kadzidło

Jaka wiara taka posługa – ks. Tomasz Rąpała

(Tekst wystąpienia podczas spotkania księży diecezji kieleckiej w Szczepanowie)

Drogi Księże Biskupie Janie,
Księża Biskupi pomocniczy,
Drodzy Bracia w kapłaństwie

Cieszę się z naszego spotkania, podczas którego możemy w gronie kapłanów rozważyć SŁOWO BOGA, które jest żywe i skuteczne. Ważne są takie momenty.

Poruszyły mnie słowa księdza biskupa Jana, który zapowiadając nasze spotkanie napisał, że perspektywa świętości w naszym życiu jest zobowiązująca „ponieważ święte posługi, które pełnimy domagają się naszej świętości”. To bardzo ważne zdanie, które skłoniło mnie do głębokiej modlitwy fragmentem z Ewangelii św. Jana, z rozdziału 13.

Jesteśmy prezbiterami, wierzymy w Boga i wierzymy Bogu, który mówi! Analfabetyzm religijny polega na braku umiejętności stawiania pytań. Ewangelia, która jest DOBRĄ NOWINĄ o mnie i do mnie, jest przede wszystkim pytaniem o moją wiarę – RELACJĘ, zażyłą WIEŹ z Jezusem Chrystusem. Pan Jezus na kartach Ewangelii zadaje ponad dwieście pytań… Czy słyszę pytania Jezusa do mnie? Czy moje życie kapłańskie jest pytaniem dla tych, których spotykam, pytaniem o Jezusa? O co pytają mnie ludzie? Kim dla nich jest ksiądz? Czym się zajmuje? Lubię powtarzać zdanie ks. Krzysztofa Grzywocza: „Księdzu, który się nie modli, nie wolno pracować”. Dlatego to nasze spotkanie jest spotkaniem „duszpasterskim wobec siebie” (K. Wons). To najtrudniejszy rodzaj duszpasterstwa, bo najbardziej kluczowy. Duszpasterstwo wobec siebie!

Kapłan ma serce słuchające, powinien odróżniać Słowo Boże od słowa ludzkiego. Kto nie słucha Słowa Bożego, nie ma światu nic do powiedzenia. Jego życie nie zadaje pytań, nie prowokuje do wiary, która „rodzi się ze słuchania Słowa” (por. Rz 10,17). Nasze życie ma prowokować do NAWRÓCENIA! Po co komu mdły ksiądz, którego życie nie różni się od przeciętności i miernoty ludzi tego świata? Przecież nie bez powodu Jezus mówi, że jak sól zwietrzeje to ją podepczą i wyrzucą (por. Mt 5,13). Kapłaństwo jest dzisiaj bardzo podeptane, także przez samych księży, bo niektórzy z nas podeptali Słowo Jezusa! Słowo jest deptane, gdy  nie jest słuchane sercem. Dzisiejsze spotkanie jest po to, żeby obudzić w sobie najgłębsze pragnienie, żeby ani jedno Słowo, „które pochodzi z ust Boga” (Mt 4,4) nie było zmarnowane. Okazuje się, że można być bardzo elokwentnym, biegłym uczonym w Piśmie, ale pozostawać – jak mówi ojciec Amedeo Cencini – „analfabetą własnego świata wewnętrznego”. Można chodzić w wyprasowanej koszuli z pomiętym sercem, które jest w stosunku do Słowa Bożego nieprzemakalne. Stąd rodzi się niebezpieczeństwo podwójnego życia, usprawiedliwiania grzechu. Takie nieżycie w „uroczystej hipokryzji” (A. Cencini).

Odwiedził mnie niedawno jeden z wychowanków z Seminarium Duchownego. Podczas rozmowy na temat stylu duszpasterstwa (jest wikariuszem w większej parafii) dzielił się wieloma radościami i problemami. Najbardziej zapadło mi w sercu jak wiele razy powtarzał PAN JEZUS, Pan Jezus to, Pan Jezus tamto… W tym było coś niebywałego, głębia jego relacji z Panem Jezusem, zaangażowania w to, co najważniejsze. Bo reszta działań jest konsekwencją osobistej więzi z Panem Jezusem, wprowadzaniem w tę więź. Mówił mi, że musiał zrezygnować z telewizora, ograniczył „siedzenie” w Internecie, mówił jak się modli wieczorami… Od razu słychać, właśnie w tym, jak mówi o swojej relacji z Panem Jezusem. Kiedy potem nad tym myślałem, przypomniałem sobie pytanie, które zadano pani Elisabeth Anthofer, sekretarce ks. prof. Josepha Ratzingera spisującej jego wykłady. Dziennikarka zapytała, co ją najbardziej uderza u Ratzingera. Chwilę pomyślała, a potem powiedziała: „Szacunek w jego głosie przy wymawianiu imienia Jezus”. Niektórzy dodawali, że to najważniejsze, co można o Nim powiedzieć… Tak, ale to się skądś bierze; z setek godzin spędzonych nad Biblią i adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tu stajemy się świętymi, to znaczy bliskimi Jezusowi. Bliskimi w Jego myśleniu, odczuwaniu, pragnieniach. Wtedy myślimy, widzimy i mówimy Słowem Bożym a nie własnymi dywagacjami, które wprowadzają więcej zamieszania niż wskazują właściwą drogę odnowy. Jaka wiara, taka posługa. Jakie słuchanie, takie pytania. Od jakości słuchania Słowa zależy jakość naszej modlitwy, a przez to życia.

