25.08.24fs (2)

Do kogóż pójdę? XXI Niedziela Zwykła

XXI Niedziela Zwykła – B

Wyznanie Piotra: „Panie, do kogoż pójdziemy. Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”, jest podsumowaniem szóstego rozdziału Ewangelii wg Jana. Przez pryzmat nauki Jezusa Ewangelista patrzy na historię Izraela. Przeprawa Jezusa z uczniami przez Jezioro Galilejskie – „a zbliżało się święto żydowskie, Pascha” – (6, 1.4) przypomina wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej; dokonało się to w czasie Paschy – wtedy rodził się naród Izraelski (por. Wj 12, 11n). Trudne pytanie, które stawia Jezus Filipowi w sprawie nakarmienia rzesz, nawiązuje do czasu próby na pustyni, gdzie Bóg karmi lud manną (6, 6; por. Pwt 8, 2n). Zmaganie się uczniów z morzem w czasie burzy, którą ucisza Jezus, a łódź znalazła się nagle na drugim brzegu Jeziora Galilejskiego (6, 21), symbolizuje przejście Izraelitów przez Morze Czerwone; Bóg prowadzi ich w znaku obłoku (por. Wj  14, 20.30).

Popatrzę na historię mojego życia przez pryzmat nauki Jezusa Chrystusa, głoszonej w szóstym rozdziale czwartej Ewangelii. Ma ona fundamentalne znaczenie dla życia Kościoła i dla rozwoju naszego duchowego życia.

– Czy mam świadomość mojego podwójnego narodzenia, mojej podwójnej Paschy? To w czasie chrztu Bóg podzielił się ze mną swoim życiem, a obdarzając mnie łaską kapłaństwa, uczynił mnie uczestnikiem kapłaństwa Jego Syna.
– Czy nie było tak, że w pustynnych, duchowo ubogich chwilach, Jezus karmił mnie swoim Ciałem, odnawiając moje duchowe życie?
– Czy nie było tak, że w zmaganiach się z burzami pokus, Jego słowo czytane i rozważane uspokajało te szturmy?

Gdy tak patrzę na historię mojego życia przez pryzmat tego rozdziału, to przecież nie pozostaje mi nic innego jak tylko wyznać za św. Piotrem: „Panie, do kogóż pójdę. Ty masz słowa życia wiecznego; uwierzyłem i poznałem, że Ty jesteś Świętym Boga”.

„Przez wszystko do mnie przemawiałeś – Panie!
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie;
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem,
Pochwałą wreszcie – ach! – nie Twoim kwiatem…
[…] Przez czułe oko, gdy je łza ociemni;
Przez całą dobroć Twą, w tym jednym oku,
Jak całe niebo odjaśnione w stoku!…
[…] Przez wszystko!…
Panie! – ja nie miałem głosu
Do odpowiedzi godnej – i – milczałem.”
C. K. Norwid, Modlitwa

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

02.06.24fs

Adoracja – medytacja. 25 sierpnia 2024 r.

XXI Niedziela Zwykła – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 6, 54.60-69):
54 Ucząc w synagodze Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moja krew, ma życie wieczne, a ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. 60 A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» 61 Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? 62 A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? 63 Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. 64 Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać. 65 Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». 66 Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. 67 Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?»68 Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. 69 A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga».

Rozważam:
– Jezus naucza w Kafarnaum. Wielu ze słuchających Go  nie przyjmuje Jego nauki;
– czytam Ewangelię, słucham Jezusa; które z Jego słów są dla mnie trudne do przyjęcia?
– przyjęcie słów Jezusa rozumem to za mało; one często mnie przerastają;
– trzeba przylgnąć do nich sercem, nawet wtedy gdy rozum je nie ogarnia;
– „Jezu, zawierzam siebie Tobie na nowo!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

In persona Christi

Oczywistość nieoczywista. XX Niedziela Zwykła

XX Niedziela Zwykła – B
J 6, 51-58

O Chlebie Żywym, który zstąpił z nieba
słucham już którąś niedzielę z rzędu,
bo Kościół odczytuje dziś kolejny fragment
Jezusowej „mowy eucharystycznej”.

