III Niedziela Zwykła – C
Łk 1,1-4; 4,14-21
Jezus rozpoczyna swoją działalność w Galilei od wystąpienia w synagodze w Nazarecie. W drodze do tego miasta zapewne już nauczał i może także czynił cuda, dlatego „wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy”. Oficjalny początek głoszenia Dobrej Nowiny ma jednak miejsce w Jego rodzinnym mieście. Pobyt Jezusa w Nazarecie opisują także dwaj inni ewangeliści: Mt 13,54-58 i Mk 6,1-6. Łukasz opiera się na tekście Marka, ale przedstawia i rozwija to wydarzenie korzystając zapewne z własnych źródeł; czyni to także we własnym stylu.
Punktem centralnym tej perykopy jest czytanie przez Jezusa Księgi Izajasza 58,6 i 61,1-2. Słowa tego proroka odnosi Jezus do siebie samego i oznajmia swoim rodakom, że podobnie jak ów prorok został On też namaszczony i posłany, aby wypełnić podobne zadania: ubogim zanieść dobrą nowinę, ogłosić wolność więźniom i przejrzenie niewidomym; a to wszystko będzie znakiem nadejścia roku łaski od Pana. Prorocy głoszą, że Bóg bierze w obronę ubogich, często skrzywdzonych przez innych, ale według autorów biblijnych ubogi – w znaczeniu teologicznym – to ten, kto jest otwarty na Boga, uznaje swoją zależność od Niego i w Nim całkowicie pokłada swoją nadzieję; przy takiej jego postawie Bóg obdarza ubogiego swoją miłością. Wypowiedź o ogłoszeniu wolności więźniom nawiązuje zapewne do historii narodu wybranego wyzwolonego z domu niewoli. W Jezusowej Dobrej Nowinie chodzi jednakże o wyzwolenie duchowe; wyzwolenie z wszelkiej niewoli zła, szatana i grzechu. Trzecia wreszcie zapowiedź o przejrzeniu niewidomych wskazuje na to, że Jezus przychodzi jako światłość, która rozprasza ciemności grzechu i niewiedzy, a także daje możliwość doświadczenia wartości nadprzyrodzonych.
Czy ja jako kapłan nie powinienem się utożsamiać z tymi, którzy już doświadczyli na sobie w/w skutków głoszenia Dobrej Nowiny przez Jezusa? A więc czy stać mnie na postawę owego biblijnego ubogiego? Czy otwieram swoje serce na natchnienia Ducha Świętego? Czy nie polegam tylko na sobie, lecz to, co osiągam, przypisuję działaniu Bożej łaski? Czy zawsze i we wszystkim pokładam nadzieję w Bogu? Czy nie czuję się zniewolony, albo częściowo ograniczony, w moim życiu i pracy przez kogoś lub przez coś? Czy czuję się naprawdę człowiekiem wolnym od nacisków z zewnątrz? A może jakaś forma ciemności będąca przyczyną powracających grzechów, hamuje mój duchowy rozwój? Która z tych dziedzin mojego życia wymaga gruntownego rekolekcyjnego przemyślenia, przemodlenia i szczerego wyznania w sakramencie pokuty?
(…)
„Kto czyniłby to przez całe życie,
Co sam tylko dla siebie uchwalał,
Nie dopiąłby on nic należycie,
Lecz gryzłby się, jak Neron, i szalał.
Kto zaś nigdy nic po woli własnej
Nie spełniłby – nic o własnym skrzydle:
W widnokrążek coraz więcej ciasny
Zakląłby się i spętał, jak bydlę!
(…)
Nie niewola ni wolność są w stanie
Uszczęśliwić cię… nie! – tyś osobą:
Udziałem twym – więcej!… panowanie
Nad wszystkim na świecie, i nad sobą.
/C.K. Norwid, Królestwo/
ks. Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.