Wejdźmy teraz sercem w Słowo Pana. Zadbajmy o to, żeby ani jeden fragment nie był zmarnowany! J 13, 1-32

To Słowo jest przeszywające do samej głębi naszych kapłańskich serc. Chciałbym, żebyśmy zwrócili uwagę na najważniejsze janowe akcenty, który skupia nas na GESTACH Pana Jezusa, które są gestami miłości nawet w największym mroku zdrady. A potem w modlitwie zatrzymajmy się nad każdym gestem naszego Pana. Wiemy, że u św. Jana Wieczernik wypełnia się gestami Jezusa, nie ma opisu Eucharystii.

Już pierwsze zdanie ukazuje nam świtało, w którym czytamy całość: „Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (13,1). Miłość do mnie, która nie zna granic. Miłość, która przekracza granicę grzechu!

Stoimy w godzinie walki. Z kim walczy Jezus? O kogo walczy? Popatrzmy uważnie na jedną rzecz: „W czasie wieczerzy…”, czyli wtedy (!), gdy Wieczernik wypełnia się gestami miłości Jezusa, „diabeł już nakłonił serce Judasza, aby Go wydać”. Mamy tam dosłownie powiedziane: „wrzucił w serce nieodpartą pokusę”. Właśnie wtedy, gdy objawiają się gesty  miłości Jezusa „do końca”, ujawniają się także brutalne „gesty” demona. Szatan kusi jednego z najbliższych uczniów Jezusa do zerwania więzi i odejścia (J 6,71). Szatan w Ewangelii Jana ma imię „oszczercy” (diabolos). To on dotąd oczerniał Jezusa w sercu Judasza, aż zamienił ucznia w złodzieja, w egoistę, który myślał tylko o sobie. Tak oczerniał Jezusa, aż zajął jego miejsce w sercu ucznia.

Trzeba zwrócić uwagę na to, że pokusy złego ducha są subtelne. W życiu kapłańskim tak zbliżanie się do Jezusa, jak i oddalanie się od Niego jest procesem. Szatan wie, że największym szczęściem kapłana jest bliska relacja z Chrystusem, dlatego uderza tylko w to. W różne dziedziny życia, ale chce rozluźnić więź. Marna więź, marny ksiądz. Połowiczna modlitwa, połowiczny celibat, połowiczne więzi z kapłanami – prowadzą do zerwania więzi z Jezusem, byciem tylko na zewnątrz. Wtedy pytania o osobistą więź z Jezusem mogą powodować rozdrażnienie i bronienie „swojego terenu” w pustych hasłach i własnych wywodach. Słowo Jezusa się medytuje, nad nim się nie dywaguje!

Co robi dalej Jezus? Następuje rzecz niebywała. Umywa Apostołom nogi. Konsternacja. Są zszokowani. Nie wiemy komu umył „najpierw”. O ile w Ewangeliach Piotr jest wymieniany zawsze jako pierwszy, tutaj nie ma pierwszych, najważniejszych, utytułowanych. Pokora Boga! Pan Jezus na kolanach prosi o miłość. Warto nad takim obrazem Jezusa zatrzymać się w głębokiej modlitwie. Łatwiej jest być przed Jezusem w złotych koronach, berłach i innych świecidełkach. Jezus żebrzący o miłość dla wielu z nas jest wręcz nie do przyjęcia. To jest ta kościelna hipokryzja! Jakże „uroczysta”.

Jezus zadaje im pytanie: „Czy rozumiecie (ginoskete), co wam uczyniłem” (13,12). Do nich będzie to dochodziło stopniowo, nie od razu. Przepiękne jest również to, co oznacza słowo „wstał” od Wieczerzy. „Podniósł się”. To jest to samo słowo, którym w Ewangelii Marka młodzieniec w białej szacie mówi o zmartwychwstaniu Jezusa: „powstał. Każdy gest Jezusa mówi o życiu, zwiastuje życie. To bardzo ważne przesłanie dla nas. Jakiego Jezusa głosimy? Czy Słowo Jezusa podnosi mnie? Czy ufam Jezusowi bardziej niż wszystkim innym słowom, metodom? Czy wierzysz w to, że w Słowie Bożym jest MOC Ducha Świętego? Przychodzi do mnie kobieta i mówi, że poszła do księdza po duchową radę a on po 7 minutach wysyła ją do psychologa. „Nie po to do niego poszłam, bo znam pięciu dobrych psychologów”. Najłatwiej jest wysłać rozmówcę do psychologa… Oczywiście, pomoc psychologa wierzącego jest ważna, trzeba dać umieć sobie pomóc, ale… Mamy Słowo Boga samego, czy my wierzymy bardziej słowu ludzkiemu czy Bożemu? Może dlatego ono „nie działa” w życiu wielu księży, bo po prostu nie wierzą. Ks. Grzywocz mówił wiele lat temu o wzrastającym problemie księży praktykujących, ale niewierzących. W każdym Słowie Jezusa jest życie, moc życia! Powstał!

