-2401405_1920

Miłość w prawdzie. IV Niedziela Zwykła

IV Niedziela Zwykła – C

W encyklice Caritas in veritate – o integralnym rozwoju ludzkim w miłości i prawdzie – Benedykt XVI pisze m.in., że „obrona prawdy, przedstawianie jej z pokorą i przekonaniem oraz świadczenie o niej w życiu stanowią trudne i niezastąpione formy miłości” (p. 1).  Chociaż rozumienie i aktualizacja tych dwóch rzeczywistości również jest obciążone ludzką niedoskonałością, to są tak głęboko wpisane w ludzkie powołanie, że sam Chrystus chce dokonać ich oczyszczenia w nas i „w Chrystusie miłość w prawdzie staje się Obliczem Jego Osoby, wzywającym nas do miłowania braci w prawdzie Jego projektu” (tamże).

Te kilka myśli z początku wspomnianej encykliki (która później biegnie w nieco inne obszary tematyczne), nasuwa się, gdy czytamy słowo Boże z liturgii IV niedzieli zwykłej roku „C”. Z prawdą w miłości – czy miłości w prawdzie – spotykamy się w Ewangelii, gdzie Chrystus nie szczędzi gorzkich, acz prawdziwych słów swoim rodakom. W epistole pawłowej mamy bogatą definicję miłości, która „współweseli się z prawdą”. W pierwszym czytaniu Bóg posyła Jeremiasza na niełatwą misję głoszenia Bożej prawdy bez lęku, a w psalmie niejako znajdujemy modlitwę proroka czy każdego innego człowieka, pewnego Bożej pomocy w zmaganiu się z tymi, którzy prawdą odrzucają zarówno w myśleniu jak i w czynie.

Tym, co łączy Boże słowo i nauczanie papieskie jest niewątpliwie bardzo trzeźwe patrzenie na miłość i prawdę. W czasach, gdy powszechnie miłość przedstawia się jako czułostkowość i domaga się prawa do wszelkich emocjonalnych jej przejawów, Bóg, który jest Miłością i Prawdą, nie przestaje przypominać o jedynym sensie tych dwóch, wpisanych w siebie nawzajem rzeczywistości. Chcesz miłości – ucz się jej z prawdy Bożego objawienia. Tam znajdziesz słowa o prawdziwej, mądrej miłości – i tam znajdziesz miłość w czynie Bożym i ludzkim, umiłowanie życia w  prawdzie.

Stań dziś może obok św. Teresy z Lisieux, szukającej usilnie tego, co najważniejsze w życiu, prawdy nadającej mu sens, i z nią odkryj, że „jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona wygasła, apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, męczennicy nie przelewaliby już krwi. Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim”. Miłość w prawdzie.

Ks. Paweł Płatek – proboszcz parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Koszycach Wielkich.

mężczyzna (2)

Recepta na cud. II Niedziela Zwykła

II Niedziela Zwykła – C
J 2, 1-11

Jeśli czekam na cud,
na jakiś Boży znak,
Jego szczególną interwencję,
bo potrzebuję Jego pomocy,
zwłaszcza, jeśli to pierwszy raz
gdy tak na poważnie i na serio liczę na Niego,
to dobrze będzie, jeśli zapytam o wskazówki Jana
– tego który znaków i cudów widział wiele,
także ten pierwszy,
który uczniów doprowadził do wiary.

Pytam więc Jana: co zrobić, by stał się cud?

Mówi mi najpierw: ZAPROŚ JEZUSA,
by z Tobą był,
by stale przebywał w twoim towarzystwie,
nie tylko przyszedł załatwić twoje sprawy i sobie poszedł,
lecz by zabawił u ciebie,
jak niegdyś na weselu w Kanie.

Mówi mi później: POWIEDZ MU O SWYCH PROBLEMACH,
nazwij je, podziel się swoim bólem.
Ale nie szukaj od razu pomysłów na ich rozwiązanie,
a tym bardziej nie oczekuj, że On zrealizuje twoje pomysły.
On ma swoje – z pewnością lepsze.
Przecież Maryja w Kanie powiedziała tylko: „Nie mają wina”.

Jan mówi jeszcze: PODEJMIJ DZIAŁANIE,
nie bądź bezczynny, rób to, co możesz,
na co pozwalają twoje możliwości.
Bo i słudzy w Kanie, choć wina nie było,
mogli wypełnić stągwie wodą
– tyle mogli zrobić.

