(Tekst wystąpienia podczas spotkania księży diecezji kieleckiej w Szczepanowie)
Drogi Księże Biskupie Janie,
Księża Biskupi pomocniczy,
Drodzy Bracia w kapłaństwie
Cieszę się z naszego spotkania, podczas którego możemy w gronie kapłanów rozważyć SŁOWO BOGA, które jest żywe i skuteczne. Ważne są takie momenty.
Poruszyły mnie słowa księdza biskupa Jana, który zapowiadając nasze spotkanie napisał, że perspektywa świętości w naszym życiu jest zobowiązująca „ponieważ święte posługi, które pełnimy domagają się naszej świętości”. To bardzo ważne zdanie, które skłoniło mnie do głębokiej modlitwy fragmentem z Ewangelii św. Jana, z rozdziału 13.
Jesteśmy prezbiterami, wierzymy w Boga i wierzymy Bogu, który mówi! Analfabetyzm religijny polega na braku umiejętności stawiania pytań. Ewangelia, która jest DOBRĄ NOWINĄ o mnie i do mnie, jest przede wszystkim pytaniem o moją wiarę – RELACJĘ, zażyłą WIEŹ z Jezusem Chrystusem. Pan Jezus na kartach Ewangelii zadaje ponad dwieście pytań… Czy słyszę pytania Jezusa do mnie? Czy moje życie kapłańskie jest pytaniem dla tych, których spotykam, pytaniem o Jezusa? O co pytają mnie ludzie? Kim dla nich jest ksiądz? Czym się zajmuje? Lubię powtarzać zdanie ks. Krzysztofa Grzywocza: „Księdzu, który się nie modli, nie wolno pracować”. Dlatego to nasze spotkanie jest spotkaniem „duszpasterskim wobec siebie” (K. Wons). To najtrudniejszy rodzaj duszpasterstwa, bo najbardziej kluczowy. Duszpasterstwo wobec siebie!
Kapłan ma serce słuchające, powinien odróżniać Słowo Boże od słowa ludzkiego. Kto nie słucha Słowa Bożego, nie ma światu nic do powiedzenia. Jego życie nie zadaje pytań, nie prowokuje do wiary, która „rodzi się ze słuchania Słowa” (por. Rz 10,17). Nasze życie ma prowokować do NAWRÓCENIA! Po co komu mdły ksiądz, którego życie nie różni się od przeciętności i miernoty ludzi tego świata? Przecież nie bez powodu Jezus mówi, że jak sól zwietrzeje to ją podepczą i wyrzucą (por. Mt 5,13). Kapłaństwo jest dzisiaj bardzo podeptane, także przez samych księży, bo niektórzy z nas podeptali Słowo Jezusa! Słowo jest deptane, gdy nie jest słuchane sercem. Dzisiejsze spotkanie jest po to, żeby obudzić w sobie najgłębsze pragnienie, żeby ani jedno Słowo, „które pochodzi z ust Boga” (Mt 4,4) nie było zmarnowane. Okazuje się, że można być bardzo elokwentnym, biegłym uczonym w Piśmie, ale pozostawać – jak mówi ojciec Amedeo Cencini – „analfabetą własnego świata wewnętrznego”. Można chodzić w wyprasowanej koszuli z pomiętym sercem, które jest w stosunku do Słowa Bożego nieprzemakalne. Stąd rodzi się niebezpieczeństwo podwójnego życia, usprawiedliwiania grzechu. Takie nieżycie w „uroczystej hipokryzji” (A. Cencini).