Można by się już znudzić,
bo po tylu rozważaniach o Eucharystii
wszystko wydaje się być oczywiste.

Ale czy jest oczywiste?

Czy, skoro oczywisty jest fakt,
że Eucharystia to żywy i prawdziwy Bóg,
to równie oczywiste jest,
że znajduję czas, by z Nim pobyć na adoracji?

Czy oczywiste jest moje zachowanie w kościele:
zachowanie pełne skupienia, wyciszenia,
związane z rezygnacją z głośnych rozmów i głupich żartów?

Czy oczywiste są niespieszne,
świadomie wykonywane każdorazowo
przyklęknięcia przed tabernakulum?

Czy oczywiste jest obcowanie z Najświętszym Sakramentem,
czy to podczas Mszy, czy też poza Nią,
pełne świadomości, że mam do czynienia z KIMŚ, a nie z czymś?

Może to dobrze,
że temat Eucharystii powraca znowu,
bo pozwala mi też znowu pogłębić wiarę
w nie-oczywiście oczywistą prawdę
o Jezusie – Żywym Chlebie z nieba.

Ks. Michał Łukasik – Centrum Formacji Misyjnej.

02.06.24fs

Adoracja – medytacja. 18 sierpnia 2024 r.

XX Niedziela Zwykła – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 6, 51-58):
51 Jezus powiedział do tłumów: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». 52 Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» 53 Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. 54 Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. 55 Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. 56 Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. 57 Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. 58 To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». 

Rozważam:
– Żydzi wątpili w słowa Jezusa, że On jest pokarmem dającym życie;
– Jezus w Komunii św. daje mi siebie, dzieli się swoim życiem;
– czy ja naprawdę jestem świadomy tej wielkiej prawdy?
– jakiż to skarb dla mnie, że teraz, po Komunii św., mogę adorować Jezusa obecnego w Hostii i także w moim sercu!
– jakie myśli wypełniają mój umysł, jakie uczucia ożywiają teraz moje serce?
– „Jezu, pragnę trwać w Tobie!” 

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Eliasz i kapłani Baala

Kapłan na wygnaniu. XIX Niedziela Zwykła

XIX Niedziela Zwykła – B

Dochować wierności Panu w świecie zdominowanym przez kapłanów Baala. To cel naszego kapłańskiego życia.

Koszt jaki trzeba będzie ponieść może być bardzo bolesny – to życie na wygnaniu. Niekoniecznie tym fizycznym. Raczej życie na wygnaniu pośród obojętnego tłumu. Przecież coraz częściej tego wygnania doświadczamy.

Bardzo ważne, byśmy tej przytłaczającej rzeczywistości nie ulegli, byśmy się nie załamali, nie zgorzkniali. „Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością” (Ef 4, 31) – zachęcał nas dziś św. Paweł.

Nie lękajmy się tej sytuacji, bo dobrze wiemy gdzie szukać pomocy. „Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał i wyzwolił od wszelkiej trwogi” (Ps 34, 5). Co więcej: zachowajmy radość i pogodę ducha: „Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, oblicza wasze nie zapłoną wstydem” (Ps 34, 5).

Niech codziennie sprawowana Najświętsza Ofiara i karmienie się chlebem z nieba umacnia nas w tej duchowej walce. „Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry, szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę” (Ps 34, 9).

Ks. Krzysztof Iwanicki – wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja Bpa w Bochni.

02.06.24fs

Adoracja – medytacja. 11 sierpnia 2024 r.

XIX Niedziela Zwykła – B

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst (J 6, 41-51):
41 Żydzi szemrali przeciwko Jezusowi, dlatego że powiedział: «Jam jest chleb, który z nieba zstąpił». 42 I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: “Z nieba zstąpiłem”». 43 Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nie szemrajcie między sobą! 44 Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. 45 Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. 46 Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. 47 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy, ma życie wieczne. 48 Jam jest chleb życia. 49 Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. 50 To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. 51 Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».