Wejdźmy teraz w dialog między Jezusem a Piotrem. Może on pokazać nam prawdę o nas samych. Popatrzmy jak w Piotrze pozytywna odpowiedz na miłość Jezusa staje się dla niego bardzo trudna. Piotr zmaga się z sobą. Pojawia się opór. Reakcja Piotra ukazuje jego charakter i zmaganie, walkę o „teren prywatny”. Wybucha na Jezusa: „Tyme stopy?”. Ty, który jesteś Panem, Kyriosem, autorytetem… me stopy? Piotr mówi tutaj jak wielki dystans jest między nim a Jezusem. Ale Jezus nazywa po imieniu problem Piotra: „To, co Ja czynię ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz wiedział (gnose)”. Czyli Pan Jezus chce, żeby Piotr powierzył się miłości, której teraz nie pojmuje. Musi przekroczyć swój upór, niezrozumienie, swoją wizję powołania. I opór staje się jeszcze większy, nabiera na sile: „Przenigdy”, w oryginale mamy: „na wiek” nie będziesz mi mył nóg. Oczywiście tutaj chodzi o coś więcej niż tylko umycie nóg, tu chodzi o przyjęcie lub odrzucenie miłości. I kiedy Piotr słyszy, że jeśli nie pozwoli na to, nie będzie miał udziału we wspólnocie z Jezusem, w komunii z Nim, idzie w drugą stronę: „myj wszystko”. Piotr kocha Jezusa, nawet jak Go nie rozumie.

Teraz Jan stawia nas przed paradoksalnym obrazem. Jest jeden uczeń, Judasz, który przyjął tak samo jak pozostali gest umycia nóg, ale nie stał się czysty. Nie możemy nie zatrzymać się przy tym obrazie, skoro Jan stawia go przed nami. Szczególnie w dzisiejszej dobie, którą kard. Robert Sarah nazywa „czasem Judasza”, zdrady Chrystusa w Jego własnym Kościele. Co się stało z Judaszem, że jego serce stało się „nieprzemakalne” na Jezusowe gesty miłości? Co się stało z niektórymi księżmi siedzącymi przy tym samym stole eucharystycznym z Jezusem, że ich serca skamieniały i stali się odrażającym zgorszeniem? Dla Judasza nawet umycie nóg było tylko zewnętrznym rytuałem, a nie przylgnięciem do Niego, dzieleniem z Nim tych samych wartości! „Nie pozwolił wykąpać się w miłości Jezusa, nie godził się na nią, nie chciał jej przyjąć” (K. Wons). Jezus to demaskuje: „A jeden z was jest diabłem” (J 6,71). Trzeba usłyszeć w tym zdaniu troskę i walkę o Judasza, bo „do końca [go] umiłował”, nawet wtedy, gdy Judasz zdradza Jezusa przy jednym stole. Sprawy idą dalej. Wchodzimy w godzinę ciemności.  Zauważmy – Jezus nie mówi, że Judasz spożywa Jego chleb, ale że spożywa chleb z Nim (!). Wspólnota ewangeliczna to ta, którą łączy Ewangelia, Eucharystia a nie miejsce i zadania! Jeśli księży łączy tylko miejsce i zadania to nie jest wspólnota ewangeliczna. Eucharystia, która stanowi centrum wszystkiego w naszym kapłańskim życiu jest znakiem wspólnoty więzi między braćmi, której źródłem jest Jezus. Eucharystia oznacza zaangażowanie w życie Jezusa, przylgnięcie do Niego. Proszę pamiętać, że „kapłaństwo jest opowieścią o Eucharystii” (K. Grzywocz). A jeśli o Eucharystii to o SPOTKANIU, które angażuje całą naszą osobowość. Czym dla ciebie jest Eucharystia? Największą miłością, źródłem życia czy dochodów? Proszę wybaczyć, ale to, co wyprawiamy dzisiaj z Mszami Świętymi to woła o pomstę do nieba. Wiem, że to zbyt ogólne „hasło”, ale może warto się zastanowić na ile wierzę w to, co czynię. Przytoczę fragment homilii kard. Josepha Ratzingera: „(…) Eucharystia skurczyła się do krótkiej pół godziny, tak że już nie [jest] w stanie wypełnić pomieszczenia głębokim oddechem modlitwy, stała się maleńką «wysepką czasu» na marginesie dnia, który w całości został pozostawiony sprawom powszednim, pośpiechowi naszego świeckiego działania i zachowania” (2.04. 1980 r., Katedra NMP w Monachium). Judasz jest obecny tylko formalnie. Jego obecność jest tylko zewnętrzna i z Jezusem i ze wspólnotą. Nie pozostaje z Jezusem i ze wspólnotą! Wewnątrz jest już gdzie indziej, jest poza. Ale Jezus podaje mu swój chleb – chleb życia, który może go podnieść! Bo w każdym geście jest życie, w każdym Słowie jest życie. Niestety, „zamiast dopuścić do siebie Jezusa, dopuszcza się zdrady” (J. Mateos). To jest ogromne cierpienie i ból dla Jezusa. Kiedy wnikamy Jego serce, dostrzegamy ten Jego ból! Proszę pamiętać, drodzy księża, że w naszym życiu nie ma nic gorszego jak powierzchowność przykryta improwizacją sakramentów i „duszpasterską” troską. To, co dzisiaj trawi Kościół od środka to nowotwór połowiczności, powierzchowności w relacji z Chrystusem. Skandale, które się dzieją są zgniłymi owocami przeciętnych wspólnot. Letnia temperatura relacji z Jezusem sprzyja tworzeniu się klik działających „po godzinach”. Jan omija stwierdzenie, że Judasz spożył podany mu chleb (mimo, że w polskim przekładzie tak jest). Dosłownie mamy powiedziane, że „po kęsie” wszedł w niego szatan. Św. Augustyn tłumaczy, że Judasz nie przyjął mocy sakramentu. Jest zamknięty. I Jezus o tym wie, dlatego walczy o niego do końca, bo jest do końca miłowany przez Jezusa, choć stał się do końca przeciwnikiem Jezusa! „Co masz czynić, czyń prędzej” (13,27)…