A podejmując działanie – ZAUFAJ!
Choć to, co próbujesz robić, wydaje się być bez sensu,
wydaje się, że nie przyniesie żadnego efektu,
a nawet jest dość ryzykowne,
jak wypełnianie stągwi na wino – wodą
i podawanie jej staroście weselnemu.

I w końcu Jan podpowiada: CZEKAJ CIERPLIWIE.
On zadziała!
Cicho.
Niepozornie.
Tajemniczo.
Dyskretnie.
Bez rozgłosu.

Da ci więcej, niż potrzebujesz.
Da ci więcej, niż nawet możesz sobie wyobrazić.

Dokona się cud – w tobie.
Objawi swą chwałę – tobie.
I uwierzysz – w Niego.
Już tak na serio.

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.

Chrzest

Chrzest Jezusa – zapowiedź Paschy. Niedziela Chrztu Pańskiego

Niedziela Chrztu Pańskiego – C
Łk 3, 15-16.21-22

„We wszystkich świętach okresu Bożego Narodzenia chodzi zawsze o to samo, mianowicie o Objawienie, to znaczy o rozbłyśnięcie Bożego światła w tym świecie” (J. Ratzinger). Kończąc okres Bożego Narodzenia świętem Chrztu Pańskiego odkrywamy kolejny rąbek tajemnicy Jezusa Chrystusa.

Chrzest Jezusa to moment przełomowy historii zbawienia. Przełomowy, ponieważ jest pierwszą odległą zapowiedzią tajemnicy Paschy: „Zanurzenie się i wynurzenie są obrazem zstąpienia do piekieł i Zmartwychwstania” (św. Jan Chryzostom).

Zejście do wód Jordanu i zanurzenie w nich symbolizuje wzięcie grzechu, zstąpienie do piekieł, czyli doświadczenie śmierci – Chrystus „zniżył się do naszej śmiertelności” (Orygenes). „Ponieważ sam Jezus jest bez grzechu i nie ma w Nim starego życia, które należałoby pogrzebać, przyjęcie chrztu jest tu antycypowaniem krzyża, jest wejściem w nasz los, przyjęciem naszych grzechów i naszej śmierci” (J. Ratzinger). Syn Boży, który stał się człowiekiem, objawia się nam jako jeden z nas, choć bez grzechu. Dlatego podczas chrztu w Jordanie to nie woda obmywa naszego Pana z grzechu, lecz to On udziela wodom „wonności swego Bóstwa” (św. Cyryl Jerozolimski).

Wynurzenie się z wody jest natomiast obrazem Zmartwychwstania. „W chwili, gdy Jezus się wynurza, otwiera się niebo i rozlega się z niego głos: Ojciec uznaje Go za swego Syna. Otwarte niebo jest znakiem tego, że to zstąpienie i przyjście do nas otwiera nowy dzień, a przez to utożsamienie się Syna z nami obalony zostaje mur między Bogiem i człowiekiem: Bóg nie jest już kimś niedostępnym: w głębinach śmierci i naszych grzechów szuka nas i wynosi nas znowu do światła. W ten sposób chrzest Jezusa antycypuje, a jednocześnie wyjaśnia nam cały dramat Jego życia i śmierci” (J. Ratzinger).

Rozdarte niebo podczas chrztu (por. Łk 3, 21) zapowiada rozdarcie zasłony przybytku w chwili śmierci naszego Pana (por. Łk 23, 45), czyli ponowne przywrócenie więzi między człowiekiem i Bogiem. W ten sposób „przez chrzest Chrystusa niebiosa zostały otworzone dla udzielenia odpuszczenia grzechów” (Orygenes).

W jakże piękny sposób wypełniają się pełne tęsknoty adwentowe słowa proroka Izajasza:  „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił” (Iz 63, 19). Dokonało się. „Verbum caro factum est” (J 1, 14). Słowo stało się rzeczywistością.

ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Krzyża Świętego i MBNP w Tarnowie.

biblia-swiatlo

Słowo Boga. II Niedziela po Narodzeniu Pańskim

II Niedziela po Narodzeniu Pańskim – C
J 1, 1-18

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga
i Bogiem było Słowo

„Na początku” – tak zaczyna się opis stworzenia świata (Rdz 1,1-5). Zaczęło się też od słowa, bo „Bóg rzekł: ‘Niech się stanie…’. Tutaj św. Jan nazywa Boga Słowem. Słowo jest tożsamością Boga. Słowo nie jest Jego właściwością, lecz jest samym Bogiem. Słowo i Bóg to to samo – to jedność.