Rozważam:
– Żydzi nie wierzą Jezusowi, że On jest chlebem, który zstąpił z nieba;
– patrzę na Jezusa w Hostii, w prostym i zwyczajnym znaku chleba – w nim jest wszechmocny Bóg!
– jak ja przeżywam tę największą tajemnicę wiary?
– Jezus wie, co ja teraz myślę, co przeżywam;
– pragnę wyznać całym sobą: „Jezu, Ty jesteś chlebem żywym dającym mi życie!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu…

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością. Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

04.08.24fs

Chleb eucharystyczny. XVIII Niedziela Zwykła

XVIII Niedziela Zwykła – B

Dzisiejszą Ewangelię wypełnia dialog Jezusa z tłumem, w którym objawia się On jako chleb życia dla tych, którzy widzieli znak rozmnożenia chleba (por. 6, 1-15). Ludzie, którzy zaspokoili głód, zatrzymują się w rozumieniu tego, co się dokonało czyli na chlebie jako znaku materialnym, jako fizycznym pokarmie do spożycia. Samo widzenie i materialne doświadczenie nie prowadzi ich jeszcze do wiary. Ludzie widzą w Jezusie tylko wyjątkowego człowieka, proroka, cudotwórcę, ale nie dostrzegają w Nim źródła życia, chleba dającego życie.

Określenie artos „chleb” jest użyte w tej perykopie wiele razy w dwóch znaczeniach, tzn. zwykłego chleba i chleba, którym jest Jezus : „chleb z nieba”, „chleb Boży”, „chleb życia”, „ten chleb”, „chleb prawdziwy”. Synonimem tego określenia jest termin brosis „pokarm”, który występuje 2 razy. Jezus w dialogu z tłumem prostuje błędne rozumienie manny – chleba na pustyni i zarazem niewłaściwą ocenę Jego osoby: „Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu.”

Celebrując Mszę Świętą trzymamy w rękach zwykły chleb, a potem Chleb eucharystyczny czyli samego Jezusa, którego przyjmujemy do naszych serc i podajemy Go wiernym w Komunii świętej. Z jakim rozumieniem i z jakim odczuciem biorę patenę z chlebem i kielich z winem, i odmawiam modlitwę błogosławieństwa w czasie ofiarowania? Czy wykonuję wtedy dostojny gest, a słowa wypowiadam wyraźnie i powoli? Czy od czasu do czasu, także w czasie niedzielnej Mszy Świętej, odmawiam głośno te modlitwy zamiast śpiewanej pieśni? Chodzi oto, aby wierni mogli „położyć” na patenie z chlebem swoje życie przyniesione do kościoła.

Czy słowa konsekracji wypowiadam z namaszczeniem, a czynność podniesienia Hostii i Kielicha wykonuję powoli i dostojnie?
Czy z prawdziwą pobożnością spożywam Ciało i Krew Jezusa Chrystusa? Czy podaję Komunię świętą bez pośpiechu, ukazując przez moment przyjmującemu Ciało Jezusa?
Czy po puryfikacji pateny i kielicha udaję się na miejsce celebransa i w ciszy kontempluję Jezusa w moim sercu, umożliwiając zarazem wiernym osobistą modlitwę.
Zrobię solidny rachunek sumienia z mojego ars celebrandi.

„Widząc – jak wszystko nagle rozbiega się
I jak zatrzaskuje drzwiami przeraźliwie –
Lecz mało kto je zamknął z tym królewskim wczasem i pogodą.
Z jakimi kapłan zamyka Hostię w ołtarzu.”
C. K. Norwid, Na zgon ś.p. Józefa Z[aleskiego]

ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

02.06.24fs

Adoracja – medytacja. 4 sierpnia 2024 r.