Na zakończenie popatrzmy na inny obraz, który wprowadza strumień światła w scenę mroku zdrady. Tam, gdzie pojawia się „umiłowany uczeń”, tam jest światło, jest jasno. Dlaczego? Leży na łonie (to kolpo) Jezusa. Nawiązanie do Prologu, gdzie Jednorodzony jest w łonie Ojca (ton kolpon) (por. J 1,18). Piękny obraz ucznia, który słyszy bicie serca Jezusa, słyszy Jego Słowo, które ożywia i oczyszcza. Dlatego on jest obrazem dla każdego z nas, żebyśmy nigdy się nie zniechęcali w drodze do świętości. Nie można dać się zgasić. Być ofiarnym sługą Jezusa Chrystusa w Kościele. Nie bać się jak św. Stanisław, który staną po stronie Prawdy. Gdyby przymknął oko na bezeceństwo władcy to jemu nadal by mitra na skroniach jaśniała, a królowi korona  z głowy by nie spadła… Być z Bogiem to kochać Boga Trójjedynego. „Tylko ten, kto osobiście zna Boga, może do Niego prowadzić innych” (Benedykt XVI).

Na koniec dedykuję wam słowa, które bardzo mnie ciągle poruszają i zapalają do kapłańskiej radości i ofiarności. Wypowiedział je Joseph Ratzinger.

„Gdzie się podziali «cisi tej ziemi», którzy bez wielkich słów i bez szukania dla siebie rozgłosu, bez specjalnego wykształcenia, naprawdę żyli słowem Bożym, nim oddychali, myśleli i prawdziwie dobrze czuli się w Kościele? Mamy dziś zbyt wielu ludzi, którzy za dużo mówią, udowadniają, że oni także mają coś do powiedzenia, oczywiście – najlepiej coś krytycznego, wykazując, że wprawdzie nie wszystko wiedzą, ale w każdym razie lepiej wiedzą. Mamy natomiast za mało ludzi, którzy są zdolni słuchać w ciszy, chłonąć święte słowo Boże i którzy umieją się nim zachwycić i tak nim się przejąć, że staje się prawdziwie ich chlebem. Kto z nas może powiedzieć, że Pismo święte, psalmy, hymny uwielbienia Bożego stały się dlań żywą mową serca, że cisną mu się na usta, gdy przestaje rozumować i pozwala ustom mówić to, czego serce jest pełne? W zasadzie żywimy się soczewicą i wodą, podczas kiedy w Piśmie świętym daruje nam Bóg stągwie wybornego wina […]”( J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, s. 407 n).

Niech to wystarczy. ODWAGI.

W tekście wykorzystano:

  1. Cencini, Odech życia. Łaska formacji permanentnej, Wyd. Salwator, Kraków 2003.
  2. Grzywocz, W duchu i przyjaźni, Wyd. Salwator, Kraków 2017.
  3. Wons, Trwać w Chrystusie. Rekolekcje ze św. Janem, Wyd. Salwator, Kraków 2007.
  4. Ratzinger, Bóg jest blisko nas. Eucharystia: centrum życia, Wyd. „M”, Kraków 2002.
  5. Ratzinger, Służyć prawdzie. Myśli na każdy dzień, Wyd. TUM, Wrocław 2001.

Ks. dr Tomasz Rąpała – prezbiter diecezji tarnowskiej, rekolekcjonista Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnego „Arka” w Gródku nad Dunajcem. Pełnił posługę wikariusza w czterech parafiach, a następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno – archeologicznych w Jerozolimie, Palestynie, wyspie Patmos i Turcji rzeszowskiej szkoły biblijnej DABAR oraz seminarium kierowników duchowych i rekolekcjonistów w pustelni San Giorgio kamedułów w Rocca di Garda.

medC

Słowo to jest na Twoich ustach. Medytacje niedzielnych Ewangelii dla kapłanów, Rok C

Rozważania te służą uświadomieniu sobie bycia posłanym, aby głosić słowo Boże. W pierwszej części każdej ewangelicznej medytacji prowadzona jest krótka egzegeza danego tekstu; w drugiej natomiast rozważane słowo przenika do kapłańskiego życia i duszpasterskiej pracy.  Bóg kieruje do mnie swoje słowo, abym sięgną po jego piękno i bogactwo, spotkał się z Nim na nowo i głęboko, i tak przygotował się do jego głoszenia.