Ono było na początku u Boga

Zanim Słowo zacznie coś sprawiać, Ono już jest w Bogu, od początku, od zawsze.

Wszystko przez Nie się stało

Słowo przez które „wszystko” się dokonuje, jest wyrazem Boga objawiającego się światu i człowiekowi. Ono jest mową Boga, przez którą Bóg jest obecny w świecie i w sercu człowieka.

Bóg skierował do mnie swoje słowo, powołując mnie do istnienia. Obdarzył mnie darami ciała, intelektu i ducha. To Bóg sam przez swoje słowo powołał mnie do kapłaństwa i wezwał mnie do nieustannego duchowego rozwoju, abym postępował na drodze świętości.

W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła

Bóg podzielił się ze mną swoim życiem. Ono nie jest moją własnością; ono jest darem, ono jest cząstką samego Boga. Boże życie zostało mi dane i zarazem zadane, aby go pielęgnować w sercu i rozwijać. I to z serca ma wzrastać to słowo, do którego głoszenia jestem wezwany. To słowo, które wyrasta z mojego życia „w Nim”, ma stawać się „światłością ludzi” i rozjaśniać „ciemności” tworzone dziś – niestety tak często – przez słowo kłamliwe, słowo oszczercze, a nawet przez słowo pełne nienawiści. Najpierw muszę mieć życie w sobie, w moim sercu, aby potem nieść je innym.

Ewa Szelburg-Zarembina w powieści Zakochany w miłości, o głoszeniu słowa Bożego przez św. Franciszka z Asyżu pisze tak: „Ma pożar w sercu – więc płomienie w ustach! Jego mowa rozgrzewa oziębłych, zapala obojętnych. Słowa nieuczone, słowa proste, w których udaje mu się zamknąć treść znaną wszystkim chrześcijanom, ale przez niego na nowo im odkrytą. W jego ustach te słowa mają na nowo siłę promieni wiosennego słońca: budzą.”

„Są jedne słowa, co jak liście lecą,
Są drugie słowa, co jak gwiazdy świecą;
Te duch, a tamte czas nawiewa”.
(C. K. Norwid, Salem)

Kiedy – i jak – „nawiewam” moje słowa „duchem”?

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Święta Rodzina

Kto kogo zagubił? Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa

Święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa – C

Pan Jezus zostaje w Jeruzalem, bo to jest miejsce Jego misji, celu i sensu życia. Bóg posłał Go po to, żeby dokonać zbawienia człowieka. Kiedy Jezus zasłuchał się w to, co mówili nauczyciele, wzbudził ich podziw zadając pytania i dzieląc się sobą. Jezus często był podziwiany, ale nie był słuchany. Dlatego wprowadzał czasami w kryzys swoich słuchaczy. Tak było np. wtedy, gdy uczynił „EKG serca” swoim słuchaczom opowiadając przypowieść o siewcy. Chciał w ten sposób skłonić ich do tego, żeby zobaczyli jakie są ich serca.

Ze świętego tekstu wynika, że to Maryja i Józef zagubili się Jezusowi. On był tam, gdzie powinien być. Po raz pierwszy nazywa Boga swoim Ojcem (w Ewangelii św. Łukasza), któremu jest posłuszny. A to Jego posłuszeństwo nadaje sens misji, którą wypełnia.

Jeśli jesteśmy zasłuchani w Słowo Boże – pełnimy wolę Ojca. To bardzo ważne w naszym życiu. Nie możemy chodzić własnymi drogami, obok Pana Jezusa, ale drogą, którą On jest! On nas nigdy nie zgubi. To my musimy czuwać, żeby nie zagubić jedynego Sensu naszego życia – Jezusa Chrystusa z Nazaretu.

Ks. mgr lic. Tomasz Rąpała – rekolekcjonista w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.

Boże Nar

Opłatek w kapłańskiej wspólnocie. Uroczystość Bożego Narodzenia

Uroczystość Bożego Narodzenia – C

Jeden  z kapłanów wypowiedział kiedyś takie gorzkie słowa: „W Wigilię, w naszej parafii, to chyba tylko na plebanii nie łamiemy się opłatkiem, nie odmawiamy wspólnie pacierza i nie wypowiadamy żadnego życzenia”. Trzeba mieć nadzieję, że tak chyba nie dzieje się w większości kapłańskich domów.