XVIII Niedziela Zwykła – B 

Proszę Ducha Świętego o światło dla umysłu i o napełnienie serca miłością…

Czytam tekst  (J 6, 24-35):
24 Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. 25 Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?» 26 W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. 27 Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec». 28 Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?» 29 Jezus odpowiadając rzekł do nich: «Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał». 30 Rzekli do Niego: «Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? 31 Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba». 32 Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. 33 Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu». 34 Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze tego chleba!» 35 Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.

Rozważam:
– „Szukaliście Mnie (…) dlatego, że jedliście chleb do sytości” – wypomina Jezus ludziom;
– czy ja nie chciałbym, aby Jezus zaspokajał przede wszystkim moje ziemskie potrzeby?
– o co przeważnie proszę? Szukam siebie, czy Jezusa?
– najcenniejszym darem Ojca jest Jego Syn, Jezus Chrystus; czy ja naprawdę w Niego wierzę?
– gdyby tak było, to byłbym przecież  najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ponieważ miałbym „codzienny chleb”, który zaspokaja wszystkie pragnienia;
– „Jezu, pragnę całym sercem uwierzyć w Ciebie!”

Słucham w ciszy, co Jezus chce mi powiedzieć…
(tej części medytacji poświęcam najwięcej czasu)
– rozmawiam z Jezusem o moim życiu… 

Dziękuję Jezusowi za Jego obecność, za Jego miłość i za łaski, którymi mnie obdarza.

Wychodzę z tego spotkania z sercem wypełnionym wdzięcznością.  Niech ta wdzięczność nadaje ton mojemu życiu.

Ks. dr Roman Stafin – ojciec duchowny kapłanów diecezji tarnowskiej.

Moje_skała

Rozeznać powołanie. Ale jak? – ks. Tomasz Rąpała

Mówi się dzisiaj coraz więcej o bardzo ważnej kwestii rozeznania powołania. Jeszcze do niedawna w wielu kręgach kościelnych niemal temat ten nie istniał, ponieważ liczba zawieranych małżeństw utrzymywała się na tym samym poziomie, natomiast głównym pytaniem dotyczącym Seminarium Duchownego było to, z której części diecezji będzie w tym roku przeważająca liczba kandydatów. Kiedy jednak doszło do bardzo poważnego spadku nupturientów i kandydatów do kapłaństwa, zaczęto podejmować temat źródeł tej zapaści. Czyli niekiedy jest tak, że im gorzej, tym lepiej. Przynajmniej w niektórych kręgach dochodzi do rzetelnej dyskusji, której podstawą jest realizm, a nie życie w iluzjach, jak przez ostatnie lata.

Pragnę podzielić się kilkoma przemyśleniami, których podstawą są trafne opracowania dotyczące rozeznawania oraz mnóstwo rozmów z ludźmi młodymi i nie tylko. Musimy pamiętać, że nic tak nie kształtuje człowieka jak relacja ze Słowem Bożym, adoracja Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i relacje z innymi. Człowiek głównie we wspólnocie poznaje siebie oraz istotę życia. Zatem w rozeznawaniu sensu życia pomaga nauka Jezusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8).

Przez kogo jesteśmy powołani?