“Panie tak bliski, a tak daleki,
wypowiedz słowo, które padnie w serca,
Aby je wzmocnić niezłomną pewnością,
Że jesteś z nami.”
/Hymn nieszporów/

***

Z ogromną radością informujemy, że nakładem Fundacji “Auxilium” został opublikowany cykl adoracji niedzielnych Ewangelii na poszczególne niedziele i święta w roku liturgicznym A, B i C, autorstwa ks. dr. Romana Stafina. Wszystkie publikacje ks. dr. Stafina są dostępne w Wydawnictwie Biblos. Można je również nabyć poprzez złożenie zamówienia na adres e-mail: fundacja[małpka]auxilium.edu.pl

Zachęcamy wszystkich kapłanów do sięgnięcia po te lektury pisane nie tylko intelektem, ale też i sercem autora znanego z krótkich niedzielnych rozważań umieszczanych na naszej stronie poświęconej formacji.

cathopic_154325737310270

Oblicze nadziei – ks. dr Tomasz Rąpała

Życie chrześcijanina powinno być nie tylko znakiem, ale uobecnianiem nadziei, którą czerpiemy z Serca Boga Ojca w Sercu Jezusa. Powinniśmy mieć twarz, oblicze ewangelicznej nadziei. Dlatego temat Roku Świętego 2025 wyznaczony przez papieża Franciszka, jest bardzo trafiony, ponieważ wskazuje ludzkości, pośród światowego chaosu i zbrodni, kierunek. Pielgrzymi nadziei, czy jak tłumaczy biskup Erick Varden: Pielgrzymi ku nadziei.

Pragnienie człowieka

Papież Benedykt XVI we wspaniałej encyklice o nadziei Spe salvi, napisał o głębokim pragnieniu każdego człowieka: „Potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć” (nr 31, także 39).

Widzimy zatem, że w życiu chrześcijańskim najważniejsza jest relacja z Panem Bogiem. Oczywiście to temat rzeka, ale i temat numer 1. Choćby z tego tytułu, że jesteśmy świadkami degradacji chrześcijaństwa do pustki własnych wierzeń, które są zabobonami, prywatnymi wymysłami ludzi, którzy zamiast wnikania w tajemnicę obecności Boga, zasłaniają się atrapami bliżej nieokreślonych „wierzeń”, wytworów własnych spekulacji i fantazji. Arcybiskup Józef Życiński nazywał to „katolicyzmem obrządku prywatnego”. Bez żywej relacji z osobą Jezusa Chrystusa wiara nie istnieje, a wszelkie działania i akcje stają się filantropią. Jezus jest ODKUPICIELEM ludzkości a nie filantropem, jednym z. Dlatego też Benedykt XVI w niemal pierwszym zdaniu encykliki Deus Caritas est (warto dodać, że w historii nie udało się rozprowadzić w takiej ilości jak tej encykliki żadnego dokumentu papieskiego!), napisał przepiękną prawdę, która pozwala nam bardziej zrozumieć temat naszego spotkania. „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (nr 1).

Człowiek został odkupiony przez Miłość. Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis napisał słowa, które również są strumieniem światła w rozważaniu o chrześcijańskiej nadziei: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa. I dlatego właśnie Chrystus-Odkupiciel «objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi»” (nr 10). Piękne słowa, ponieważ ukazują nam, że SPOTKANIE z miłością Pana Boga nadaje sens naszemu życiu! Bóg, który daje nam Syna, Jezusa Chrystusa, umierając na Krzyżu i Zmartwychwstając, pozostaje z nami w Eucharystii i sakramentach, a dzięki temu mamy PEWNOŚĆ obecności Boga, który jest OJCEM. Św. Paweł w Liście do Efezjan zatrzymuje nas przy prawdzie, że kto nie zna Boga, chociażby miał wielkie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, która podtrzymuje całe jego życie (por. Ef 2,12). Jedyną nadzieją, która pozwala przetrwać człowiekowi wszelkie trudne doświadczenia, może być tylko Bóg, który kocha człowieka „do końca” (por. J 13,1; 19,30). Dotknięcie miłości sprawia, że człowiek „otwiera oczy” widząc czym naprawdę jest życie. Największa nadzieja, której źródłem jest sakrament chrztu świętego – to rozwijanie osobistej relacji z Jezusem Chrystusem, który odsłania nam siebie. I to jest fascynujące w naszym Panu, że On odsłania nam swoje OBLICZE, a my Go poznajemy i Nim żyjemy. Dlatego nadzieja się nie kończy.

Droga bez końca

Im mamy głębszą relację z Panem Jezusem, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że w życiu ziemskim gra toczy się o wszystko, o wieczność. Dlatego nasze serca i umysły są terenami walki, czasami bardzo zaciętej. Powierzenie się Jezusowi jest jedyną drogą nadziei w zwycięstwo, bo On już zwyciężył. Jego Zmartwychwstanie jest tego dowodem. A my – chrześcijanie – jesteśmy ludźmi Wielkiej Nocy, mamy paschalne oczy i serca, widzimy już tutaj na ziemi „nowe niebo i nową ziemię” (por. 2P 3,13; Ap 21,1-2; 3,12). Im większe pragnienie Nieba, tym lepszy wzrok. Dostrzegamy wtedy, co w życiu naprawdę się liczy i nie damy sobie wmówić światowych baśni jednego sezonu. Słowo Boga nie przemija (por. Mt 5,18; 24,35; Mk 13,31; Łk 21,33).