W Wigilię Bożego Narodzenia, zanim zabrzmi kolęda na rozpoczęcie Paserki, każdy kapłan winien mieć pragnienie, by w braterskiej, kapłańskiej wspólnocie przeżyć prawdę o tym, iż Bóg Ojciec w Dzieciątku Jezus dał nam najwspanialszy dar, Swojego Syna, który przyszedł, by mroki świata rozjaśnić blaskiem zbawienia. Ten dar jest szczególnie obecny w czasie sprawowania każdej Mszy świętej. I byłoby czymś niedobrym, gdyby Pasterka przeżywana w duchu wiary przez kapłanów nie była poprzedzona tym, do czego wzywamy naszych wiernych, a więc wieczerzą wigilijną.

To prawda, że każdy z nas kapłanów z ludzkiej ułomności wiele razy w ciągu roku występuje przeciwko jedności ze swoim biskupem i także jest zdolny do tego, by zranić w taki czy w inny sposób brata kapłana. Ale jest też prawdą, że w sercu wierzącego kapłana jest silne poczucie przynależności do tej samej, kapłańskiej rodziny. Wigilia jest dobrym momentem, by uzewnętrznić to pragnienie. Opłatek w ręku proboszcza, wikariusza, rezydenta, emeryta i wspólnota przy wigilijnym stole, to dowód, na to, że my kapłani zrozumieliśmy jak wielkim darem w sakramencie kapłaństwa zostaliśmy obdarzeni.

Bóg ma prawo do tego, by widzieć, że to, o czym mówimy na ambonie i to, co celebrujemy przy ołtarzu w czasie Świąt Bożego Narodzenia jest przez nas przeżywane z dobrze przemyślaną dziecięcą wiarą i ma oparcie w świadectwie danym w czterech ścianach plebanii. W przeciwnym przypadku okazalibyśmy się w oczach Bożych zwykłymi oszustami.

Nasi parafianie także mają prawo do tego, by widzieć, że ich duszpasterze czekają na plebanii na przyjście Jezusa i zgodnie z tradycją przełamią się opłatkiem, zasiądą do wigilijnego stołu, zaśpiewają kolędy i odmówią  wspólnie pacierz. Jeśli tak się stanie, to chociaż ściany plebanii nie są szklane, to jednak wierni doświadczą prawdy o tym, że ich duszpasterze tworzą wspólnotę braterską i w jedności podejmują pracę dla dobra dusz nieśmiertelnych.

Warto w tym dniu  pomyśleć o kapłanach samotnych, żyjących  na pojedynczych placówkach, starszych, schorowanych. W przedświątecznym zabieganiu może jest to trudne, ale  takie działanie przynosi zawsze błogosławione owoce. Papież Pius XII,  w adhortacji apostolskiej O podniesieniu świętości życia kapłańskiego , w 1950 roku pisał: „Wyrażamy nasze uznanie tym kapłanom, którzy, nie bacząc na własne trudności, spieszyli i spieszą z pomocą znajdującym się w potrzebie swoim współbraciom w kapłaństwie, szczególnie złożonym starością lub niemocą. Tak postępując, okazują wymowny dowód owej wzajemnej miłości, którą Chrystus Pan jako znakiem wyróżniającym związał swoich uczniów: „Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będzie jeden ku drugiemu” (J 13, 35).

Bp Leszek Leszkiewicz – biskup pomocniczy diecezjai tarnowskiej.

Dziewica Maryja

Błogosławiony, który uwierzył. IV Niedziela Adwentu

IV Niedziela Adwentu – C
Łk 1, 39-45

Błogosławiona jest Maryja w scenie Nawiedzenia Elżbiety.
Błogosławiona jest Ta, która z pośpiechem ruszyła w drogę,
bo UWIERZYŁA słowu Pana.

Jeszcze nie widziała, jak się to słowo wypełnia,
nie dostrzegała na zewnątrz żadnych wielkich zmian,
nie miała pewności, że Boża obietnica się zrealizuje.

Nie miała pewności, ale miała WIARĘ.
Wiarę, która była zaufaniem Bogu w ciemno.
Wiarę, która przerodziła się w czyn: „wybrała się i poszła”.

Jakże bliska jest mi taka rzeczywistość WIARY,
która, będąc zaufaniem w ciemno,
ma przeradzać się w konkretne działanie.
Choć nie ma pewności,
nie widać znaków…

Takiej wiary
– wiary Maryi ze sceny Nawiedzenia –
tak bardzo mi trzeba…

Błogosławiony, który uwierzył
i staje się uczestnikiem błogosławieństwa
Tej, która uwierzyła!

Ks. Michał Łukasik – wikariusz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Szymbarku.