W księdze Jeremiasza słyszymy słowa Boga, które odsłaniają podstawową prawdę o nas: „Nim przyszedłeś na ten świat, poświęciłem cię” (1,5). Czyż nie jest to genialne? Człowiek żyje dlatego, że jest powołany! Dar powołania w Bożej myśli wyprzedza dar życia, czyli powołanie jest tym, co wyjaśnia tajemnicę życia człowieka! Nie istnieje życie bezsensowne i bezcelowe. Oczywiście, człowiek może „zbić się z tropu”, ale to nie jest problem ze strony Pana Boga, tylko człowieka. Bóg odsłania siebie, a przez to tajemnicę istnienia człowieka, natomiast człowiek może zasłonić sobie Boga przez niewłaściwe decyzje i wybory. Bóg się odsłania, nikomu się nie zasłania. Dlatego tak bardzo ważne są właściwe decyzje życia, które Pan Bóg szanuje. On się nikomu nie narzuca, ale proponuje. „Każdy jest przez Boga chciany i kochany, każdy jest jedyny i niepowtarzalny. Nikt nie jest przypadkowym produktem ewolucji” (Benedykt XVI). Warto wnikać w tę prawdę, w ciszy, podczas modlitwy. Coraz więcej osób pyta: „dlaczego ja żyję?”. To jest pytanie zrodzone w cierpieniu. Tak pyta osoba cierpiąca. Ponieważ człowiek nie żyje dla czegoś, ale dla kogoś! Dla kogo poświęcam się w małżeństwie, kapłaństwie, życiu zakonnym, stanie wolnym? Nie ma życia bez ofiary, bez poświęcenia. Pan Jezus mówi, że „więcej jest szczęścia w dawaniu niż w braniu” (Dz 20,35). Człowiek wzrasta tylko wtedy, gdy daje siebie, dzieli się sobą, tym, kim jest i co posiada. W przeciwnym razie gnuśnieje i smutnieje, a smutek zasłania i w konsekwencji odbiera wizję życia. „Powołania się nie zdobywa. Powołanie się odkrywa” (ks. K. Wons). Kiedy człowiek podejmuje decyzję o wejściu na konkretną drogę, którą nazywamy powołaniem, wtedy ta droga/powołanie odsłania się, można ją pielęgnować i rozwijać. Dlatego pierwszym rozeznaniem jest rozeznanie żywej obecności Boga w życiu człowieka. Tylko On powołuje, ponieważ On upatrzył sobie nas w swoim sercu zanim urodziliśmy się. Naszym powołaniem jest życie w miłości. Największym darem jest sam Bóg, którego powinniśmy uwielbiać w codzienności życia. Tylko tak można wejść na właściwą drogę.

Warto zwrócić także uwagę, że czasami u niektórych osób pojawia się lęk przed rozeznawaniem powołania. Dlaczego? Może to być lęk przed życiem. „Powołanie jest dobrą nowiną” (o. A. Cencini). Wierzymy przecież w Boga, który powołuje a motywacją jest Jego miłość! Kocha, dlatego woła, nie może nie wołać. Życie jest powołaniem, ponieważ taka jest wola Boga. Czasami pojawiają się pytania: „co tak naprawdę jest wolą Pana Boga?”. Bardzo dobre pytanie. Wolą Boga jest sam Bóg! Wolą Boga jest to, żebym żył, bym był, tym, kim jestem! To jest Jego wola. Niektórzy mają tendencję przypisywania Bogu tego, co najgorsze, a jest to wynikiem dramatycznego obrazu Boga. A „Bóg jest miłością” (1J 1, 4.16) i wszystko co jest od Niego, jest dobrą nowiną. Skoro tak, to powołanie i życie nade wszystko. Strach przed życiem i podejmowaniem decyzji i wyzwań, które zawsze będą ryzykiem, jest pogański. Strach pochodzi od złego ducha. Należy odróżnić strach od lęku. Lęk może być pozytywny, może wskazywać, że dana osoba poważnie traktuje życie i odczuwa lęk, nic w tym złego, ale jeśli on paraliżuje i osoba podejmuje decyzję, aby nie podejmować żadnej decyzji, to lęk przechodzi w strach. To nie jest od Boga. Bo Bóg kocha, a nie straszy, straszą ludzie, a nie Bóg. Trzeba pamiętać o głębokiej prawdzie, że „nie jestem dla Boga jednym z wielu w tłumie, nie jestem dla Niego numerem pewnej serii, kartką z katalogu, lecz kimś niepowtarzalnie jedynym, ponieważ Bóg «zwraca się do mnie po imieniu»” (o. H. Alphonso). Zatem wnikamy w tajemnicę powołania (od chrztu) i przez to życia na tyle, na ile słyszymy w modlitwie swoje imię. Słuchanie Słowa Bożego jest zawsze pierwsze. Starożytna praktyka lectio divina jest tutaj jedyną i niepodważalną drogą. Kto ją odkrył, odkrył istotę powołania, życia i wiary.