Jeszcze jedno od Benedykta XVI – człowieka wielkiej Nadziei. Kiedy pytano Ojca Świętego o nadzieję, czym ona jest w Jego życiu, powiedział m.in. tak: „[…] Powodem mojej nadziei jest to, że Ewangelia Jezusa Chrystusa, wiara w Chrystusa jest po prostu prawdziwa. A prawda się nie starzeje. Można również o niej przez jakiś czas zapomnieć, można znaleźć inne rzeczy, można ją odsunąć, ale prawda jako taka nie znika. Czas trwania ideologii jest policzony. Wydają się one mocne, nie do pokonania, ale po pewnym czasie zużywają się, tracą swą moc, gdyż brakuje im głębokiej prawdy. Zawierają one cząstki prawdy, ale ostatecznie wypaliły się. Natomiast Ewangelia jest prawdziwa i dlatego nigdy się nie zużywa […], dlatego jestem przekonany, że zaistnieje nowa wiosna chrześcijaństwa” […] (Wywiad z Benedyktem XVI z filmu „Dzwony Europy”, 15.12. 2012 r.).

Ks. dr Tomasz Rąpała – prezbiter diecezji tarnowskiej, rekolekcjonista Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnego „Arka” w Gródku nad Dunajcem. Pełnił posługę wikariusza w czterech parafiach, a następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno – archeologicznych w Jerozolimie, Palestynie, wyspie Patmos i Turcji rzeszowskiej szkoły biblijnej DABAR oraz seminarium kierowników duchowych i rekolekcjonistów w pustelni San Giorgio kamedułów w Rocca di Garda. Pracę doktorską obronił na podstawie rozprawy: Chrystocentryzm fundamentem życia i posługi św. Pio z Pietrelciny.

Entry_of_Christ_into_Jerusalem_by_Pieter_Coecke_van_Aelst_Bonnefantenmuseum_1246

Nie bądź osłem. Niedziela Palmowa Męki Pańskiej

Niedziela Palmowa Męki Pańskiej – C

Każdy kapłan walczy z pokusą zapominania kim jest i Kogo niesie. Tę pokusę trafnie ukazał G.K. Chesterton w swoim wierszu o ośle, który był przekonany, że palmy rzucane pod jego nogi są wyrazem oddawania mu czci i chwały.

Głupcy! Ja także miałem wielką chwilę,
Słodką i dziką godzinę chwały,
Kiedy okrzyki huczały mi w uszach
A pod me nogi palmy się słały.
(G.K. Chesterton, Osioł, fragm.)

W mniejszym lub większym stopniu każdemu księdzu grozi taka postawa – zapominanie, że nie on jest ważny, lecz niesiony Chrystus. Grozi tym bardziej, im więcej odnotowanych „sukcesów duszpasterskich”.

Skąd może to wynikać? Z braku pokory. Kiedy zapominam o tym, że niosę Chrystusa, łatwo jest uwierzyć w to, że palmy rzucane pod nogi są dla mnie. Miał rację o. P. Rostworowski, kiedy pisał, że „pokora nie jest niczym innym, jak tylko odpowiedzią na obecność Boga”. Jest rozpoznaniem: Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela (Iz 1, 3).

Prawdziwa pokora nie polega na myśleniu gorzej o sobie. Polega na myśleniu mniej o sobie po to, by myśleć więcej o Bogu. Polega na myśleniu mniej o podobaniu się ludziom po to, by więcej myśleć, by podobać się Bogu.

Nie przywiązujmy się do ludzkich pochwał i wdzięczności. I choć zdarza się, że osłami jesteśmy, pamiętajmy Kogo niesiemy. „Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” (Za 9, 9).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

09.03.25fs

Adoracja – medytacja. 13 kwietnia 2025 r.

Niedziela Męki Pańskiej – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu  i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst Łk 19, 28-40):
28 Jezus ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy. Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, 30 mówiąc: «Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego jeszcze nikt nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj! 31 A gdyby was kto pytał: “Dlaczego odwiązujecie?”, tak powiecie: “Pan go potrzebuje”». 32 Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. 33 A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: «Czemu odwiązujecie oślę?»34 Odpowiedzieli: «Pan go potrzebuje». 35 I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. 36 Gdy jechał, słali swe płaszcze na drodze.37 Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. 38 I wołali głośno:
«Błogosławiony Król,
który przychodzi w imię Pańskie.
Pokój w niebie
i chwała na wysokościach».
39 Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: «Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom!» 40 Odrzekł: «Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą».