Odwiedził mnie niedawno jeden z wychowanków z Seminarium Duchownego. Podczas rozmowy na temat stylu duszpasterstwa (jest wikariuszem w większej parafii) dzielił się wieloma radościami i problemami. Najbardziej zapadło mi w sercu jak wiele razy powtarzał PAN JEZUS, Pan Jezus to, Pan Jezus tamto… W tym było coś niebywałego, głębia jego relacji z Panem Jezusem, zaangażowania w to, co najważniejsze. Bo reszta działań jest konsekwencją osobistej więzi z Panem Jezusem, wprowadzaniem w tę więź. Mówił mi, że musiał zrezygnować z telewizora, ograniczył „siedzenie” w Internecie, mówił jak się modli wieczorami… Od razu słychać, właśnie w tym, jak mówi o swojej relacji z Panem Jezusem. Kiedy potem nad tym myślałem, przypomniałem sobie pytanie, które zadano pani Elisabeth Anthofer, sekretarce ks. prof. Josepha Ratzingera spisującej jego wykłady. Dziennikarka zapytała, co ją najbardziej uderza u Ratzingera. Chwilę pomyślała, a potem powiedziała: „Szacunek w jego głosie przy wymawianiu imienia Jezus”. Niektórzy dodawali, że to najważniejsze, co można o Nim powiedzieć… Tak, ale to się skądś bierze; z setek godzin spędzonych nad Biblią i adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tu stajemy się świętymi, to znaczy bliskimi Jezusowi. Bliskimi w Jego myśleniu, odczuwaniu, pragnieniach. Wtedy myślimy, widzimy i mówimy Słowem Bożym a nie własnymi dywagacjami, które wprowadzają więcej zamieszania niż wskazują właściwą drogę odnowy. Jaka wiara, taka posługa. Jakie słuchanie, takie pytania. Od jakości słuchania Słowa zależy jakość naszej modlitwy, a przez to życia.
Wejdźmy teraz sercem w Słowo Pana. Zadbajmy o to, żeby ani jeden fragment nie był zmarnowany! J 13, 1-32
To Słowo jest przeszywające do samej głębi naszych kapłańskich serc. Chciałbym, żebyśmy zwrócili uwagę na najważniejsze janowe akcenty, który skupia nas na GESTACH Pana Jezusa, które są gestami miłości nawet w największym mroku zdrady. A potem w modlitwie zatrzymajmy się nad każdym gestem naszego Pana. Wiemy, że u św. Jana Wieczernik wypełnia się gestami Jezusa, nie ma opisu Eucharystii.
Już pierwsze zdanie ukazuje nam świtało, w którym czytamy całość: „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (13,1). Miłość do mnie, która nie zna granic. Miłość, która przekracza granicę grzechu!
Stoimy w godzinie walki. Z kim walczy Jezus? O kogo walczy? Popatrzmy uważnie na jedną rzecz: „W czasie wieczerzy…”, czyli wtedy (!), gdy Wieczernik wypełnia się gestami miłości Jezusa, „diabeł już nakłonił serce Judasza, aby Go wydać”. Mamy tam dosłownie powiedziane: „wrzucił w serce nieodpartą pokusę”. Właśnie wtedy, gdy objawiają się gesty miłości Jezusa „do końca”, ujawniają się także brutalne „gesty” demona. Szatan kusi jednego z najbliższych uczniów Jezusa do zerwania więzi i odejścia (J 6,71). Szatan w Ewangelii Jana ma imię „oszczercy” (diabolos). To on dotąd oczerniał Jezusa w sercu Judasza, aż zamienił ucznia w złodzieja, w egoistę, który myślał tylko o sobie. Tak oczerniał Jezusa, aż zajął jego miejsce w sercu ucznia.
Trzeba zwrócić uwagę na to, że pokusy złego ducha są subtelne. W życiu kapłańskim tak zbliżanie się do Jezusa, jak i oddalanie się od Niego jest procesem. Szatan wie, że największym szczęściem kapłana jest bliska relacja z Chrystusem, dlatego uderza tylko w to. W różne dziedziny życia, ale chce rozluźnić więź. Marna więź, marny ksiądz. Połowiczna modlitwa, połowiczny celibat, połowiczne więzi z kapłanami – prowadzą do zerwania więzi z Jezusem, byciem tylko na zewnątrz. Wtedy pytania o osobistą więź z Jezusem mogą powodować rozdrażnienie i bronienie „swojego terenu” w pustych hasłach i własnych wywodach. Słowo Jezusa się medytuje, nad nim się nie dywaguje!
