XXX Niedziela Zwykła – B
Mk 10, 46-52
Ewangelia jest bardzo życiowa. Jeśli oczywiście wierzymy Jezusowi! Tak – jeśli wierzymy, to staje się ona pytaniem, na które należy odpowiedzieć. Jest życiowa, bo zastaje nas takimi jakimi jesteśmy, akurat w takim a nie innym położeniu. Ewangelia – jeśli jej słuchamy sercem – przychodzi do nas także wtedy, kiedy schodzimy w dół, do Jerycha… A to się dokonuje, gdy dajemy opanować się złym myślom, podejmujemy niewłaściwe wybory, grzeszymy albo ulegamy intelektualnej pysze. To Pan Jezus, który przechodzi, bo On jest zawsze w drodze, jeśli Go zatrzymamy, zabierze nas ku górze. Żyjemy przecież po to, żeby iść ku Niemu.
Bartymeusz z dzisiejszego fragmentu Ewangelii jest bardzo zdeterminowany, uparty, zatrzymuje Jezusa, nie daje się uciszyć innym. I dzięki temu staje się uczniem Pana. On widzi; nie tylko oczami ciała, ale i sercem! Na cóż bowiem uzdrowienie ciała, jeśli serce jest chore?
Wsłuchajmy się dzisiaj w KRZYK (gr. kradzo) Bartymeusza, człowieka, który woła o ratunek dla swojego życia, które cenił.
I jeszcze jedno jest bardzo ważne. Gdy już podbiegł do Jezusa, Pan pyta go o to, co chce, żeby uczynić dla jego życia. Można zapytać: po co? Jezus chce usłyszeć jak on się modli i do kogo się modli! Warto zobaczyć tutaj Jezusa i Bartymenusza stojącego bardzo blisko siebie… Przed kim stoi Bartymeusz? Zawołał do Jezusa tak, jak w Ewangeliach tylko bardzo bliscy Jezusowi: rabbuni. Zatem z krzyku nadziei wyłoniła się wiara człowieka, który stał się uczniem widzącym przede wszystkim sercem.
Ks. mgr lic. Tomasz Rąpała – rekolekcjonista w Centrum Formacyjno – Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.