Rozważam:
– ta Ewangelia wprowadza mnie w przeżycie najważniejszych wydarzeń w historii zbawienia – Męki Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa;
– pragnę modlitwą i wyrzeczeniem towarzyszyć Jezusowi na Jego krzyżowej drodze;
– wzbudzę w sobie teraz uczucie wdzięczności Bogu za Mekę i Śmierć Jego Syna dla mojego zbawienia;
– rozważę: który mój grzech rani Jezusa najmocniej?
– co zrobię, aby przeżyć głęboko Wielki Tydzień?
– „Jezu cierpiący, zmiłuj się nade mną!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

28725

Wyprawa na górę. II Niedziela Wielkiego Postu

II Niedziela Wielkiego Postu – C
Łk 9, 28b-36

Aby wejść na górę, by zdobyć jakiś szczyt,
trzeba mieć trochę czasu, trzeba wyprawę odpowiednio zaplanować,
trzeba pozwolić sobie na zostawienie wszystkich spraw codziennych,
trzeba też – już w drodze – wysilić się nieco i zużyć trochę, lub wiele energii,
zwłaszcza wtedy, gdy kondycja niezbyt dobra,
bo po górach nie chodzi się na co dzień.
Ale warto… widoki rekompensują wszelkie wysiłki.

Wejście na Górę Przemienienia musiało być taką wyprawą,
musiało kosztować wiele wysiłku,
skoro po wejściu na szczyt Piotr, Jan i Jakub usnęli ze zmęczenia.
Gdy się jednak ocknęli, ujrzeli coś niezwykłego.
To już nie tylko piękno natury, lecz objawienie chwały Jezusa Przemienionego.
Byli tak zachwyceni, że chcieliby ten moment zatrzymać jak najdłużej,
chcą postawić namioty, by zostać na szczycie.
Ale tak się nie dzieje. Trzeba zejść z góry. Trzeba wracać do codzienności.
Ten moment był potrzebny, by przekonali się kim Jezus jest,
i zapamiętali to doświadczenie objawienia Jego chwały.
By pamiętali o Jego chwale zwłaszcza wtedy,
gdy przyjdzie moment Jego odrzucenia, męki i śmierci.

Znamienne jest, że wyprawa na górę była motywowana chęcią modlitwy:
„Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba, aby się modlić”.
Modlitwa jest moim codziennym doświadczeniem.
Często jest jednak pospieszna, rutynowa, płytka.
Dobra modlitwa, pogłębiona, przedłużona
wydaje się być wyzwaniem takim jak górska wyprawa.
Trzeba znaleźć na nią czas, trzeba ją zaplanować,
trzeba oderwać się od wszystkich spraw, by skupić się tylko na niej,
i trzeba też dużego duchowego wysiłku, by na niej trwać.
Ale warto.

Papież Benedykt XVI mówił, że podstawowym i najważniejszym zadaniem księdza,
w którym nikt go nie może zastąpić jest… jego osobista modlitwa.
Nie tyle głoszenie Słowa Bożego, nawet nie sprawowanie sakramentów,
a już na pewno nie administrowanie parafią i organizowanie tysięcy innych rzeczy…
Nie to wszystko, tylko osobista modlitwa.
I mówił papież Benedykt o codziennej godzinnej medytacji.

Czy to dla mnie nie zbyt wysoki szczyt?
Czy nie mam wrażenia, że lepiej zaplanować wejście na Mont Everest,
bo wydaje się przy tym mniejszym wyzwaniem?

Lecz jeśli chcę na modlitwie zobaczyć Pana takim, jakim jest naprawdę,
i tak przejąć się tym doświadczeniem,
by ono mnie przemieniło
i niosło mnie przez wszystkie codzienne sprawy, zwłaszcza te trudne,
to warto zaplanować taki wyczyn
i zgodzić się na wysiłek, który z nim jest związany.

A później uczynić z tego wyczynu zwyczaj.
I często wdrapywać się na tę „górę”,
gdzie On się objawia.
Z czasem kondycja będzie coraz lepsza,
a widoki niezmiennie piękne.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

09.03.25fs

Adoracja – medytacja. 16 marca 2025 r.

II Niedziela Wielkiego Postu – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (Łk 9, 28b-36):
28 Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. 29 Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. 30 A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. 31 Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. 32 Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. 33 Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. 34 Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. 35 A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» 36 W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli.  

Rozważam:
– Idę z Jezusem i uczniami na górę. Góra jest symbolem bliskości nieba;
– uczniowie zobaczyli, że Jezus jest Synem Bożym – słyszeli głos Ojca;
– z przemienionym Jezusem było im tak dobrze!;
– kiedy doświadczyłem ostatnio bliskości Jezusa? Było mi z Nim dobrze?
– w chwilach trudnych pomyślę o tych doświadczeniach;
– „Jezu, Ty jesteś radością mojego życia!” 

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

kuszenie-1-duccio-22

Wydawanie na śmierć. I Niedziela Wielkiego Postu

I Niedziela Wielkiego Postu – C
Łk 4, 1-13

Całe życie naszego Pana Jezusa Chrystusa było ścieraniem się z „Księciem tego świata” (J 12, 31). Ta walka przeciwko szatanowi osiągnęła swój szczyt  w wielkich kuszeniach, które stanowią ramy publicznego życia Pana Jezusa. Pierwsze kuszenie – pobyt na pustyni. Ostatnie kuszenie – Ogród Oliwny i śmierć na krzyżu.

Kuszenie Chrystusa dotyczyło tego, w jaki sposób Syn Boży wypełni swoje boskie posłannictwo wśród ludzi. Wybierze mękę na krzyżu, jak to zaplanował Ojciec, czy też pójdzie na łatwiznę i zostanie spektakularnym cudotwórcą, a ostatecznie zrezygnuje z męki i śmierci? „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem” (Łk 4, 3); „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół!” (Łk 4, 9); „jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!” (Mt 27, 40). Chrystus wybrał drogę krzyża, drogę miłości, drogę zaplanowaną przez Ojca.