Co robi dalej Jezus? Następuje rzecz niebywała. Umywa Apostołom nogi. Konsternacja. Są zszokowani. Nie wiemy komu umył „najpierw”. O ile w Ewangeliach Piotr jest wymieniany zawsze jako pierwszy, tutaj nie ma pierwszych, najważniejszych, utytułowanych. Pokora Boga! Pan Jezus na kolanach prosi o miłość. Warto nad takim obrazem Jezusa zatrzymać się w głębokiej modlitwie. Łatwiej jest być przed Jezusem w złotych koronach, berłach i innych świecidełkach. Jezus żebrzący o miłość dla wielu z nas jest wręcz nie do przyjęcia. To jest ta kościelna hipokryzja! Jakże „uroczysta”.
Jezus zadaje im pytanie: „Czy rozumiecie (ginoskete), co wam uczyniłem” (13,12). Do nich będzie to dochodziło stopniowo, nie od razu. Przepiękne jest również to, co oznacza słowo „wstał” od Wieczerzy. „Podniósł się”. To jest to samo słowo, którym w Ewangelii Marka młodzieniec w białej szacie mówi o zmartwychwstaniu Jezusa: „powstał. Każdy gest Jezusa mówi o życiu, zwiastuje życie. To bardzo ważne przesłanie dla nas. Jakiego Jezusa głosimy? Czy Słowo Jezusa podnosi mnie? Czy ufam Jezusowi bardziej niż wszystkim innym słowom, metodom? Czy wierzysz w to, że w Słowie Bożym jest MOC Ducha Świętego? Przychodzi do mnie kobieta i mówi, że poszła do księdza po duchową radę a on po 7 minutach wysyła ją do psychologa. „Nie po to do niego poszłam, bo znam pięciu dobrych psychologów”. Najłatwiej jest wysłać rozmówcę do psychologa… Oczywiście, pomoc psychologa wierzącego jest ważna, trzeba dać umieć sobie pomóc, ale… Mamy Słowo Boga samego, czy my wierzymy bardziej słowu ludzkiemu czy Bożemu? Może dlatego ono „nie działa” w życiu wielu księży, bo po prostu nie wierzą. Ks. Grzywocz mówił wiele lat temu o wzrastającym problemie księży praktykujących, ale niewierzących. W każdym Słowie Jezusa jest życie, moc życia! Powstał!
Wejdźmy teraz w dialog między Jezusem a Piotrem. Może on pokazać nam prawdę o nas samych. Popatrzmy jak w Piotrze pozytywna odpowiedz na miłość Jezusa staje się dla niego bardzo trudna. Piotr zmaga się z sobą. Pojawia się opór. Reakcja Piotra ukazuje jego charakter i zmaganie, walkę o „teren prywatny”. Wybucha na Jezusa: „Ty… me stopy?”. Ty, który jesteś Panem, Kyriosem, autorytetem… me stopy? Piotr mówi tutaj jak wielki dystans jest między nim a Jezusem. Ale Jezus nazywa po imieniu problem Piotra: „To, co Ja czynię ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz wiedział (gnose)”. Czyli Pan Jezus chce, żeby Piotr powierzył się miłości, której teraz nie pojmuje. Musi przekroczyć swój upór, niezrozumienie, swoją wizję powołania. I opór staje się jeszcze większy, nabiera na sile: „Przenigdy”, w oryginale mamy: „na wiek” nie będziesz mi mył nóg. Oczywiście tutaj chodzi o coś więcej niż tylko umycie nóg, tu chodzi o przyjęcie lub odrzucenie miłości. I kiedy Piotr słyszy, że jeśli nie pozwoli na to, nie będzie miał udziału we wspólnocie z Jezusem, w komunii z Nim, idzie w drugą stronę: „myj wszystko”. Piotr kocha Jezusa, nawet jak Go nie rozumie.