Oddzielić sens od bezsensu

Człowiek nie jest „producentem” sensu, którego źródłem nie jest nawet to, kim jest. Sens może być nadany. Viktor Frankl, twórca logoterapii, profesor psychiatrii i neurologii, często podkreślał tę prawdę. „Logos” oznacza bowiem właśnie „sens” czyli znaczenie, treść, a dopiero potem „słowo”. Dlatego pięknym momentem w życiu człowieka jest moment uświadomienia sobie, że to, czego doświadczamy od Pana Boga w sferze duchowej, jest jedynym sensem nadanym przez Niego. Sens jednoczy i integruje! Właśnie wtedy uwalniamy się od tego, co jest bezsensowne. W życiu nie warto słuchać tego, co nie ma sensu. Jeśli dzisiaj dostrzegamy brak sensu życia u mnóstwa młodych ludzi, to wiemy dlaczego nie chcą słuchać nawet tego, co może nadać im sens, bo wydaje im się, że to nie ma sensu. Podam przykład: przychodzi młoda osoba i mówi: „proszę księdza, ale jaki to ma sens, co ja będę robił w życiu? Przecież to wszystko jedno. Sześć lat w Seminarium to długo. Poznawanie się z dziewczyną przez randki może trwać latami, nie wiem na kogo trafię. Nie lepiej żyć samemu, robić co się chce, pracować i być dobrym człowiekiem?”. To pokazuje, że osoba zasłania sobie sens życia, ponieważ jej myślenie jest ukierunkowane na siebie i na „luźne” życie, które nie istnieje. W życie trzeba się zaangażować, ale trzeba także uczyć się tracić. Nie ma zyskiwania czegoś bardziej sensownego bez ryzyka straty tego, co powoduje utratę sensu. Jezuita, ojciec Herbert Alphonso pisał w książce pt. „Powołanie osobiste”, że „nigdy nie męczymy się «sensem»: w naszym ziemskim pielgrzymowaniu pozostawiamy to wszystko, co nie ma sensu a chwytamy się tego, co go posiada”. Podam kolejny przykład: na rekolekcje lectio divina przyjeżdża mężczyzna mający ponad dwadzieścia lat, podczas rozmowy mówi tak: „być może będzie się ksiądz ze mnie śmiał, ale coś muszę powiedzieć. Jak to jest, że wiedziałem co jest bez sensu w moim życiu, a jednak w zaparte szedłem właśnie w to i skutkiem tego jest ściana… Brnąc w bezsens wszedłem w pornografię. Chciałem pustkę wypełnić czymś przyjemnym, a mam tyle, jest jeszcze gorzej. Rekolekcje poprzez adorację Jezusa ze Słowem Bożym pokazały mi, że sensem życia jest to, że jestem człowiekiem i żyję dlatego, że Pan Bóg mnie kocha i od wieków obdarzył mnie powołaniem do wspólnoty z Nim. Dlatego dopiero teraz odczułem na sto procent, że w kapłaństwie jest moja droga zbawiania. To ma sens”. Kiedy patrzyłem na błysk w oczach tego mężczyzny, dostrzegłem prawdziwe szczęście, które trudno wyrazić w słowach. Pokazało mi to, że można „topić smutki” w różnych sztucznych rajach pozornie sensownych, a pogłębiających egzystencjalną pustkę, która stała się schorzeniem XXI wieku. „Tylko wtedy, gdy żyję sensem wpisanym przez Boga w serce mojego życia, mogę o sobie powiedzieć, ze naprawdę żyję; w przeciwnym razie jestem martwy – wyznaje o. H. Alphonso. W wydanej kilka tygodni temu książce Viktora Frankla pt. „Gdy życie zdaje się nie mieć sensu”, która jest spisem jego wykładów, autor snuje głęboką refleksję: „Nie ma sytuacji, w której życie nie przyniosłoby nam możliwości sensu, jak również nie ma osoby, dla której życie nie miałoby w zanadrzu jakiegoś zadania. Możliwość spełnienia sensu jest za każdym razem unikalna, a osoba, która może ją zrealizować, jest wyjątkowa w każdym przypadku”. „Żyje we mnie Chrystus” (por. Ga 2,20) – to odkrycie św. Pawła musi się stać moim. Jednak jest ono procesem, u jednych dłuższym, a u drugich krótszym. Trzeba poznawać siebie i mieć wobec siebie cierpliwość. Dotknięcie miłości Jezusa wyzwala odpowiedź wejścia na drogę bycia Jego uczniem. A uczeń kocha swego Pana. Bez miłości Boga nie ma rozeznawania powołania. Ponieważ bez miłości nic nie ma sensu, a przede wszystkim religijność. Staje się ona wtedy improwizacją kultu, którą nazywamy zabobonem.