„Jedyną drogą znalezienia siebie i życia jest zatracenie siebie. Z im większą odwagą ludzie zatracali siebie i w pełni się oddawali, im lepiej nauczyli się zapominania o sobie, tym większe i bogatsze stawało się ich życie” (J. Ratzinger). „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24). Kluczowe jest zapomnienie o sobie, wydanie siebie.

„Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane”. Sprawując Najświętszą Ofiarę pamiętajmy o tym, że to wydawanie się na śmierć winno być stałym elementem naszego kapłańskiego życia.

Jeśli zapomnisz o sobie, jeśli wydasz swoje życie z miłości do Boga i ludzi, zyskasz je. Wydanie siebie z miłością to droga do zyskania życia. „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9, 24).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

09.03.25fs

Adoracja – medytacja. 9 marca 2025 r.

I Niedziela Wielkiego Postu – C

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (Łk 4, 1-13):
Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni 2 czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. 3 Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem». 4 Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek». 5 Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata6 i rzekł diabeł do Niego: «Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. 7 Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje». 8 Lecz Jezus mu odrzekł: «Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz». 9 Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! 10 Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, 11 i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». 12 Lecz Jezus mu odparł: «Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego». 13 Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu. 

Rozważam:
– Patrzę na Jezusa przebywającego na pustyni; trudne jest tam życie, a do tego dochodzą jeszcze pokusy szatana;
– może ja przeżywałem, albo teraz przeżywam „pustynny” czas w moim życiu?
– co robię w takich chwilach? Narzekam, a może nawet poddaje się?
– czy jestem świadom tego, że trudne momenty w życiu szatan wykorzystuje, aby spotęgować pokusy?
– czego mnie uczy postawa Jezusa wobec pokus szatana?
– „Jezu, z Tobą przezwyciężam wszystko!” 

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

02.03.25fs

„Obfitość” kapłańskiego serca. VIII Niedziela Zwykła

VIII Niedziela Zwykła – C

Ewangelie ostatnich trzech niedziel przed Wielkim Postem zawierają nauki, które Jezus głosi uczniom i zgromadzonemu ludowi. Przedtem Jezus wyszedł na górę i modlił się całą noc. Tam wybrał „dwunastu”. Zszedł z nimi na dół i nauczał o błogosławieństwach i przekleństwach, o miłości nieprzyjaciół i o powściągliwości w sądzeniu. W dzisiejszej Ewangelii Jezus opowiada uczniom przypowieść o dwóch niewidomych oraz o belce i drzazdze. Ich znaczenie, także nauk zawartych w ostatnich niedzielnych Ewangeliach, wpisuje się w słowa Jezusa wypowiedziane na końcu tej perykopy: „Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości jego serca mówią jego usta.” To przede wszystkim kapłan powinien wszystko to, co mówi i co czyni „wydobywać… z dobrego skarbca swego serca”.

Na pewno od początku tak było: dobry świat stworzony przez Boga i dobrzy ludzie będący Jego dziełem. To dobro złożone przez Boga Ojca w sercu człowieka, zostało mocno zaatakowane przez szatana i trzeba o niego nieustannie walczyć; także – a raczej przede wszystkim – jako kapłan! Sposób walki o dobro w sercu kapłana – i to nie tylko w zbliżającym się Wielkim Poście – przypomni nam pewien kleryk. W czasie wakacyjnego dyżuru w seminarium wszedłem do kaplicy, na chórek. Na dole przed ołtarzem klęczał alumn. Długo klęczał. Potem podszedł do pierwszej stacji drogi krzyżowej. Sporo czasu spędzał przy każdej stacji. Ileż skupienia i zarazem dostojeństwa było w jego postawie! Chyba z godzinę odprawiał drogę krzyżową. Widać było, że nie z obowiązku, lecz z potrzeby serca, wypełnionego tęsknotą za zjednoczeniem z jego Mistrzem, Jezusem Chrystusem.

Otwarte serca, wypełnione tęsknotą za Bogiem i pragnieniem służby Jemu, przynoszą młodzi ludzie wstępując do seminarium duchownego. Jak to się dzieje, że przy tej szczerej otwartości serca, po latach studiów filozoficzno-teologicznych i intensywnej formacji duchowej, niektórzy z nich zapominają kim są i w konsekwencji twardnieją ich serca w relacji do Boga i człowieka? A więc:
czym karmię moje serce?
na co patrzę?
o czym myślę?
co dzieje się w mojej wyobraźni?

Patrzenie – myślenie – wyobraźnia; to wszystko „schodzi” do mojego serca i staje się jego bogactwem (dobrem) lub obciążeniem (złem). Zrobię dzisiaj solidny rachunek sumienia:
jakie były moje myśli?
jakie były moje spojrzenia?
czy moje słowa wypływały z bogatego dobrem serca?

„Przez dziwną magię serca i czarowność
Zaniemawiają zawistni oszczerce,
A mądrość cicha odzyskiwa mowność.
Wszystko, co wielkie, jest wielkie przez serce!”
/C. K. Norwid, [Cóż bo mózg? Rozum co?…]/

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.