Teraz Jan stawia nas przed paradoksalnym obrazem. Jest jeden uczeń, Judasz, który przyjął tak samo jak pozostali gest umycia nóg, ale nie stał się czysty. Nie możemy nie zatrzymać się przy tym obrazie, skoro Jan stawia go przed nami. Szczególnie w dzisiejszej dobie, którą kard. Robert Sarah nazywa „czasem Judasza”, zdrady Chrystusa w Jego własnym Kościele. Co się stało z Judaszem, że jego serce stało się „nieprzemakalne” na Jezusowe gesty miłości? Co się stało z niektórymi księżmi siedzącymi przy tym samym stole eucharystycznym z Jezusem, że ich serca skamieniały i stali się odrażającym zgorszeniem? Dla Judasza nawet umycie nóg było tylko zewnętrznym rytuałem, a nie przylgnięciem do Niego, dzieleniem z Nim tych samych wartości! „Nie pozwolił wykąpać się w miłości Jezusa, nie godził się na nią, nie chciał jej przyjąć” (K. Wons). Jezus to demaskuje: „A jeden z was jest diabłem” (J 6,71). Trzeba usłyszeć w tym zdaniu troskę i walkę o Judasza, bo „do końca [go] umiłował”, nawet wtedy, gdy Judasz zdradza Jezusa przy jednym stole. Sprawy idą dalej. Wchodzimy w godzinę ciemności. Zauważmy – Jezus nie mówi, że Judasz spożywa Jego chleb, ale że spożywa chleb z Nim (!). Wspólnota ewangeliczna to ta, którą łączy Ewangelia, Eucharystia a nie miejsce i zadania! Jeśli księży łączy tylko miejsce i zadania to nie jest wspólnota ewangeliczna. Eucharystia, która stanowi centrum wszystkiego w naszym kapłańskim życiu jest znakiem wspólnoty więzi między braćmi, której źródłem jest Jezus. Eucharystia oznacza zaangażowanie w życie Jezusa, przylgnięcie do Niego. Proszę pamiętać, że „kapłaństwo jest opowieścią o Eucharystii” (K. Grzywocz). A jeśli o Eucharystii to o SPOTKANIU, które angażuje całą naszą osobowość. Czym dla ciebie jest Eucharystia? Największą miłością, źródłem życia czy dochodów? Proszę wybaczyć, ale to, co wyprawiamy dzisiaj z Mszami Świętymi to woła o pomstę do nieba. Wiem, że to zbyt ogólne „hasło”, ale może warto się zastanowić na ile wierzę w to, co czynię. Przytoczę fragment homilii kard. Josepha Ratzingera: „(…) Eucharystia skurczyła się do krótkiej pół godziny, tak że już nie [jest] w stanie wypełnić pomieszczenia głębokim oddechem modlitwy, stała się maleńką «wysepką czasu» na marginesie dnia, który w całości został pozostawiony sprawom powszednim, pośpiechowi naszego świeckiego działania i zachowania” (2.04. 1980 r., Katedra NMP w Monachium). Judasz jest obecny tylko formalnie. Jego obecność jest tylko zewnętrzna i z Jezusem i ze wspólnotą. Nie pozostaje z Jezusem i ze wspólnotą! Wewnątrz jest już gdzie indziej, jest poza. Ale Jezus podaje mu swój chleb – chleb życia, który może go podnieść! Bo w każdym geście jest życie, w każdym Słowie jest życie. Niestety, „zamiast dopuścić do siebie Jezusa, dopuszcza się zdrady” (J. Mateos). To jest ogromne cierpienie i ból dla Jezusa. Kiedy wnikamy Jego serce, dostrzegamy ten Jego ból! Proszę pamiętać, drodzy księża, że w naszym życiu nie ma nic gorszego jak powierzchowność przykryta improwizacją sakramentów i „duszpasterską” troską. To, co dzisiaj trawi Kościół od środka to nowotwór połowiczności, powierzchowności w relacji z Chrystusem. Skandale, które się dzieją są zgniłymi owocami przeciętnych wspólnot. Letnia temperatura relacji z Jezusem sprzyja tworzeniu się klik działających „po godzinach”. Jan omija stwierdzenie, że Judasz spożył podany mu chleb (mimo, że w polskim przekładzie tak jest). Dosłownie mamy powiedziane, że „po kęsie” wszedł w niego szatan. Św. Augustyn tłumaczy, że Judasz nie przyjął mocy sakramentu. Jest zamknięty. I Jezus o tym wie, dlatego walczy o niego do końca, bo jest do końca miłowany przez Jezusa, choć stał się do końca przeciwnikiem Jezusa! „Co masz czynić, czyń prędzej” (13,27)…