Kryzys wychowawców, a nie powołań

To, że dzisiaj brakuje wychowawców jest gorzką prawdą. Umiejmy nazywać rzeczy po imieniu. Przecież nie chodzi o wzajemne oskarżanie, ale o to, że tylko „prawda wyzwala” (por. J 8,32). Żeby podać lekarstwo, trzeba uznać chorobę. Zgadzam się w stu procentach z doświadczonym wychowawcą i formatorem, o. Amedeo Cencinim, który podczas jednej z sesji w Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie mówił, że „jakakolwiek forma duszpasterstwa, jeśli nie jest powołaniowa, nie jest chrześcijańska”. W dokumencie Nowe powołania dla nowej Europy są jeszcze mocniejsze słowa określające takie duszpasterstwo jako „nieskuteczną hipotezę roboczą”. Można szukać wielu przyczyn braku powołań do małżeństwa i kapłaństwa, jednak prawdą jest że „kryzys powołaniowy to wielki kryzys duszpasterstwa, a ponadto brak wychowawców” (o. A. Cencini). Łacińskie słowo „wychowywać” – educere – oznacza „wydobywać na zewnątrz”. Chodzi tutaj o wydobywanie prawdy o osobie; kim jestem, do czego zdążam, jaki jest sens mojego życia. Dlatego też proces seminaryjnej formacji powinien być poprzedzony wychowaniem. Jeśli nie, to następuje deformacja. „Gdy zajął z nimi miejsce u stołu. Wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go” (Łk 23, 30-31). Ojciec Cencini nazywa ten moment „oświeceniem powołaniowym”. Chodzi o moment, w którym młodemu człowiekowi proponuje się pewną formę życia, w której rozpoznaje on swoją tożsamość, powołanie. Decyzja należy oczywiście zawsze do osoby, której towarzyszymy. Rozeznać powołanie można tylko wtedy, gdy rozpoznaje się je w dzieleniu się sobą, rozdawaniu siebie. Inaczej rozeznanie staje się kłamliwe, fałszywe. „Rozeznawanie jest sztuką odczytywania, w jakim kierunku prowadzą pragnienia serca, abyśmy nie pozwolili się uwieść przez to, co prowadzi tam, gdzie nie chcielibyśmy nigdy dojść” (o. S. Fausti). Na tej drodze jest wiele trudności, które trzeba wpisać w rozeznawanie. Mówił o tym św. Ignacy z Loyoli: „Tam, gdzie napotyka się na liczne przeszkody, można zazwyczaj spodziewać się większych owoców”. Świadomość możliwych kryzysów, zniechęceń, które mogą towarzyszyć w przyszłości, jest ważna. „Wybór powołania nie zwalnia z trudu jego realizowania. Człowiek powinien być gotowy na przeżycia rezygnacji, niechęci, rozczarowania” (ks. Z. Kroplewski).