Na zakończenie popatrzmy na inny obraz, który wprowadza strumień światła w scenę mroku zdrady. Tam, gdzie pojawia się „umiłowany uczeń”, tam jest światło, jest jasno. Dlaczego? Leży na łonie (to kolpo) Jezusa. Nawiązanie do Prologu, gdzie Jednorodzony jest w łonie Ojca (ton kolpon) (por. J 1,18). Piękny obraz ucznia, który słyszy bicie serca Jezusa, słyszy Jego Słowo, które ożywia i oczyszcza. Dlatego on jest obrazem dla każdego z nas, żebyśmy nigdy się nie zniechęcali w drodze do świętości. Nie można dać się zgasić. Być ofiarnym sługą Jezusa Chrystusa w Kościele. Nie bać się jak św. Stanisław, który staną po stronie Prawdy. Gdyby przymknął oko na bezeceństwo władcy to jemu nadal by mitra na skroniach jaśniała, a królowi korona z głowy by nie spadła… Być z Bogiem to kochać Boga Trójjedynego. „Tylko ten, kto osobiście zna Boga, może do Niego prowadzić innych” (Benedykt XVI).
Na koniec dedykuję wam słowa, które bardzo mnie ciągle poruszają i zapalają do kapłańskiej radości i ofiarności. Wypowiedział je Joseph Ratzinger.
„Gdzie się podziali «cisi tej ziemi», którzy bez wielkich słów i bez szukania dla siebie rozgłosu, bez specjalnego wykształcenia, naprawdę żyli słowem Bożym, nim oddychali, myśleli i prawdziwie dobrze czuli się w Kościele? Mamy dziś zbyt wielu ludzi, którzy za dużo mówią, udowadniają, że oni także mają coś do powiedzenia, oczywiście – najlepiej coś krytycznego, wykazując, że wprawdzie nie wszystko wiedzą, ale w każdym razie lepiej wiedzą. Mamy natomiast za mało ludzi, którzy są zdolni słuchać w ciszy, chłonąć święte słowo Boże i którzy umieją się nim zachwycić i tak nim się przejąć, że staje się prawdziwie ich chlebem. Kto z nas może powiedzieć, że Pismo święte, psalmy, hymny uwielbienia Bożego stały się dlań żywą mową serca, że cisną mu się na usta, gdy przestaje rozumować i pozwala ustom mówić to, czego serce jest pełne? W zasadzie żywimy się soczewicą i wodą, podczas kiedy w Piśmie świętym daruje nam Bóg stągwie wybornego wina […]”( J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, s. 407 n).
Niech to wystarczy. ODWAGI.
W tekście wykorzystano:
- Cencini, Odech życia. Łaska formacji permanentnej, Wyd. Salwator, Kraków 2003.
- Grzywocz, W duchu i przyjaźni, Wyd. Salwator, Kraków 2017.
- Wons, Trwać w Chrystusie. Rekolekcje ze św. Janem, Wyd. Salwator, Kraków 2007.
- Ratzinger, Bóg jest blisko nas. Eucharystia: centrum życia, Wyd. „M”, Kraków 2002.
- Ratzinger, Służyć prawdzie. Myśli na każdy dzień, Wyd. TUM, Wrocław 2001.
Ks. dr Tomasz Rąpała – prezbiter diecezji tarnowskiej, rekolekcjonista Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnego „Arka” w Gródku nad Dunajcem. Pełnił posługę wikariusza w czterech parafiach, a następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno – archeologicznych w Jerozolimie, Palestynie, wyspie Patmos i Turcji rzeszowskiej szkoły biblijnej DABAR oraz seminarium kierowników duchowych i rekolekcjonistów w pustelni San Giorgio kamedułów w Rocca di Garda.