Świadomość kapłańskiej tożsamości

W jednym z wywiadów abp Adrian Galbas opowiadał, że podczas wizytacji kanonicznej poszedł do szkoły na zaplanowane wcześniej spotkanie. Gdy stanął w drzwiach szkoły, grupa uczniów zaczęła przed nim uciekać. Kiedy doszli do ściany, Arcybiskup zapytał dlaczego uciekli? A oni: „bo nie wiemy kim pan jest”… To bardzo dobry przykład – mówiąc kolokwialnie – gdzie jest „pies pogrzebany”. Skąd mają się brać powołania, jak większość nie wie kim jest ksiądz. „Nie wiemy kim pan jest” – dlatego wielu ma ogromny dystans. Czy ksiądz jest dzisiaj kojarzony z modlitwą, adoracją i wyjaśnianiem Słowa Bożego? Czy tylko z retuszem plebani i parafialnego cmentarza, co też jest ważne, ale na dobrą sprawę w posłudze kapłańskiej bez większego znaczenia. Miał rację abp Fulton Sheen kiedy powiedział, że „powołania do kapłaństwa rodzą się w zakrystii”. Trzeba by dodać: „gdy tam widzą kim jest ksiądz”. A ksiądz najbardziej jest księdzem na klęczniku. Bez tego akcje i akcyjki nie przyniosą większych korzyści. „Siejecie wiele, lecz plon macie lichy” (Ag 1,5). Moc powołaniową ma Słowo Boże. Nie my. Na ile kapłan jest zanurzony w Słowie Boga, na tyle jego działanie duszpasterskie jest powołaniowe. W to musimy na nowo uwierzyć, a wtedy zobaczymy nowe powołania dla nowej epoki. „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie” (J 21,6a). Obietnica spełnia się tylko wtedy, gdy człowiek uwierzy na Słowo Pana i podejmie ryzyko czynienia tak, jak chce Jezus, inaczej niż do tej pory. Kapłan ma żyć przede wszystkim tym, do czego został wyświęcony – do sprawowania Najświętszej Ofiary, modlitwy i posługi sakramentalnej – ma żyć Bogiem! Jeśli wszystko będzie na właściwym miejscu, to jego życie wyda plon obfity, chociażby w postaci kolejnych powołań do kapłaństwa. Mówienie, że trzeba dzisiaj poszukiwać duchowości księdza diecezjalnego jest absurdem ośmieszającym istotę kapłaństwa. Trzeba żyć Chrystusem, wtedy nie będzie problemów z określeniem własnej tożsamości.

Jeden z kapłanów wyświęconych w 2022 roku na obrazku prymicyjnym wypisał modlitwę za siebie, która mnie ujęła, bo oddaje to, kim jesteśmy. Napisał tak: „O Jezu, wiekuisty Kapłanie, zachowaj księdza N. w opiece Twojego Najświętszego Serca, gdzie nikt mu nie może zaszkodzić. Zachowaj nieskalanymi jego namaszczone dłonie, które codziennie dotykają Twojego świętego Ciała. Zachowaj czystymi jego wargi, które zraszane są Twoją Najdroższą Krwią. Zachowaj czystym jego serce, naznaczone pieczęcią Twojego Kapłaństwa. Spraw, aby wzrastał w miłości i wierności Tobie, chroń go przed zepsuciem i skażeniem tego świata”. Oby tak było w naszym życiu, aby ci, którym towarzyszymy widzieli w nas Oblicze Jezusa Chrystusa, który pociąga nas ku Sobie dając życie wieczne.

Ks. dr Tomasz Rąpała – rekolekcjonista CFR diecezji tarnowskiej „Arka” w Gródku nad Dunajcem. Pełnił posługę wikariusza w czterech parafiach a następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z CFD salwatorianów w Krakowie. Uczestnik warsztatów egzegetyczno – archeologicznych w Jerozolimie, Palestynie i wyspie Patmos rzeszowskiej szkoły biblijnej DABAR oraz seminarium kierowników duchowych w pustelni san Giorgio benedyktynów kamedułów w Rocca di Garda.